Wszyscy, albo prawie wszyscy, debatują ostatnio o jutrzejszej debacie. Jak to w Polszcze zwyczajem bywa, każdy dokładnie już wie, kto co i jak powie i dlaczego też wie. Otóż i ja też wiem, i się tą wiedzą z Państwem podzielę, na chwilę odkładając na bok podskórne przekonanie, że wart Pac pałaca a pałac Paca.
Oto Ryszard Petru już wie, że jakby przyszedł to miałby powiedzieć tak. A on chciałby powiedzieć nie, więc nie przyjdzie. A ja wiem, że gdyby przyszedł to stać byłoby go najwyżej na pozaparlamentarny filibuster (tu jest definicja).
Nie przyjdzie prof. Rybiński. Bo podobno ma konflikt terminów i inne rzeczy do roboty. Nie przeczę, może nawet mieć ważniejsze rzeczy do roboty, nie tylko inne.
Nie przyjdzie dr hab. Balcerowicz. Powinno się grzecznościowo napisać, że profesor, ale po pierwsze od dawna zajmuje się raczej zarabianiem pieniędzy niż działalnością naukową i nie napisał nic, co by uzasadniało przyznanie mu tytułu profesorskiego i wizytę w Belwederze (to zadziwiające, ale w tym przypadku standard został dotrzymany). Od pewnego czasu krytyk polityki finansowej rządu. Prawdopodobnie od czasu kiedy został członkiem rady nadzorczej think-tanku pod nazwą Breughel. Przychodzić nie musi. Wszyscy wiedzą, co powie.
Iluś tam innych nie przyjdzie też, w tym najbardziej nieprzychodzącym będzie mgr-mgr Jan Vincent, zwany Rostowskim. W sumie nie dziwota, bo urzędujący minister nie powinien włóczyć się po debatach urządzanych przez opozycję. Nie powinien też wysyłać rozwalaczy (to się jeszcze okaże).
Oczywiście uświadomiona większość (blogerska zwłaszcza) uważa, że „dopuszczone” będą tylko peany pod adresem autora (w domyśle dr Kaczyńskiego, choć to pewnie zupełnie nie on, ale o to mniejsza) i że program polega tylko na podwyżkach podatków. Być to nawet może, jednak chciałbym zwrócić uwagę na parę mało istotnych szczegółów:
- Niemiłosiernie nam rządząca junta uważa, że podatki po prostu „jak trzeba” to „się podnosi” i już. Pisanie programów to marnowanie czasu.
- Niezależnie od tego, co w tym programie będzie (a że będzie populistyczny, lewicujący i „pro-państwowy”, to wiadomo nie od dziś), nareszcie ktoś (jakaś siła polityczna) chce „narodkowi” i „maluczkim” wytłumaczyć nieco dokładniej, nawet jeśli ustami swoich utytułowanych ekonomicznie zwolenników, co ma na myśli. Bardzo się z tego powodu cieszę.
- Istnieje pewne, niewielkie wprawdzie, jednak istnieje prawdopodobieństwo, że dyskusja nad programem gospodarczym będzie właśnie tym. Dyskusją. Wymianą poglądów. A nie dyskusją w stylu GieWu- „skoro tu jestem to nie muszę otwierać gęby bo widać, że popieram, a jak nie przyjdę to widomy znak, żem 125% przeciw”
- Pozytywnie oceniam projekt uproszczenia ustaw podatkowych (o czym zresztą PiS mówi od dawna). Co prawda sztuka nie w skróceniu ich tekstu o 200 stron, czyli z 400 do 200, ale w skróceniu o te „drugie 200”, tj. z 200 do 1 strony. A tak w ogóle diabeł tkwi w interpretacji (która może być inna w Białymstoku a inna w Szczecinie, i obydwie Izby Skarbowe mają rację) i w przepisach wykonawczych.
- Bardzo podoba mi się projekt, aby w ramach ulg prorodzinnych (progresywnych, co dodatkowym plusem) nie „dawać” ale „nie odbierać”. Przytomne.
Co prawda, trudno się nie zgodzić z @rosemannem. PiS państwa nie naprawi. Co nie oznacza, że ma nie próbować. No i ponieważ od rządzącej junty programu się nie doczekam (ponieważ to śmierdzące lenie, działają tylko reaktywnie, a w ekonomii oznacza to, że dokładnie wtedy kiedy jest już za późno) więc ciekaw jestem chociaż co o tym myśli opozycja. Co nie oznacza, że wsłuchuję się w dyrdymały Ruchu P. Odwrotna pozycja to jeszcze nie opozycja, jak rzekł klasyk.
Reszta wyjdzie w tzw. praniu. Ja po prostu jestem ciekawy,ale ponieważ jestem ciekawy faktów uprzejmie bym prosił, aby ci co już wiedzą, co zdarzy się na konferencji w poniedziałek nie dzielili się ze mną tą wiedzą dzisiaj tj. w niedzielę. Z dwu powodów:
- Zepsujecie mi Państwo niespodziankę
- Uważam, że używanie „środków rozszerzających świadomość” w niedzielę jest wbrew dobremu obyczajowi. Już nie mówiąc o tym, że jest tak samo głupie jak w inne dni tygodnia.
Pozdrawiam serdecznie, cudów się nie spodziewając:
Krzysztof Rogalski
PS. Mam pytanie - może ktoś wie, co stało się z brakującymi latami życiorysu J.V. Rostowskiego? Kończy mianowicie LSE w 1975 r, a potem nagle wypływa jako wykładowca UCL w 1988. Zagadkowe, n'est ce pas?
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka