Na początku napisałem długą notkę, usiłując przeanalizować programy poszczególnych partii i koalicji.
I skasowałem.
Bo to do niczego nie prowadzi.
Program PO nie istnieje (więc nie może być zły, prawda?),
Program PiS składa się z 253 stron w tym 68 stron wstępu i razi pryncypialnościa i niezachwianym przekonaniem o nadrzędnej roli państwa w zaspokajaniu potrzeb obywateli,
Program SLD nie ma sekcji odnoszącej się do polityki gospodarczej i fiskalnej, co mnie przeraża, nie mówiąc o tym, że socjaliści i socjaldemokraci przerażają mnie en tout totalnym brakiem zrozumienia funkcji pieniadza w gospodarce,
Program PJN jest napisany tak, aby zwiększyć szansę na wybór ich kandydatów a postulaty podatkowe polecą w kąt zaraz po wybraniu ich do parlamentu,
Deklaracja programowa PSL pochodzi z 2008 roku a zresztą przecież nie o to chodzi żeby PSL miało program - i tak od 1919 roku nie udało się sformowac chyba zadnego rządu bez stronnictw ludowych,
P RP i RPN mają (przynajmniej P RP) zaskakujaco nowoczesny, konserwatywny program gospodarczy i podatkowy,
mój ulubiony cytat:
- podatnik winien zatrzymać tyle, ile możliwe, a przekazać do budżetu tyle, ile konieczne, gdyż państwo jest bogate bogactwem swych obywateli;
- grosz publiczny winien być strzeżony jak źrenica oka, nie powinien być pobierany ponad potrzebę, a wydawany z najwyższym trudem;
... ale i żadnych szans na odegranie znaczącej roli,
KNP ma ultralibertariańskie postulaty gospodarcze, niemożliwe do realizacji w żadnym rozsądnym okresie. I Janusza Korwina-Mikke, który znakomicie by sie sprawdził w europarlamencie (jego potencjalne duety z p. Farage mają w mojej opinii szanse na status platynowej płyty).
Jak widać, im dalej od źłoba, tym odwaga politykom rośnie... albo dlatego że są odważni, nie są przy żłobie.
W 2011 roku ja już nie chcę wybierać "mniejszego zła". Jest na to za późno. Pewnie więc bedzie "na PiS" chociaż wyrządzę im niedźwiedzią przysługę. Bo obecna klika nie powinna zostać odsunięta kartka wyborczą, albowiem wróci. Już nawet SLD zaczyna wracać, bo lemingi powoli zapominają 21,3% bezarobocia, deflacje i spadek płacy minimalnej w latach 2002 - 2004.
Szkoda, że wygrana PiS oznacza scenariusz oszalałej z wściekłości medialnej nagonki i w rezultacie paraliż władzy centralnej (najważniejszej dla nich), a wygrana PO oznacza scenariusz a la piosenki Merle Travisa ("you load sixteen tons and what d'you get - another day older and deeper in debt - St Peter don't you call me 'coz I can't go - I owe my soul to the company store").
Że już nie wspomnę legendarnie złej ręki premiera/prezesa/dr praw J. Kaczyńskiego do wybierania na "zaufanych" ludzi o moralności pantofelka (rozdeptanego).
Co prawda z centralizmem mogę się pogodzić. Przejściowo. W końcu w latach 2005 - 2007 był taki moment, że "władza" bała się brać łapówki. Z centralizmu można wyjść. Z etatyzmu i długów a la Gierek trudniej.
TYLKO DLACZEGO DO CHOLERY WYBÓR JEST TYPU "KIJ LUB PAŁKA"??? Chociaż wiem, że za wszechmocną dominację lewicowości gospodarczej w Polsce i Europie podziękować muszę arcytrollowi z Czerskiej.
Widzę, że trzeba jaśniej napisać 1. Dyletant to nie to samo co ignorant. Tylko ignorant tego nie wie. 2. Ponieważ podpisuję się imieniem i nazwiskiem, jestem TY tylko dla tych, którzy mnie znają z realu. 3. Pewnie, że banuję, również zdalnie. Nie ze wszystkimi chcę rozmawiać. 4. Stosuję maść na trolle, więc niech notoryczni zadymiarze nie będą zdziwieni, ze drzwi zamknięte.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka