Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
352
BLOG

Dlaczego w Europie zwykle wygrywa tzw. lewica?

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 0

 

Napisałem w tytule „tak zwana” lewica, ponieważ ostry podział na lewicę i prawicę dawno stracił rację bytu. Na przykład w USA nazywanie demokratów „lewicą” a republikanów „prawicą” jest absurdem. Również dlatego, że tradycje ich parlamentaryzmu nie znają Stanów Generalnych, a ich rewolucje i wojny domowe (tak samo zresztą jak znakomita większość interwencji w XIX i XXI wieku) miały podłoże ekonomiczne.

Jest jednak pewna zasadnicza różnica pomiędzy stosunkami na prawej i lewej stronie sceny politycznej. Jest ona tego rodzaju, że „po prawej” liberał (w europejskim rozumieniu) i konserwatysta  będą się różnić bardziej i głośniej niż po lewej socjaldemokrata i komunista. To zrozumiałe i wytłumaczalne, zaraz do tego wrócę, jest jednak jeszcze różnica druga. Otóż, tradycyjnie od co najmniej 1945 roku druga strona Sali, ci siedzący po lewej stronie krzesła przewodniczącego, wmawiają, dość skutecznie wszystkim, że np. partie faszystowskie i quasi faszystowskie to partie prawicowe. Wrzucają również do prawicowego wora narodowych demokratów, nie przejmując się logiką ani faktami (takimi na przykład jak program ekonomiczny endecji, czy też jej stosunek do wolności indywidualnych i życia społecznego, czy też współpracy endeków – jednostek, ale znaczących – z komunistami). Sami natomiast, „po lewej” zawiązują sojusze skuteczne i szerokie, służące realizacji celów ściśle politycznych, zwalczające przeciwników zazwyczaj metodami Blitzkriegu.

Dlaczego tak się dzieje?

Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta, acz składa się z wielu części.

PO PIERWSZE: Leży ona w przyswojeniu sobie Hobbesowskiej zasady, iż posiadamy „prawo” do spełniania swoich zachcianek i życzeń i że droga jaką do tej realizacji dojdziemy jest obojętna – czyli że cel uświęca środki. A lewica chce władzy. No i oczywiście jeszcze Gleichschaltungu, no ale to już po zdobyciu władzy.

PO DRUGIE: W ateizmie i antyteiźmie (i kulcie „rozumu”) leżących u podstawy wszelkich ruchów „lewicowych”. Oczywiście, nie atakują WSZYSTKICH religii NARAZ, tylko takie które wyznają przeciwnicy polityczni.

PO TRZECIE: Im bardziej na lewo stoi dana grupa chcąca przejąć władzę, tym bardziej jest ona skłonna do zawierania doraźnych sojuszów ze wszystkimi – z reguły tylko po to, aby potem, po okrzepnięciu, ostrzegawczym strzałem w potylicę pozbyć się koalicjanta.

PO CZWARTE: Ponieważ świadomość jest określana przez byt, nie ma więc wartości absolutnych a co za tym idzie, takie narzędzia jak kłamstwo, pozorna zmiana frontu, dezinformacja, maskirowka czy też po prostu ordynarne fałszowanie rzeczywistości są rzeczami absolutnie normalnymi, dopuszczalnymi i nie dyskwalifikują, przeciwnie, autorów takich manewrów należy podziwiać za „umiejętność znajdowania konsensusu – płaszczyzny porozumienia – pragmatyzm, etc.”

W tej sytuacji trudno jest mi się dziwić, że niemal wszyscy wrzuceni do prawicowego wora, od narodowych demokratów do ultramontanów i monarchistów opuszczają bezradnie ręce. Po prostu nie są w stanie mierzyć się z tym morzem hipokryzji i kłamstwa, połączonego z zaklinaniem rzeczywistości.

Oto przykład takiego kłamstwa wielokrotnie złożonego:

„Od 1989 roku w Polsce następują LIBERALNE reformy, które doprowadziły w rezultacie do utworzenia prężnej GOSPODARKI RYNKOWEJ, znacznego napływu KAPITAŁU ZAGRANICZNEGO a w rezultacie osiągnięcia przez Polskę pozycji 19 największej gospodarki w świecie i wejścia do ekskluzywnego grona krajów OECD oraz znacznego wzrostu poziomu życia obywateli”.

Niby prawda. Ale same kłamstwa.

Jedyną nadzieją (o ile nadzieją można to nazwać) mieszkańców prawicowego worka jest fakt, iż owi „lewicowi” demiurgowie nie mają absolutnie żadnego pojęcia o zarządzaniu organizmami gospodarczymi (no, większymi niż jednoosobowe „przedsiębiorstwo”) a zarządzają państwami i związkami państw. Jako że natychmiastowa dostępność przyszłych korzyści jest w ich mniemaniu celem nadrzędnym (Hobbes) a odpowiedzialność za własne działania jest pojęciem sztucznym, a więc oryginalnie nie istniejącym i stojącym w sprzeczności z „prawdziwą naturą człowieka” (Rousseau), znajdują tylko jedną drogę zaspokajania swoich zachcianek – a również tylko jedną drogę zaspokajania czy to rzeczywistych potrzeb czy to zachcianek społecznych – kradzież i wymuszenie. Od innych obywateli lub też od „przyszłych pokoleń”. To ostatnie jest szczególnie modne – nienarodzony wnuczek raczej nie „odwinie się i w mordę da”.

Jednak wydaje się, że w 2012 roku zdolność państw europejskich do okradania swoich mieszkańców oraz ich dzieci jest niemalże wyczerpana. To daje nadzieję pomimo szerokiego stosowania przez tych co „szczęśliwie” się na zewnątrz worka prawicowego znaleźli techniki opisywanej już przez Hayeka w „The Road to Serfdom”: aby zdobyć grupę wiernych, wręcz fanatycznych popleczników trzeba:

Pójść pomiędzy ludzi sfrustrowanych i zestresowanych (urzędnik, przedstawiciel handlowy z głupim szefem, tenże szef – on też ma głupiego szefa – jednym słowem ludzie wielkich biurokracji, do tego dołożyć ludzi z małych miast, o gorszym starcie życiowym, o niższych ambicjach) i wmówić im, że to właśnie oni stanowią forpocztę i są absolutnie wyjątkowi – i że pozycję ta stracą w przypadku zmiany władzy politycznej

Odwołać się do prymitywnych instynktów negatywnych – to znaczy znaleźć grupę (lub ja stworzyć), która jest „winna” – czy to będą cykliści, Żydzi, przedsiębiorcy czy kaczyści. Najlepiej zrobić tak, aby owa grupa wrogów jednocześnie miała cechy wszystkich z tych grup, nie będąc DOKŁADNIE żadną z nich, ale żeby NA PEWNO zawierała wszystkich wrogów politycznych.

Kontrolować lub ściśle współpracować z mediami oraz z tymi którzy mogą dostarczyć kapitału, oferując im rozliczne przywileje i koncesje, jednocześnie twórczo wychowywać małe grupki i pojedyncze jednostki na „konstruktywna opozycję”, udają jednocześnie, że grupki te są i „z prawej” i „z lewej” strony. W ten sposób generalnie zyskujemy opinię zrównoważonych centrystów, niezależnie od tego, co rzeczywiście robimy.

A co robią ci wrzuceni do prawicowego wora? Ponieważ są wrzuceni na zasadzie „bo tak mi jest wygodniej” niż na zasadzie rzeczywistej wspólnoty idei ( nie INTERESÓW, broń Boże) zaczną oczywiście od pokłócenia się ze sobą, poodcinania jedni od drugich i generalnie od wielkich burz w szklance wody. Dlaczego? Dlatego bo dla właśnie tej grupy ludzi włożonej do worka jedna co najmniej rzecz będzie wspólna i ważna: POSIADANIE IDEI. Zazwyczaj dość jasno sformułowanej i rzadko dopuszczającej odstępstwa. Stąd i kłótnie, i podziały.

Na szczęście w tym worku, czego nie potrafią i mam nadzieję nigdy nie zrozumieją rządni władzy bezideowi faszyści lewostronni, nie jest i nigdy nie będzie, tak jak w opowiadaniu Lema (cytuję z pamięci więc może wyjść trawestacja nie cytat):

„I byli Paciorkici którzy zajmowali się wyrabianiem świai i Poklepcyci, co zajmowali się wychwindrzaniem byle czego […] I pobili się Poklepcyci z Paciorkitami o świaję i już ich nie było…”

Bo idee są jak dupy. Trzeba je po prostu mieć. W przeciwnym razie nawet zostanie premierem nie może nikomu zapewnić zostania człowiekiem (chociaż BEZ idei łatwiej premierem zostać). Bezideowy faszysta na Berlaymont, rue de la Loi, 200, 1040 – Bruxelles to wciąż tylko część człowieka. Chociaż każdy z nich pewnie by się oburzył, gdyby mu w twarz zarzucić brak IDEI.

Dlatego właśnie w Europie z reguły wygrywa „lewica”. Bo tak jest wszystkim łatwiej. Ale oczywiście w momencie kiedy do …ucha zacznie nalewać się woda, natychmiast zacznie ona rozglądać się komu by tu wcisnąć ten gorący kartofel. Pomrukiwanie w niektórych, co bogatszych landach w Niemczech świadczy o tym, że ziemniaki już, droga gospodyni, dochodzą…

Nie wiem tylko, czy to będzie oznaczało jakąkolwiek szansę dla tego niezbyt rozwiniętego (i gospodarczo i intelektualnie) kraju pomiędzy Odrą o Bugiem…

Krzysztof Rogalski

 

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka