Sowieccy i niemieccy generałowie (m.in Guderian i Kriwoszein) ustalający przebieg linii demarkacyjnej (domena publiczna)
Sowieccy i niemieccy generałowie (m.in Guderian i Kriwoszein) ustalający przebieg linii demarkacyjnej (domena publiczna)
Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
907
BLOG

Agresja Sowietów 17 września 1939 – analizy zabronione?

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 9

 

Ponieważ wszyscy naokoło znów piszą o jakże pasjonującym temacie lemingów albo jakże pasjonującym temacie kolejnych „taśm prawdy”, ja napiszę o czym innym. Przede wszystkim z powodu niskiego potencjału intelektualnego jednej i drugiej dyskusji, opisujących co najwyżej wybrane symptomy problemu.

Natomiast dość ważna dla zrozumienia najnowszej historii Polski sprawa – wojna polsko-bolszewicka (nigdy nie wypowiedziana i nigdy nie zakończona) zbywana jest stwierdzeniami na poziomie „jak weszli to i zajęli, to arcybolesna prawda”. Paralela jak najbardziej zamierzona.

Nie mam zamiaru dokonywać analizy wydarzeń, tylko zwrócić uwagę na pewien publicystyczno-publikacyjny fakt.

Otóż opisów tego, co działo się na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej pomiędzy 17 września a 4 października 1939 roku jest już dosyć sporo. Analiz za to żałośnie mało. Dla porządku pozwolę sobie wymienić te najważniejsze, najlepiej przygotowane:

Pierwsze miejsce należy niewątpliwie do prof. Ryszarda Szawłowskiego (ps. Karol Liszewski), autora trzytomowej monografii, będącej przede wszystkim zbiorem dokumentów i relacji, z niewielkim dodatkiem komentarzy autora (niewielkim w stosunku do rozmiarów 550-stronicowej monografii), która miała do tej pory cztery wydania: 1986 (Londyn) oraz 1995, 1996 i 1997 (Wydawnictwo Antyk, raczej niszowe – to ocena możliwości wydawniczych i siły finansowej a nie przekazywanych treści).

Drugie – do pracy, a właściwie rozprawki Jerzego Łojka (200 stron, mały format, trzy wydania, ostatnie w 1990 r.). Prof. Łojek zajmuje się głównie aspektami politycznymi – zarówno w zakresie działań polskiego rządu (i ogólnie, establishmentu) bezpośrednio przed wybuchem wojny i w ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy jej trwania. Prof. Łojek miał, rzecz jasna, ograniczony dostęp do dokumentów, stąd też nie wszystkie fakty mógł znać i właściwie zinterpretować.

Ex aequo trzecie miejsce należy się następującym opracowaniom – Wiktora Krzysztofa Cygana „Kresy w ogniu - wojna polsko-sowiecka 1939” i jej uzupełnienie „Kresy we krwi” oraz Czesława Grzelaka „Kresy w czerwieni” (2008), „Wilno - Grodno - Kodziowce 1939” (2002), „Szack - Wytyczno 1939” (2001), które zawdzięczamy wydawnictwom Gryf i Bellona. Trzecie miejsce, bo nie są to całościowe monografie, ani tym bardziej analizy historyczno-polityczne.

Miejsce czwarte to Rajmunda Szubańskiego „17 września 1939 r.”. Dlaczego? Bo to zaledwie „żółty tygrys”. Nie mam zamiaru deprecjonować tutaj p. Szubańskiego, ale jego miejsce w polskiej militarnej historiografii wyznaczają, wg. opinii fachowców, „Krótki zarys działań wojskowych na wschodnich terenach Rzeczpospolitej we wrześniu 1939 r.” (nie czytałem, więc nie klasyfikuję) i „Polska broń pancerna w 1939 roku”, a nie ta mała książeczka.

Troszkę to mało jak na kampanię w wyniku której straciliśmy 50% terytorium Rzeczypospolitej, a co najmniej 250 000 polskich żołnierzy dostało się do niewoli (wydostało się z niej co najwyżej ok. 50 000), jako jej pokłosie kolejne setki tysięcy żołnierzy, policjantów i po prostu obywateli Rzeczypospolitej straciło życie. Nie będę wspominał nawet o dobytku i nieruchomościach, bo to wręcz śmieszne w kontekście agresji bolszewickiej.

Nie widzę więc poważnej, naukowej dyskusji o tym, co wydarzyło się w ciągu tych dwu – trzech jesiennych tygodni w Polsce (nie tylko na Kresach, w końcu przecież i Białystok znalazł się po tamtej stronie). Widzę natomiast skutki jej braku. Widzę niewiedzę i negację wiedzy na temat tych wydarzeń, kulminującą się w „kursie na zbliżenie z Rosją”, kampanii oskarżeń o „rusofobię”, a w końcu totalne niezrozumienie czym naprawdę była II Wojna Światowa (o ile istniało coś takiego – ja sam jestem bliski poglądowi o Drugiej Wojnie Trzydziestoletniej 1914 – 1945, lub być może była to Pierwsza Wojna Globalna 1931 – 1949).

Oczywiście, zakłamanie jest globalne i nie ogranicza się tylko do Polski. Ale czyż trzeba przyjmować standard minimum w badaniach historycznych, które w końcu są naukowymi? Nie można przecież. Standard minimum w fizyce teoretycznej prowadzi nas do…? A w medycynie? A w socjologii?

Paradoksem jest, że rządzą nami, mniej lub bardziej nieudolnie, historycy – których to rządy są chyba wynikiem selekcji negatywnej. Na pewno nie można liczyć, że nie będą drugi raz popełniać tych samych błędów. Większość już, przy aklamacji i aplauzie nawet ignorantów i ignorabimów, popełnili.

Krzysztof Rogalski

PS. Jak zwykle, nie liczę na zbytnie zainteresowanie notką. Zapomniałem dać w tytule słowo „leming”…

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka