Nowak Nowak
37
BLOG

Jeszcze raz, nieco jaśniej

Nowak Nowak Polityka Obserwuj notkę 2

 

   Łódź, 20 X 2008

   W „Buncie elit” Christopher Lasch zamieścił intrygujący komentarz (trochę potargany przez polskiego tłumacza):
   „Ponieważ debata polityczna jest zazwyczaj ograniczona do – jak je niegdyś trafnie nazwano – „klas mówiących”, staje się ona coraz bardziej zamknięta i konwencjonalna. Idee krążą w postaci haseł oraz odruchów warunkowych. Stara dysputa pomiędzy lewicą i prawicą wyczerpała zdolność wyjaśniania stanowisk i dostarczania rzetelnej mapy rzeczywistości. W niektórych kręgach sama idea rzeczywistości została zakwestionowana, być może dlatego, że klasy mówiące zamieszkują sztuczny świat, w którym rzeczywistość została zastąpiona przez jej symulację. W każdym bądź razie zarówno lewicowe, jak i prawicowe ideologie są dziś tak sztywne, iż nowe idee z trudem wywierają wpływ na ich popleczników. Wierni, odciąwszy się od argumentów i zdarzeń, które mogłyby zakwestionować ich przekonania, nie usiłują już wciągać przeciwników w spór. Ich lekturą są w znacznej mierze dzieła pisane z identycznego z ich własnym punktem widzenia. Zamiast podejmować nieznane argumenty, zadowalają się ich klasyfikacją na ortodoksyjne i heretyckie. Po obu stronach ujawnianie ideologicznej dewiacji angażuje energię, która z lepszym skutkiem mogłaby być wykorzystana do samokrytycyzmu – zanik tej zdolności jest najpewniejszą oznaką konania tradycji intelektualnej”.

   Podobną myśl można znaleźć u Kisielewskiego: „Kto nie potrafi wypowiedzieć pochwały dwóch przeciwnych twierdzeń, ten nie ma prawa do wyboru jednego z nich”.

   Rafał Ziemkiewicz (to tak w ramach rehabilitacji) podsumował paradoksalny, praktyczny wymiar powyższych kwestii:„Współczesna polityka jest robiona przez lewicowców, którzy siedzą na kasie i w zarządach koncernów, chadeków, którzy nie potrafią się przeżegnać, i konserwatystów z czwartą żoną”.

   Kiedy zaczynałem tutejszą kanalistykę, obiecałem sobie, że nie wykasuję żadnej publikacji. Trzymam się swojego postanowienia i będę się trzymał – chociaż nie jest łatwo.
   Gdybym mógł, usunąłbym mój poprzedni wpis. Chciałem nim katalizować trochę fermentu (biorąc pod uwagę skok licznika – mogło się udać), a myśl przewodnią dedykowałem raczej dogmatykom, niż samym bohaterom tekstu (podobnie jak dzisiejsze motta). Napisałem tak, jak dyktowało serce – to, co chciała głowa. Mało tego: podtrzymuję każde słowo. Szkoda, bo sama teza red. Ziemkiewicza jest słuszna: dziennikarze „Gazety Wyborczej” raz na jakiś czas stają na głowie, relatywizując (czyli właściwie – usprawiedliwiając) stan wojenny i postępowanie jego ojców.

   Niestety, realia stały się beczką dziegciu w łyżce miodu.
   Najpierw p. Rafał skonstruował wątpliwą krytykę, następnie „…Wyborcza” odpowiedziała publicyście w sposób agresywny i nieelegancki; Ziemkiewicz odparował w podobnej poetyce (z obydwu stron nie wyrażono choćby cienia szacunku względem oponenta) – nie obyło się bez osobistych wycieczek.
   Ogółem, najchętniej wypisałbym się z tego konfliktu, bo nie odpowiada mi jego charakter, stylistyka i tematyka. Konflikt pozbawiony jest klasy, a nawet (ze względu na swój przedmiot) – dobrego smaku.
   Jedna i druga strona trochę przemilczały, jedna i druga coś tam wyolbrzymiły (wystarczy porównać zestawienie dokonane przez Ziemkiewicza z zestawieniem „…Wyborczej” – dotyczą suchych, matematycznych faktów, a jednak się nie pokrywają… ki diabeł?!).
   Może dotknął mnie aksjologiczny daltonizm, może jestem pryncypialny – ale to wszystko przypomina grę szarymi figurami na szaro-szarej szachownicy.
   Tak czy inaczej - wpisu nie usunę.
   Ziemkiewicz niech wreszcie zrozumie, że jego retoryczne kruczki nie są lepsze od semantycznych sztuczek stosowanych w „…Wyborczej”. Jest to czasopismo, które snuje wątek (między innymi) pacyfistyczny, więc siłą rzeczy samych superlatyw o stanie wojennym nie pisało. Doprawdy, prawicowemu publicyście nie wypada skarżypycić w ogólnopolskim dzienniku (mam na myśli „Rzeczpospolitą”). Rafała Ziemkiewicza stać na wysiłek, zebranie rozleglejszych materiałów, dokładne opracowanie tematu – i to powinien był uczynić.
   Dziennikarze „Gazety...” niech wreszcie zrozumieją, gdzie pracują. Niech przestaną rżnąć głupa, udawać prometeuszy obiektywizmu i pluralizmu, skoro sami zbiorowo reklamują się hasłem „Nam nie jest wszystko jedno”. Zgrywają niewiniątka, podczas gdy każdą dyskusję faszerują protekcjonalnym opiniotwórstwem, a ich lider raz po raz wywraca kota do góry ogonem, na lewą stronę i z powrotem.

   Jednak, w gruncie rzeczy – wszystko to (włącznie z moim komentarzem) jest odległe od meritum i realiów – wszystko unurzało się w tej Laschowej „symulacji”...

Nowak
O mnie Nowak

14 I 2009 Spostrzeżenia geopolityczne 16 XII 2008 Christmas... Mouse! 10 XII 2008 Christmasy - Skalden 6 XII 2008 Christmasy - Moja Faja 18 XI 2008 Niepowiedzonka 22 XI 2008 Raista? Nein! 22 XI 2008 Em Es Kwadrat 18 XI 2008 Autorytet w proszku 15 XI 2008 Zakompleksiony program 11 XI 2008 To jest tak 5 XI 2008 Salonek bloginy 3 XI 2008 Totalniactwo 26 X 2008 Leopold czterech kultur 21 X 2008 Tereferendum 20 X 2008 Jeszcze raz, nieco jaśniej 6 X 2008 Jak gdyby nigdy nic 30 VI 2008 Cienki Bolek. Finał 28 VI 2008 Płaczę na filmach, gdy… 23 VI 2008 Cienki Bolek. Wspomnienie 22 VI 2008 Rocznica 13 VI 2008 Karny za chamstwo 8 VI 2008 Spontanicznie (2) 20 V 2008 Spontanicznie (1) 10 V 2008 Allen i za co lubię realizm 5 V 2008 Biurofilia 29 III 2008 Nowa stara ignorancja 12 III 2008 Niejasna estetyka 6 III 2008 Człowiek Kultury 11 II 2008 McDonald's a sprawa łódzka 8 I 2008 Scherzo 31 XI 2007 Życzenia staroroczne 22 XI 2007 Ekshumując Gutenberga… 17 XI 2007 Mistrz Andrzej 4 XI 2007 Wszystkich Świętych 2 XI 2007 Liberalizmu nie będzie 21 X 2007 Straszna sensacja! 14 X 2007 Praca domowa z WOS

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka