Powstali 43 lata temu. Mniej więcej tak samo jak ja☺.
Nigdy nie zostali wielkim bandem. Zajęło mi jakieś 36 lat, żeby o nich usłyszeć, następne 7 lat, żeby o nich napisać. Wydali raptem dwie płyty, podobno byli wspaniałym zespołem koncertowym. Po wydaniu pierwszej płyty (1969, reedycja na CD 2003) przeszli, zwykła koleją tych o krok od sławy serię odejść i rozłamów. W 1974 – 1975 roku odechciało się im grać pod własną nazwą i spędzili rok w trasie jako Vince Crane Atomic Roosters (niektórzy z nas mają jeszcze gdzieś ten wydany za komuny winyl, ale to płyta z 1980 roku, bardzo dziwna kompilacja w dodatku, i Sam Apple Pie tam nie ma). Cicho i spokojnie „polegli” gdzieś w końcu lat 70-tych, na końcu nazywając się The Vipers.
Mój ulubiony kawałek, Winter of My Love wklejam w komentarzu (bo coś nie idzie mi wklejanie w samą notkę…). Podobno wtóry, ani się umywa do Greenowskiego Fleetwood Mac. Ale ja lubię to co lubię. A najbardziej, proszę Państwa, lubię te piosenki, co to je już kiedyś słyszałem…
Krzysztof Rogalski
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości