Łódź, 13 VI 2008
Nie lubię piłki nożnej. Prawie w ogóle. Po pierwsze - jest nudna ponad wszelką miarę, półtorej godziny smętnego biegania truchtem - czasem bez żadnych wyników. Po drugie - idiotyczne przepisy (np. spalone, czyli kara za nic i po nic). Po trzecie - korupcja na gigantyczną skalę. Po czwarte (najważniejsze) - zbyt wiele chamstwa i prostactwa (i na boisku, i na trybunach).
Piszę dziś o piłce nożnej. Piszę o niej, ponieważ wiele zdarzeń związanych z meczem Polska-Austria wydało mi się dziś, powiedzmy, symptomatycznych.
Rzucam moje uwagi jako komentarze kulturowe - w miarę merytoryczne, pozbawione emocji, umieszczone w szerokim kontekście.
Kto wymyślił, żeby mecz pomiędzy Polakami a Austriakami sędziował Anglik? To tak, jakby podczas meczu Turcja vs. Cypr arbitrem był Niemiec. Może nadszedł czas, żeby porzucić hipokryzję kosmopolitów - i wprowadzić zasadę, że sędzia nie może być w żaden sposób zaangażowany narodowo (ani bezpośrednio, ani pośrednio). No, ale każą nam udawać, że wszyscy w Europie się kochają - więc cóż mogą zrobić futbolowe władze? Udawać - jak Pan Bóg... pardon, jak Komisarz nakazał.
Gol dla Polaków został strzelony ze spalonej pozycji. Tak mówili w telewizji. Wszyscy wyglądali na zadowolonych - w końcu to Kali ukraść gola...
Redaktor TVN24 na własne uszy widział, jak Brazylijczyk śpiewa hymn Polski. Komentarz na antenie: „chyba nikt już nie ma wątpliwości, że Roger Guerreiro jest Polakiem". Rzecz pozostawiam bez komentarza (vide: wpis pt. „Biurofilia").
W ostatnich minutach meczu sędzia podyktował rzut karny. Austriacy strzelili gola, nastąpił remis - a cała Polska poczuła się zdradzona.
Primo: nikt z komentatorów nie odnotował, że polski cham uwiesił się na ramieniu faceta, do którego leciała piłka. Gracz austriacki już wyskakiwał, szykując się do strzału głową - Polak ściągnął przeciwnika na murawę.
Secundo: niektórzy znawcy zwrócili uwagę, że zachowanie Polaka było zupełnie normalne i inni sędziowie za takie przewinienia nie dyktują rzutów karnych. Wynika z tego wniosek: łamanie podstawowych zasad sportu jest w piłce nożnej normalnym postępowaniem, które to postępowanie tolerują sędziowie!
Innymi słowy... Zachowanie bezczelne, chamskie, prostackie - to w futbolu norma. Tak mówili dzisiaj w telewizji znawcy, wielcy piłkarze, a nawet różne autoryteta (m.in. p. Preisner).
Tertio: Ci sami panowie w nieskończoność podkreślali, że gdyby wszystkie nieuczciwe zagrania kończyły się rzutem karnym - wyniki meczów oscylowałyby w okolicach kilkudziesięciu goli. W opinii specjalistów, byłoby to absurdalne. Ja odpowiadam: „I bardzo dobrze!".
Trzeba nauczyć futbolowych bandytów porządku i szacunku dla zasad. Faul nie jest żadnym rodzajem zagrania (tak traktują go współcześni zawodnicy). Faul jest przewinieniem. Jest boiskowym przestępstwem - jest przestępstwem, któremu świadkują miliony osób - a jedną z nich zawsze będzie sędzia we własnej osobie. Nie ma podstaw, żeby w czymkolwiek się cackać - boiskowy bandyta od razu powinien trafiać do boiskowego kryminału. [Poza tym, bądźmy wreszcie poważni: rzut wolny w większości wypadków pomaga drużynie faulującej.]
Quarto: wielką zaletą piłki nożnej jest jej niedemokratyczność. Jasne, sędzia może być skorumpowany, ślepy, nieuczciwy - ale zawsze jest to jeden sędzia, na którym spoczywa odpowiedzialność. A kto odpowiada za bzdurną ustawę, przepis, prawo (polskie czy unijne)? Same liczby mnogie - nie ma jednej osoby, którą można złapać za rękę. A szkoda...
A zatem. Niezależnie od tego, czy sędzia był przekupiony i drukował, czy nie był przekupiony i nie drukował, czy też nie był przekupiony, ale i tak drukował - niezależnie od tego wszystkiego: polska drużyna piłkarska dostała rózgą po tyłku za boiskowe chamstwo. I bardzo dobrze.
Inne tematy w dziale Kultura