Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
1153
BLOG

Bank Pobożny – czy jest potrzebny dzisiaj?

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Gospodarka Obserwuj notkę 11

 

Pochodzenie i początki

Banki pobożne są z nami od Średniowiecza. Ruch zakładania Monte di Pieta czyli właśnie banków, a raczej lombardów pobożnych, udzielających niewielkich pożyczek (z reguły bezprocentowych, lub o procencie dobrowolnym, składanym w formie ofiary pobożnej) pod zastaw ruchomości (jedynym warunkiem było uprawdopodobnienie własności zastawianej rzeczy) rozpoczął się w drugiej połowie XV wieku. Nie da się ukryć, ze traktowany był jako swoista alternatywa dla biorących procent lichwiarzy (np. tradycyjnie parających się interesem pożyczkowym Lombardów) i sposób na prowadzenie usług bankowych bez łamania zakazu parania się lichwą (który i tak obchodzony był od początku XIV wieku przez rzeczonych Lombardów). Pierwszy taki bank, a raczej kasę lombardową, czy pożyczkową stworzył… Piotr Skarga w 1587 r. w Krakowie (jak z tego widać jasno Skarga-Pawęski to nie tylko „oślepiony nietolerancją religijną krzykacz” jak postrzegają go ateiści, a przede wszystkim przedstawiciele innych niż katolickie odłamów chrześcijaństwa (rzecz jasna nie wszyscy), ale też i człowiek praktykujący własne nauki, i to skutecznie).

Tym bardziej, że bank Skargi urósł w ciągu niewiele ponad 70 lat tak, że w czasie „potopu szwedzkiego” miasto Kraków potrafiło się w nim zapożyczyć na kontrybucję, a raczej okup, który uchronił je od splądrowania przez wojska Karola Gustawa.

Bank ten przetrwał do 1948 roku Dlaczego tylko do 1948 r., jest raczej oczywistym, lecz Arcybractwo Miłosierdzia, jego instytucja zarządzająca działała aż do 1960 roku, kiedy to decyzją R.M. Krakowa zostało rozwiązane a jego nieruchomości, ruchomości i zasoby pieniężne oraz papiery wartościowe zostały skonfiskowane. Pomimo restytucji Arcybractwa w 1989 r. i uznania decyzji z 1960 roku za nieważną i nieprawną, ani złotówka rzecz jasna zwrócona nie została, zwykła w III RP rzeczy koleją. Ponad 350 lat jego historii, w różnych kolejach i zawirowaniach dziejowych, świadczy, iż był instytucją potrzebną i spełniająca swoje „statutowe” (bo każda Monte di pieta miała swój „statut” i określone zasady działania – procedury udzielania kredytu, jak każda prawdziwa instytucja pożyczkowa) cele. I że był potrzebny, a co najważniejsze, przynależność do grona darczyńców była traktowana jako prestiżowa. Pisze oto Gloger „w trzecim stuleciu, po r. 1884, zapisało się 929 mężczyzn i 36 sióstr. W roku tym liczyło bractwo członków żyjących 251, protektora, starszego i podstarszego, 12 radców i 14 wizytatorów, pełniących obowiązki bezpłatnie”. Widomy znak, że świadomość czynienia świadectwa przez m.in. wspieranie instytucji charytatywnych w wieku XVIII i XIX większa była niż dziś – choć zauważyć trzeba, iż paradoksalnie, dzięki większemu rozwarstwieniu społecznemu, niższemu poziomowi życia „zwykłych ludzi”, większe też były i możliwości. Spokojne, długie XIX stulecie (wszak obyło się bez większych konfliktów pomiędzy 1815 a 1914 rokiem) również sprzyjało rozwojowi takich inicjatyw. A dzisiaj?

Tante Piedad (Monte Nacional de Piedad)

Dzisiaj instytucja „banku pobożnego” lub „komory potrzebnych” działa z powodzeniem, w skali krajowej, w Meksyku. Jest to Monte Nacional de Piedad, zwana pieszczotliwie Tante Piedad (Ciocia Piedad). Działa zresztą nieprzerwanie od 236 lat. Zarabia na siebie, choć bierze niski, zaledwie 4% w skali miesiąca, w porównaniu do innych lombardów meksykańskich które oferują stopy procentowe na poziomie 12% miesięcznie (to może przerażać, ale przypominam, to jest Meksyk, któremu daleko jeszcze do Polski – GDP per capita w 2010 r. poniżej 10 tys. USD wobec trochę ponad 20 tys. USD w Polsce, i to jest biznes lombardowy, nie bankowy). Od 1878 roku udziela pożyczek hipotecznych, finansuje lub współfinansuje wiele inicjatyw skierowanych na poprawę jakości życia mieszkańców, od Meksykańskiego Czerwonego Krzyża do funduszy stypendialnych. Ma ponad 200 oddziałów i obraca równowartością niemal 250 mln złotych rocznie.

Warto zauważyć, że 95% klientów Nacional Monte De Piedad wykupuje zastawione przedmioty, a w przypadku kiedy zastawca wykupić go nie może i jest on sprzedawany na aukcji, nadwyżka nad kosztami obsługi wraca do niego.

Po co dzisiaj bank pobożny?

Wydawać by się mogło, ze w Polsce, w kraju z rozwiniętym systemem bankowym, bankowością spółdzielczą oraz systemem kas oszczędnościowo-pożyczkowych, miejsca na lombard „pobożny” już nie ma, lub jest on niepotrzebny. Osoby tak mówiące mają widocznie wadę wzroku i nie widzą reklam „kredyty bez BIK”, PROVIDENTa, innych lichwiarskich (roczna realna stopa oprocentowania w PROVIDENT wynosi powyżej 70%, wobec 20%-25% w „regularnych” bankach) parabankowych instytucji (np. viasms.pl, RRSO dla „szybkiej pożyczki” 500 zł na 1 miesiąc, wynosi 819%). Instytucje te żerują na ludziach bez kont bankowych – w Polsce kont bankowych nie ma 22% ludności a kontaktu z bankiem unika 34% mieszkańców, których nie stać na opłacenie członkostwa SKOK, bez stałego źródła zatrudnienia, na umowach śmieciowych, bezrobotnych wreszcie. Dla takich ludzi, często będących na krawędzi obszaru odrzucenia, polska wersja Tante Piedad jest rzeczywistą, tanią alternatywą. Chociażby po to, żeby, kiedy dostaną pracę, choćby i dorywczą, interwencyjną, na kilka miesięcy mieć te 200 zł na migawkę (przepraszam nie mieszkających w łódzkiem – na bilet miesięczny), na święta, na wyprawkę dla dzieci, które idą do szkoły. A „fanty” zazwyczaj mają. Rzeczy, które są ich własnością, które mają wartość a jednocześnie są dla nich na tyle ważne, aby chcieć je odzyskać. Zazwyczaj są uczciwi. Tylko ich „państwo polskie” nie nauczyło nie tylko jak zdobywać pracę i pisać CV, ale nie nauczyło żadnego zawodu ani jak pracę raz zdobytą utrzymać. Bo nasze szkolnictwo zawodowe jest w stanie agonalnym – za to „certyfikat” czegokolwiek można dostać łatwo, a czasem nawet tanio i darmo, „dzięki” pieniądzom z funduszy strukturalnych. Dopiero potem okazuje się, ze „certyfikatem” trudno się najeść. I lecimy do „przyjaznego” agenta parabanku. Te dwadzieścia kilka procent naszego społeczeństwa po prostu zasługuje na więcej. To jest na mniej. Odsetek i opłat.

A skąd pieniądze i ludzi?

Paradoksalnie, ale tutaj potrzebny jest ktoś, kto na poziomie miasta powiatowego lub wojewódzkiego (pardon, „regionalnego”, zgodnie z unijną nowomową) będzie lokalnym o. Rydzykiem. Bo istotą lombardu pobożnego jest zaangażowanie Kościoła, jego lokalnych struktur. A Rydzyk jest, moim skromnym zdaniem, organizatorem i menedżerem, któremu maleńtasy w rodzaju Palikota mogą co najwyżej buty zawiązywać lub glansować. Od tego nie uciekniemy, tutaj też jest szansa lokalnych struktur kościelnych na wywarcie rzeczywistego wpływu na lokalną społeczność. Tutaj jest szansa lokalnych działaczy społecznych, biznesmenów, zwykłych ludzi. Czy to dużo? Tak, dzisiaj to dużo, ale scentralizowana struktura państwa, redystrybuująca podatki i fundusze celowe ma po prostu za duże koszty funkcjonowania, a poza tym jest niewydolna. Co więcej, wystarczy spojrzeć za okno, żeby zorientować się, że za chwilę wielu, „centralnie fundowanych”, zapomóg, grantów, dotacji, kredytów preferencyjnych nie będzie. Państwo polskie pożyczyło już prawie 800 mld zł, a zgodnie z szacunkami np. Instytutu Sobieskiego, jeśli doliczyć niewykonane, zaległe transfery, zadłużone jest na ponad 2 biliony złotych. To ponad 200% PKB naszego kraju. Im wcześniej zaczniemy budować, „blisko gruntu” struktury pomocy i samopomocy, tym mniej odczujemy olbrzymie tąpnięcie ku któremu zmierza, kierowana przez zbiurokratyzowanych do szczętu eurofederastów, strefa euro i cała przeładowana biurokracją Unia Europejska. Pewnie się sama naprawi. Kiedyś. Ale naprawa i samooczyszczenie będzie na pewno bolesne. Budujmy demokrację prawdziwą, lokalną i działajmy teraz. I to mówiłem ja, twardogłowy zwolennik austriackiej (krakowskiej) szkoły ekonomii. A pamiętają Państwo, gdzie ten najbardziej długowieczny Bank Pobożny był? Ano, w Krakowie. A gdzie po raz pierwszy w historii Polski przedsiębiorca ustanowił ubezpieczenia wypadkowe, chorobowe i emerytalne dla swoich pracowników? Ano, w mojej rodzinnej Łodzi. Jak z tego wynika – noblesse oblige.

Źródła:

http://literat.ug.edu.pl/glogers/0003.htm

http://www.montepiedad.com.mx/Paginas/default1.aspx

http://en.wikipedia.org/wiki/Nacional_Monte_de_Piedad

http://banki.wp.pl/kat,9231,title,NBP-22-proc-Polakow-nie-ma-konta-bankowego,wid,12143351,wiadomosc.html?ticaid=1d70f&_ticrsn=3

http://www.provident.pl/pages/Kalkulator-pozyczki

https://www.viasms.pl/?name=form&op=register1&utm_source=NetSales&utm_medium=txt&utm_campaign=afiliacja

Krzysztof Rogalski

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Gospodarka