Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski
348
BLOG

Decentralizacja – recepta na silną Polskę

Krzysztof Rogalski Krzysztof Rogalski Polityka Obserwuj notkę 0

 

Zaczniemy od stwierdzenia oczywistego: budowanie zintegrowanego politycznie i gospodarczo organizmu Unii Europejskiej w sposób naturalny doprowadziło, również na poziomie pojedynczego kraju do wzmocnienia mechanizmów instytucji centralnych, a przede wszystkim centralnego rozdawnictwa i umocnienia mechanizmu scentralizowanej redystrybucji zbieranych podatków. Jest to tendencja, która w Polsce jest naturalnie umacniana poprzez centralną pozycję państwa jako instytucji w czasach PRL, a i w Dwudziestoleciu skłonność ta była dość silna.

Należy jednak zauważyć, iż o ile w Dwudziestoleciu tendencje dośrodkowe były pochodną konieczności scalenia ziem o różnym stopniu rozwoju gospodarczego, technologicznego, kulturalnego, narodowościowego wreszcie, w jeden organizm państwowy, o tyle po 1945 roku centralizacja była sposobem utrzymania władzy przez stosunkowo nieliczną grupę przywiezionych w teczkach aparatczyków, wspomaganych awansowanym społecznie lumpenproletariatem o niskim stopniu rozwoju intelektualnego. Centralna dyrektywność była więc jedyną metodą zachowania spójności działań. Od moralnej oceny w tym przypadku autor abstrahuje, mądrzejsi od niego wydali tę ocenę dawno (to że nie została ona w pełni zinternalizowana przez społeczeństwo świadczy tylko o sile owych centralistyczno-zamordystycznych zachowań i o stopniu zniewolenia przyzwyczajeniem).

Centralizacja ma jednak podstawową, z punktu widzenia ekonomiki, wadę. Powoduje regionalną suboptymalizację w zakresie wykonywania przez instytucje publiczne swoich celów. Co więcej, ubezwłasnowolnia lokalne samorządy, ograniczając finansowo ich działania do jałmużny otrzymywanej w wyniku redystrybucji. Instytucje centralne bowiem oddają instytucjom lokalnym tylko tyle ile muszą, albo tyle co im zbywa. Najchętniej zresztą doprowadziłyby one (instytucje centralne) do tego, aby nie oddawać nic – każda biurokracja dąży do samo rozrostu kosztem logiki ekonomicznej i gospodarczej. W rezultacie, wiodąca rolę w przeznaczaniu (dysponowaniu) środkami na zaspokajanie potrzeb lokalnych społeczności dysponują instytucje centralne lub ich agendy terenowe. Posiadają one niewielką wrażliwość na owe lokalne potrzeby, oczywistą w świetle ich skrępowania wytycznymi „z góry”. Jednym słowem, znajdujemy się w sytuacji gdzie rozdzielający grosz publiczny Wielki Brat jest jednooki, a dodatkowo istnieją poważne podejrzenia, że cierpi na kataraktę.

Gdyby lokalne organy samorządowe dysponowały zbieranymi funduszami w taki sposób, iż pozostawiając odpowiednią ilość owego publicznego grosza na zaspokojenie swoich potrzeb, oddawały ową „resztę” na szczebel centralny (być może zresztą trzeba tu myśleć zgodnie z logika konstrukcji samorządu w Polsce o czteropoziomowej dystrybucji: gmina – powiat – województwo – centrum), sytuacja już właśnie o ową optykę potrzeb polepszyłaby się.

Co to oznaczać może w praktyce? Weźmy przykład praktyczny: ochrona zdrowia. W powiecie X, na terenie którego zamieszkuje np. 50.000 mieszkańców, jest, powiedzmy 20.000 plącących składki na ubezpieczenia zdrowotne (minimum ok. 200 zł miesięcznie na głowę). Oznacza to roczny budżet w wysokości ok. 120.000.000 zł. Praktyka wykazuje, iż budżet szpitala powiatowego to ok. 30-40 mln zł rocznie (i niech kontraktuje go zarząd powiatu, nieważna będzie wtedy forma prawna owego powiatowego szpitala!), następne 20-30.000.000 to rozmaite NZOZ w gminach i powiecie. Oznacza to, iż powiat może skutecznie kontrybuować do kasy wojewódzkiej w wysokości 50-60.000.000 zł rocznie i w ten sposób (biorąc pod uwagę, iż województwo to kilkanaście powiatów) skutecznie sfinansować szpitale wojewódzkie. Z kolei województwo.. etc. Zaznaczam, iż szacunki dotyczące zbieranych składek są zaniżone – przeciętny polski powiat ma „siłę składkową” na poziomie ok. 30% wyższą.

To tylko przykład, więc proszę się nie czepiać szczegółów, chodzi o zasadę. A zasada jest taka, że w systemie scentralizowanym jeden błąd popełniony na górze przez 1 osobę jest multiplikowany we wszystkich 379 powiatach i wpływa na sytuację ludzi w 2479 gminach. Ten sam błąd, popełniony przez 100 osób w 100 powiatach będzie wpływał na niecałe 30% powiatów i gmin.

Oczywiście, w tym momencie można podnieść argument, że są przecież gminy i powiaty bogatsze i biedniejsze i powstaną nierówności, bo przecież powiaty bogatsze będą zatrzymywać sobie więcej pieniędzy, etc. A dzisiaj tych nierówności nie ma? Retoryczne pytanie. Zresztą tutaj (i dopiero tutaj) wchodzą instytucje centralne ze skierowanymi programami pomocowymi.

Są też, rzecz jasna, kwoty idące bezpośrednio do budżetu centralnego – na przykład kontrybucje na wydatki wojskowe. Co więcej, centrum ma do dyspozycji środki z dywidend Spółek Skarbu Państwa, oraz, oczywiście kwoty z budżetu Unii Europejskiej (jak długo jeszcze, nie wiadomo).  I wtedy rząd zajmuje się: wojskiem, być może policją (choć skłaniam się ku tezie, że i ona powinna być w gestii lokalnych władz), polityką zagraniczną, zarządzaniem inwestycjami i, niestety, obsługą długu i deficytu (chociaż ten może i zniknie).

Czym ryzykujemy? Tym, że brakuje nam kadr. Pomimo 20 lat istnienia KSAP, pomimo „szturmu edukacyjnego”. I przejściowo zwiększonym bezrobociem. Boć przecież większość z 435, lub jak twierdzą inni 560 tys. urzędników instytucji centralnych będzie zbędne.

To tylko zarys, rzecz jasna. Szczegółowe rozwiązania trzeba wypracować, ale nie metodą prób i błędów, a podpatrywania. Bo to się sprawdza. 20 lat temu pewien młody Polak podpatrzył metody działania kas zapomogowo-pożyczkowych w USA. Efekty, i to piękne mamy dziś. Bo, jak mawiał Jacek Fedorowicz kiedy jeszcze nie był wykopaliskiem „ściągać trzeba od prymusa a nie od idioty”.

Pozdrawiam wszystkich moich przyszłych czytelników z nadzieją na dyskusję, najlepiej merytoryczną, a nie na zwyczajowe obluzgiwanie. Ja tutaj kampanii wyborczej nie prowadzę. Są lepsi i odporniejsi ode mnie, im to zadanie zostawię.

Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka