Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
262
BLOG

PIERWSZOMAJOWY TEST. ZDANY OCZYWIŚCIE PRZED TERMINEM.

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 0

 

Premier Bolandy, Musk był w nastroju niewesołym. Denerwowała go opozycja, denerwował go wierny przeciwnik wspomagający Smażywieprz, denerwował go nawet wierny ogrodnik, Pinky. I jak tu w takim podłym, psim nastroju grać w piłkę?

Zbliżał się całotygodniowy weekend, naród Bolandy szykował się do, ostatniego już prawdopodobnie, wielkiego grillowania. Z okazji grillowania Musk wynegocjował z szefami karteli spożywczych obniżenie ceny jednego kilograma najpodlejszej kiełbasy do poziomu ceny jednego litra benzyny. Albo tak mu się wydawało. Zapomniał, że ci sami bossowie mieli również wpływy na rynku paliwowym i zdecydowali się zastosować literę raczej niż ducha z trudem osiągniętego (za cenę wprowadzenia zakazu handlu w sklepach o powierzchni niższej niż 1000 m.kw. w czasie długiego weekendu I sprzedaży po preferencyjnej cenie pakietu 75% udziałów w przedostatniej elektrowni) konsensusu. Więc kiełbasa będzie po 8,88 zł. I paliwo też. Dlatego Musk zgrzytał zębami i szczerzył kły w zaciszu swojego gabinetu. W dodatku wino się kończyło a jego ulubiony sklep z winem i cygarami miał grubo poniżej 1000 m.kw. Nadrabiał wprawdzie niewielką powierzchnię bardzo wysokimi marżami ale kto by tam się przejmował takimi drobiazgami. W Prukselli pewnie jest jeszcze drożej, trzeba się przyzwyczajać.

Kopnąwszy z przyzwyczajenia kilka razy we framugę, ciężko opadł na fotel. Machinalnie sięgnął na leżące od miesięcy na małym stoliku „Moje Boje”, autobiografię generał Jawohlskiego. Zdmuchnął nagromadzony kurz i otworzył na chybił trafił. Przeczytał:

„Polska Rzeczpospolita Ludowa znajduje się obecnie w skrajnie trudnej sytuacji. Główne zadanie polega na tym, aby wzmocnić zaufanie społeczeństwa do PZPR i organów państwowych. Także w przyszłości partia musi być gwarantem socjalistycznej Polski. Dotyczy to zarówno własności społecznej, własności prywatnej, określonych form współdziałania, jak i innych kwestii. Najważniejsze pytanie brzmi: jak społeczeństwo będzie popierać partię?”

Zadumał się. Te głębokie słowa jego mentora i mistrza (czyż nie utrzymał on władzy przez lat ponad 10? I to wbrew sondażom – zresztą kto wtedy robił jakieś sondaże? – wbrew prognozom mędrków! A jak wspaniale ukrywał swe uczucia za murem nieprzeniknionym ciemnych okularów! Ech, kiedyś to byli politycy!) odzywały się echem w jego głowie… „jak społeczeństwo będzie popierać partię? Popierać partię? Partię? …Artię? …Ę?”

Nagle zerwał się na równe nogi. To było takie proste! Stan wyjątkowy! Należy wprowadzić stan wyjątkowy! A nawet wojenny! Otworzył drzwi na korytarz. Jego wierny Pinky, zmorzony czuwaniem, drzemał na rozkładanym krzesełku rybackim naprzeciwko. Przecierając oczy rozprostował się.

- Musk? Ty jeszcze na nogach?

Na chwiejnych nieco (w końcu dwie butelki wina poszły), ale na nogach był Musk. A jego mózg pracował z niebywałą, jak na niego, szybkością.

- Pinky, sprowadź mi zaraz tutaj rewidenta armii, nadinspektora policji i Wujka Djadję, to znaczy pręży dęta… Ale już!

- Tak jest, Musk, już lecę!

Za chwilę był z powrotem.  

- Generalny Rewident Gąsior i nadinspektor Miernywiernik są już w drodze. Tylko wujek… znaczy pan prezydent powiedział, że takie wzywanie po nocy nie licuje się z jego godnościom osobistom a w ogóle to on ma jutro z rana polowanie zaklepane razem z Klubem P(olskiego) Rezydenta i podobno piękne łosie mają zagonione… Jednym słowem, nie będzie go!

- Dobra – rzucił Musk – musimy się, ten, znaczy zorganizować bo czarne sotnie nam grożą destabilizacją i zdradą narodową. Najlepiej oczywiście, jak już powiedziałem, odciąć zdecydowanie tych agentów przyjaznego mocarstwa od tej tuby medialnej, złowrogiej i wszechogarniającej, od tego narzędzia propagandy natrętnej, wciskającej się wszystkimi szparami do naszych domów i grillowisk, od szatańskich kłamstw trzeba społeczeństwo uchronić! I dlatego właśnie…

- Panie premierze – przerwał rewident naczelny armii – to jak, zamykamy Radio Mamrot i Gazetę Bulandzką Co Wtorek?

- Nie, nie, nie, nie – wkurzył się Musk, aż musiał zerwać Pinkiemu marynarkę i wytrzeć w nią lakierki – chodzi o trybunę…

- Trybunę chce pan zamknąć? – dziwił się nadinspektor – ale przecież w niej to ci czerwoni piszą, co to ich już tak mało jest i ten, znaczy oni już wyprowadzili i sztandar i pieniądze…

Nie!!! – premier wkurzył się ponownie – Sejmową trybunę! Zamknąć, zabrać, zakazać!!! Natychmiast!!! Czołgi!! Na ulicę!! Odwody zmotoryzowane!! LRAD-a dawać!! Gaz na ulicach!! Rękę podniesioną na maszynę z lodami my w tę maszynę wkręcimy!!! Od rana do nocy ma być we wszystkich programach informacyjnych i publicystycznych tylko Stefan!!! I leć mi kupić czarne okulary, Pinky! Ale już!!!

* * *

Wychodząc z Pałacu Namiestnikowskiego nadinspektoru i rewident generalny dzielili się niewesołymi spostrzeżeniami.

- No i jakie ja mam te czołgi na ulicę wyprowadzić? Te stare ruskie czy te Leopardy co to do nich nie mamy części bo się kontrakt serwisowy skończył? Kto to przepcha? Przecież ja mam tylko służby tyłowe a jedyne co jest na chodzie to kuchnia polowa, a i ona odkomenderowana do dyspozycji pręży dęta Wujka, żeby sobie jutro z rezydentami bigosik upichcili po polowanku…

- A ja co mam zrobić? Przecież tego LRAD-a kupiliśmy bez tego no… tych przetworników piezoelektrycznych…

- Jak to bez? A wolno tak?

- Pewnie że wolno bo wiesz, przetarg jest przetarg a miał wygrać ten co mu Kaźmirz doradzał, no to jedyny sposób żeby wygrał to kupić bez.. No wiesz najlepsze praktyki, tak jak kolej co to kupiła Pendolino bez pendolino… To co zrobisz z tymi czołgami?

- No… jest ten prototyp, co go w Instytucie zrobili, tylko wiesz, on jest z takiego miękkiego metalu i nie ma elektroniki ani systemów uzbrojenia…

- No to załatwione, ustawisz go tak żeby Musk go z okna widział, dasz koksownik… Koksowniki masz, no nie?

- Na działce… Ale da się przywieźć… Nie przesadzamy? Koksowniki w maju?

- No że dbamy o naszych chłopców w przypadku ataku zimna… Wiesz, sprawne, przygotowane na każdą ewentualność państwo..

- Ale co z tym stanem wojennym? Czym ja zatrzymam ludzi jak zaczną protestować? Do cholery, to moje wojsko pewnie się prędzej do nich przyłączy, żeby nie ryzykować, że dostaną w łeb…

* * *

Uradzono więc, że stan wojenny i odcięcie złowrogich pachołków opozycji, a zwłaszcza Antoniego Małodobrego, od trybuny sejmowej nastąpi w nocy z 30 kwietnia na 1 maja. Przewieziony z cała ostrożnością na kolejowej platformie (z prędkością 30 km/h, na więcej nie pozwalał stan torów, został pieczołowicie ustawiony naprzeciwko okien gabinetu Muska. Rankiem , pierwszego majowego dnia, Musk kontemplował więc z okien swojego gabinetu przysadzisty, złowrogi kształt, zakończony matowym, fallicznym kształtem lufy zwieńczonej hamulcem wylotowym (matowym, bo lufa była drewnianym drągiem, pociągniętym farbą maskującą. Kiedy, wraz z upływem godzin i francuskiego wina, dzień zaczął ustępować miejsca wieczorowi, Musk zauważył tu i ówdzie unoszące się nad miastem kolumny dymu.

- Walczą ze złowrogą sektą nienawiści – pomyślał. W istocie były to produkty uboczne spalania brykietów grillowych a charakterystyczne trzaski nie były wcale odgłosami strzelaniny a jedynie pękającego flaka na tłustej, skwierczącej na ruszcie kiełbasie po 8,88 zł. Ale Musk nie wiedział tego. Widział również, przynajmniej oczami swojej wyobraźni, dzielnych policjantów odpierających mocherowy tłum, kłębiący się za barierkami. W rzeczy samej, kilkadziesiąt osób powodowanych ciekawością podeszło do zagradzających Królewski Trakt barierek, wypytując się o pochodzenie i przeznaczenie dziwnego, stojącego na środku jezdni pojazdu. Funkcjonariusze, a zwłaszcza nieliczni wojskowi, przede wszystkim kapitanowie i majorowie z wystającymi „piersiami marynarskimi” i wąsami, chętnie informowali ciekawskich o przyszłych prawdopodobnych danych technicznych i osiągach prezentowanego prototypu… Ciekawscy potem rozchodzili się w kierunku ogródków z piwem i ustawionych na balkonach grillów…

Pierwsza noc wojskowego porządku w Bulandii minęła… jakby bez świadomości wprowadzenia środków nadzwyczajnych. Chociaż, stwierdzić należy, ze we wszystkich kanałach telewizji publicznej (łącznie z TV Religia) i telewizji zaprzyjaźnionej (łącznie z kanałem pod nazwą „Stajl i Lans”), Stefan Dziurarz tłumaczył wszystkim swoim licznym interlokutorom, że wobec przerażającej zdrady, niebotycznej wręcz bezczelności opozycji oraz nieomal pewności, że wszyscy oni są płatnymi pachołkami przyjaznego sąsiedniego mocarstwa oraz niepłatnymi pożytecznymi idiotami zaprzęgniętymi do rydwanu obcego, choć nie wrogiego, dalekiego mocarstwa, zostaną poczynione kroki i „może polać się krew”… Telewidzowie, widząc Stefana, albo nerwowo przerzucali kanały, by znaleźć powtórkę programu „Przyszli celebryci a myśmy nieumyci” albo chociaż „Na niedobre i najgorsze”. W braku alternatyw (bo Stefan był wszędzie) wyłączali zrezygnowani telewizory albo ściszali je do minimum. Szczęśliwi posiadacze odbiorników przystosowanych do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej z ulgą właczali kanał TV RADIO CIPCIA albo DISCO BULO_BULO.

* * *

Przez następnych siedem dni Musk budził się z radosną pewnością całkowitej stabilizacji i poczuciem, bohaterskim wręcz poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Dymy nad miastem stawały się coraz rzadsze, około czwartku – piątku aktywność grillowa zamarła, więc Musk zakonkludował, że walki z rebeliantami i konfederatami, którzy głosili te wszystkie nienawistne hasła, powoli się kończą – rzecz jasna zwycięstwem strony rządowej. Jednocześnie, od strony kosztowej, sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, nadinspektor i rewident naczelny prowadzili coraz bardziej nerwowe rozmowy

- Te nadgodziny mnie wykończą! Już przekroczyłem dwukrotnie budżet resortu a dopiero czwartek! Wincenty mnie zaj…, kiedy się dowie. Dobrze, że go tu nie ma, że sobie ogląda te swoje kamieniczki czynszowe w Portsmouth czy tam Poughkeepsie…

- Ty, ja już nawet koksu do koksowników nie mam. Wszystko wyszabrowali i zużyli na grilla a ropę z czołgu wymienili na kiełbasę. Czas kończyć tę zabawę. Tylko jak my się z tego wyślizgamy? Masz jakiś pomysł?

- W sumie to mam… tylko musiałbyś zadzwonić do Admirała!

- Co? Do tego buca? Tego skórkowanego… Po co?

- Potrzebujesz Formozy.

- A co? Grom niedobry?

- Chodzi o to, że to będzie raczej taka… ziemnowodna operacja. Kanałami znaczy trzeba będzie. Pod Pałac Namiestnikowski… i opróżnić Muskowi piwniczkę. Następnego dnia po tym jak mu się skończy wino odwoła ten cały idiotyzm, my sobie uprzątniemy barierki, ty zabierzesz czołg…

…Akcja przebiegła bez zakłóceń w nocy z piątku na sobotę…

* * *

W niedzielę, smętnie patrząc na dno ostatniej butelki (jak to się stało, że piwniczka tak szybko została opróżniona?), Musk skonstatował, że eksperyment w zakresie prawa i porządku musi się niebawem zakończyć. Pinky powiedział mu kategorycznie, że nie może odnowić zapasu bo po pierwsze niedziela, po drugie, wraz z wprowadzeniem stanu wyjątkowego, wprowadził również prohibicję. No tak, to był nieprzewidziany przez Muska efekt uboczny. Na szczęście, wtoczył się właśnie do jego gabinetu, swoim zwyczajem bez pukania, pręży dęt Wujek, zwany Djadją.

- Kiedy mówią mi. Że nie ma już u nas dobrych polowań. Wtedy mówię im. Żeby polowali z Rezydentami. Pełno wtedy. Jeleni i łosi. Bigosik znamienity. I Smażywieprz. Przywiózł wódeczkę Śnieżna Świnia. Znakomita do bigosiku. A ty tylko, Muniek, tą francuską zarazę? Zobaczysz wątroba ci zgnije. Zobaczysz. Spróbuj, przywiozłem ci… No co tam, jak łykendzik, odpocząłeś, odpocząłeś? Pinky, polej panom…

- No wiesz, ja tutaj stałem na straży, razem ze Stefanem, zagrożenie było, najwyższej wagi decyzje, sprawdzian ciężki, rozumiesz…

- Kiedy mówia mi. Że wypoczywać też trzeba umieć. To ja mówię ci. Że nie umiesz. Tak. Co to za złom tam przed Pałacem stoi?

- Eeee, z tobą to zawsze taka rozmowa… Tylko byś strzelal i strzełał i jadł i pił… No, polej jeszcze Pinky, jak pan dęt jeszcze coś ma…

* * *

W poniedziałek, kiedy walczący z kacem naród wykazywał swoją niską produktywność zatrudnienia na umowach śmieciowych, Musk szykował się do wieczornego przemówienia. Orędzie miało być krótkie i treściwe, podsumowywać ten trudny tydzień i w ogóle…

Tymczasem, prototyp czołgu powoli zbliżał się do Gliwic, jednostka komandosów do domu a Smażywieprz do wykwintnej garsoniery zakupionej ostatnio w stolicy…

„… i w tej ciężkiej dla państwa chwili, rozpoczęliśmy nasz próbny testowy tygodniowy stan wojenno-wyjątkowy. Aby zdławić pełzający rokosz i agentów przyjaznego sąsiadującego mocarstwa. Aby żyło się lepiej bo żarty się skończyły. I osiągnęliśmy rezultat! Oto przez tydzień żaden ze spienionych nienawiścią siepaczy nacjonalistycznych nie zbliżył się nawet do sejmowej trybuny. Podjęte środki były konieczne, choć ciężkie. Tak wielkie jednak, jak wielki jest ciężar odpowiedzialności mojej. Ale państwo ten ciężki egzamin zdało! Zdało doskonale i przed terminem! I oto jest miara naszego sukcesu i prawdziwy dowód naszej przynależności do wielkiej wspólnoty ugrofińskiej…”

Przeciętni Kowalscy wzruszali ramionami… O co właściwie temu Muskowi chodzi? Przecież przez vten tydzień absolutnie nic się nie działo! Piliśmy piwko i rozpalaliśmy grille. I tylko tam na Królewskim Trakcie jakiś film kręcili czy coś… Kolejno przełączali odbiorniki na Eurosport…

Krzysztof Rogalski

PS. Oczywiście, wszystkie postaci są fikcyjne. Co do jednej. Bo przecież żaden z obecnych premierów nie zostałby na długi weekend w pracy, prawda? Tylko Pinky i the Brain…

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka