© newsday.com
© newsday.com
Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
262
BLOG

Bankowość, baranie!

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Gospodarka Obserwuj notkę 2

Chciałem napisać taką pogodną notkę, że sukces osiągnęła Platforma bo i wygrała najważniejsze wybory (kolejna klęska wyborcza PiS) i Prymas dla nich pracuje, i Ministra się obroniła co dowodem, że niewinni są, a Kaczafi nienawistnie zarzucał trenerowi, tfu, premierowi, że nie potrafi na najdroższym naszym stadionie, któren Narodowy jest meczu zorganizić.

Albo może nawet przez myśl mi przeszło aby do odbywającej się kilka dni temu dyskusji o chamstwie i upadku obyczajów (no i dulszczyźnie) się przyłączyć. I tak pięknie jeden bloger napisał, że „kto to jest Leta to sobie każdy w Wikipedii może sprawdzić”. Kadry nam się rozwijają jak nie przymierzając Mr. Pręży Dęt.

Oczywiście wszystko przebił kolejny występ gościnny SS (Seryjnego Samobójcy), a tym wypowiadać się nie chcę, bo nie potrafię. Niech próbują inni, mnie słów zabrakło już dawno. Dlatego też chciałem Państwa uwagę zwrócić na pewien fakt, przez agencje i blogerów dzisiaj odnotowany. Otóż JVR wyskoczył dzisiaj z 297 mln naszych dolarów, w ten sposób kończąc spłacanie długów zaciągniętych za czasów górnika Gierka.

Wielkość zadłużenia, „ogromnego”, i rzeczywiście poważnego jak na owe czasy to było, przypominam, 25,5 mld USD. Dzisiaj tego rzędu sumy to zaledwie zaokrąglenia długów publicznych wielu państw. I jakieś 8% naszego. Porównując siłę nabywczą ówczesnego przeciętnego Polaka (środek lat 80-tych, około 20 USD miesięcznie) i dzisiejszego (rok 2012, wg danych GUS około 700 USD miesięcznie), owa 35-krotna różnica w sile nabywczej (nominalnej) powinna nas uspokajać, jesteśmy bowiem około trzy razy mniej zadłużeni per capita (widzicie oczywiście Państwo to perskie oko?). 

Pytanie natury bardziej ogólnej ciśnie się jednak na usta. Mianowicie – skąd w obiegu takie ilości pieniądza? Czy rzeczywiście ktoś produkuje 35 razy więcej dóbr? Czy ilość pieniądza w obiegu, choćby w Polsce ma swoje pokrycie w produkowanych dobrach, czy może dokładnie właśnie pieniądz takim dobrem został? Czy kapitał można produkować? Dla niektórych, tych co to kończyli nowomodne Akademie Gotowania na Parze, sprawa jest prosta. Jak jeden autorytecik rzekł „Wszyscy wiedzą co to kapitał. Kapitał to pieniądz”. No i kulą w płot rzecz jasna. Ale ad rem.

„Dzięki” przyjęciu dogmatu o rezerwie obowiązkowej i jej stopie, która może, powinna, a nawet musi być niższa niż 100%, i to o rząd wielkości co najmniej, kreacja kapitału finansowego jest „zajęciem”, któremu poświęcają się miliony wysoce wykształconych korporacyjnych termitów. W dodatku, jak argumentuje wielu (szczególnie zwolenników szkoły austriackiej, od de Soto poczynając) jest to tworzenie ex nihilo, a nawet nie ex nihilo, tylko z zawłaszczonych części depozytów osób i instytucji. Czyli mamy do czynienia, już w momencie „kreowania” pieniądza, z dwoma działaniami nieprawidłowymi:

- kreacją pustego pieniądza (bez wzrostu oszczędności)

- zawłaszczaniem przeważającej części depozytów przez bank (jak zauważył słusznie de Soto „deponenci wręczają pieniądze tak, jakby zakładali depozyt, bankierzy zaś przyjmują je tak, jakby zaciągali pożyczkę”)

Co więcej, takie łatwo wykreowane pieniądze skłaniają do poszukiwania dalszego łatwego zarobku. A więc spekuluje się nimi, demoralizując również nie tylko samych siebie ale i tych naokoło, de facto więc demoralizując gospodarkę. Co więcej, teraz wszyscy zaczynają się zachowywać tak jakby oszczędności wzrosły. Uruchamiają inwestycje, zwiększają konsumpcję. Im bardziej kreujemy kredyt z niczego, tym mniej trafnych decyzji konsumpcyjnych, spekulacyjnych, inwestycyjnych jest podejmowanych. „Robi się” kolejna bańka kredytowa, która za chwilę pęka, z podziwu godną regularnością i z podziwu godną regularnością dwie minuty później wszyscy zapominają o przyczynach i skutkach. Junk bondy w 1987, Sumimoto w 1988, Barings w 1995, bańka internetowa roku 2000, mógłbym tak do jutra. I co z tego skoro pojutrze nikt nic nie pamięta, wszyscy chcą „zarobić pieniądze”. Co jest o tyle głupie w długim okresie, że pieniądz to przecież tylko powszechny denominator wartości. Wartości, która niekoniecznie jest kapitałem. Kapitału, który niekoniecznie jest finansowy.

Należy więc po prostu wrócić do zasad współodpowiedzialności za własne działania. Ja wiem, nikt nie chce być za nic dzisiaj odpowiedzialny – za przestrzeganie norm moralnych, za własne decyzje, a za innych to już w ogóle… Ale jest to jedyna droga, aby zatrzymać nieuprawniony transfer dóbr do tych, którzy są beneficjentami tej kredytowej „zabawy”. Ci którzy „dostają” pierwsi wykreowany ex nihilo pieniądz, kupują za niego na potęgę „prawdziwe” dobra, przy okazji wypuszczając z flaszki transakcyjnej djinna inflacji. I dlatego, w rezultacie, po 25 latach może nam się wydawać, że nasza siła nabywcza zwiększyła się 35 razy.

Należy więc stworzyć i promować towarzystwa wspólnego inwestowania, dzielące ryzyko, zyski i straty pomiędzy dostarczycieli kapitału intelektualnego i kapitału fizycznego.

Należy zerwać z fikcją uzasadniania oprocentowania jako „ceny za rezygnację z płynności”. Deponuję środki finansowe, moje złote lub zielone powszechne numeratory, w banku, bo chcę aby były bezpieczne i abym miał do nich dostęp. To usługa i ma kosztować. I tylko ta usługa. Bank nie ma prawa wykorzystywać moich środków finansowych do tego, żeby Kowalski kupił sobie większy telewizor. Ani do tego, żeby Malinowski sobie pospekulował na giełdzie. Ani do tego, żeby Skarb Państwa wypłacił urzędnikom pensje albo utrzymywał największy basen nowoczesnej Europy.

Pieniądz papierowy się nie tezauryzuje, nie tezauryzował się i nigdy tezauryzować się nie będzie. A dzisiaj przecież nawet pieniądza papierowego, tylko elektroniczny…

Czasami warto posłuchać austriackiego gadania. Czasami nawet warto dowiedzieć się co mówi o pieniądzu Biblia. Albo Koran, jeśli ktoś nie trawi obrzydliwej katolickiej ortodoksji. Tylko, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat naśladowcy (TFU-rczy naśladowcy) Johna Maynarda Keynesa i Michała Kaleckiego wmówili wszystkim, że bank, że procent, że być musi, że inne formy, poza bankami, są wysoce niepewne, chociaż jest zupełnie odwrotnie. A wiecie Państwo skąd kanadyjscy emeryci mają swoje emerytury płacone? Nie z bieżących składek. I nie z tego, że pożycza własnemu rządowi. CPP Investment Board inwestuje w papiery wartościowe na całym świecie – w tym również (niemal 20%) poprzez fundusze typu Private Equity. Efekty widać.

Krzysztof Rogalski

PS. Jak będzie zainteresowanie to będzie dalsza część. A jeszcze lepiej jeśli będzie dyskusja. Bo jakoś tak mało ostatnio dookoła inteligentnych dyskusji w realu. Ale nie ronbię sobie zbytnich nadziei.

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Gospodarka