Nowak Nowak
20
BLOG

Ostatnie chwile, z ostatniej chwili...

Nowak Nowak Kultura Obserwuj notkę 0

   Myrtle Beach, 15 IX 2007

   Karolina odsłania swe urokliwe zakamarki, kusi mnie, flirtuje. Karolina Południowa ma się rozumieć.
   Zanim powrócę do swych kinematograficznych wynurzeń - postanowiłem zawczasu (tudzież „rychło w czas!") zwrócić honor Myrtle Beach - okolicy, o której wysmarowałem wiele nieprzyjemnych słów.
   Chciałem znaleźć zakład fryzjerski: rzecz brzmi błaho, tymczasem w warunkach Myrtle Beach okazała się nielada wyzwaniem. Poszedłem daleko na północ miasteczka. Rzadko zaglądam w te rejony, do tej pory bywałem w nich przejazem i przypadkiem - a szkoda. W okolicy trzydziestej alei (30th Ave. N.) Myrtle Beach łagodnieje. „Łagodnieje" to mało powiedziane, to arcyeufemizm. Na północy Myrtle Beach jest rezerwatem „złotej ery", scenografią z „Driving Miss Daisy". Ostatecznie moja misja zamieniła się w relaksującą przechadzkę pozbawioną celu. Kto by pomyślał, że kilka mil od takiego piekła natrafię na taki raj? Drobne uliczki zadaszone zielenią, pełne urokliwych domostw; spokojne przestrzenie; pracownik szlauchem obmywa ściany jakiejś siedziby; parterowy motel i wysypane żwirkiem podwórze. Zupełnie inna atmosfera, rozprężająca... W takiej scenerii kategoria „sprawy naglące" wywołuje pobłażliwy uśmiech. Podobnie jest na zachodzie MB, w okolicach alejek pokroju Dunbar St. i wszędzie indziej, gdzie tubylcy przeważają nad przyjezdnymi - a także wszędzie, gdzie nie rozpowszechniły się kilkudziesięciopiętrowe hotele, sklepy, sklepiki, lodziarnie, atrakcje, piwiarnie... szkoda, że odseparowane są jedynie wąskie enklawy - chciałbym zamieszkać w jednej z nich, wczuć się w nią, poddać się temu rytmowi... ale to nie możliwe, nie w Myrtle Beach. Kilkaset kroków w niewłaściwym kierunku i całą sielankę szlag trafia - okazuje się, że była fatamorganą wakacyjnej pustyni...
   Wyjeżdżam w środę. Ewakuacji nie odwołam - choćby rozpościerano przede mną elizejskie krajobrazy obsypane tęczą kwiatostanów. Od początku mam świadomość, że tylko liznąłem Karoliny Południowej, liznąłem ją w ten najmniej atrakcyjny fragment. Nie żałuję. Życie nie jest takie krótkie, na podróże zawsze znajdzie się czas. Ostatni kwartał był na wpół traumatycznym przeżyciem, to prawda - ale nie opuszczam Myrtle Beach na tarczy, pod żadnym względem. Byle nie powtórzyć tego doświadczenia w przyszłości - to byłoby już niezdrowe, niepotrzebne.

   postscriptum, 16 IX 2007
  
Z ostatniej chwili. Zakończyła się ceremonia Emmy Awards.
   Rozczarowałem się, przewidywalnie. Oczywiście, część nominowanych dzieł jest mi zupełnie obca, część znam słabo - jednak podejrzewam, że w tym wypadku dokładna wiedza mogłaby wyostrzyć gorycz...
   Na pewno wyróżnienia należały się Julii Louis-Dreyfus za „The New Adventures of Old Christine", Tony'emu Shalhoubowi („Monk"), Hughowi Laurie („House M.D.") i Steve'owi Carellowi („The Office"). Co się tyczy samego „The Office" - chyba już bezpowrotnie straciło szansę na jakiekolwiek laury. Trzeci sezon miał mnóstwo wad, marniał z odcinka na odcinek - za rok nominacji może już nie być... Tymczasem jeszcze do niedawna był to serial świetnie skomponowany, perfekcyjnie wykonany - znacznie precyzyjniej od brytyjskiego oryginału - pełny inteligentnych detali. „The Office" otrzymało jedną, marną statuetkę - za bohaterską walkę na froncie poprawności politycznej (epizod „Gay Witch Hunt", scenariusz).
   Na marginesie. Polit-poprawność przybiera zabawne formy. Ludność Hollywood onanizuje się swą hipertolerancją, czci 30-lecie miniserialu „Roots" - wybrzmiewają patetyczne mowy, płyną afroamerykańskie łzy - a wystarczy zerknąć w stronę producentów, scenarzystów, reżyserów - same Blade Twarze. Hmm...
   Dziwne wybory, toporna ostentacja - wszystko to przypomniało mi wypowiedź Billa Cosby'ego. Podczas pewnej uroczystości, zapowiadając Phylicię Rashad, Bill wygłosił piękny hołd - przemówienie zwieńczone taką oto pointą:
   „Myśląc o tym, że Phylicia nie otrzymała za swoją pracę żadnych nagród... Myśląc o tym, zrozumiałem, że ona takich rzeczy nie potrzebuje."

 

Nowak
O mnie Nowak

14 I 2009 Spostrzeżenia geopolityczne 16 XII 2008 Christmas... Mouse! 10 XII 2008 Christmasy - Skalden 6 XII 2008 Christmasy - Moja Faja 18 XI 2008 Niepowiedzonka 22 XI 2008 Raista? Nein! 22 XI 2008 Em Es Kwadrat 18 XI 2008 Autorytet w proszku 15 XI 2008 Zakompleksiony program 11 XI 2008 To jest tak 5 XI 2008 Salonek bloginy 3 XI 2008 Totalniactwo 26 X 2008 Leopold czterech kultur 21 X 2008 Tereferendum 20 X 2008 Jeszcze raz, nieco jaśniej 6 X 2008 Jak gdyby nigdy nic 30 VI 2008 Cienki Bolek. Finał 28 VI 2008 Płaczę na filmach, gdy… 23 VI 2008 Cienki Bolek. Wspomnienie 22 VI 2008 Rocznica 13 VI 2008 Karny za chamstwo 8 VI 2008 Spontanicznie (2) 20 V 2008 Spontanicznie (1) 10 V 2008 Allen i za co lubię realizm 5 V 2008 Biurofilia 29 III 2008 Nowa stara ignorancja 12 III 2008 Niejasna estetyka 6 III 2008 Człowiek Kultury 11 II 2008 McDonald's a sprawa łódzka 8 I 2008 Scherzo 31 XI 2007 Życzenia staroroczne 22 XI 2007 Ekshumując Gutenberga… 17 XI 2007 Mistrz Andrzej 4 XI 2007 Wszystkich Świętych 2 XI 2007 Liberalizmu nie będzie 21 X 2007 Straszna sensacja! 14 X 2007 Praca domowa z WOS

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura