Nowak Nowak
32
BLOG

Mieszczańska rekonkwista

Nowak Nowak Kultura Obserwuj notkę 3

   Myrtle Beach, 3 IX 2007

   W Myrtle Beach mija długi weekend - w poniedziałek amerykańskie święto pracy. Dziś sobota. Do Atlantyckiego Świnoujścia w Karolinie Południowej zjeżdżają całe masy, w nieprzebranych ilościach. Akompaniują sobie hukiem silników i krzykiem. Takie okoliczności rodzą we mnie mordercze instynkta, przy których „Falling Down" Schumahera jawi się adaptacją Orzeszkowej. Proustowska pokusa zamknięcia się w korkowym pokoju, zahermetyzowania się na amen, nie sięgania na zewnątrz niczym oprócz myśli. Bo każdy kontakt z mediami to śmiertelna dawka pychy i prostactwa - wyjście na spacer, to nie żaden odpoczynek, tylko raban, półzwierzęce ryki, rżnięcie tandetnych brzmień, pandemonium wrzaskliwego debilizmu. Gwałt przez ucho.
   Wykosztowałem się na importowany alkohol - ale to tylko wybieg. Powinienem znacznie lepiej sobie radzić - wzmocnić psychikę... Tymczasem zaglądam do wysokiego Heinekena łapczywie jak rasowy alkoholik.
   Wstawiony - hierarchizuję swoje nienawiści. Na trzecim miejscu - motocykle. Na drugim - wyjące, przerośnięte szczylostwo. Trzydziestoparoletnie młokosy - brrrr... Na pierwszym - tłuści przybysze, dla których bezmyślna stagnacja zdaje się być jedyną znaną formą wypoczynku. Pół-martwi osobnicy wylegają na chodnik z krzesełkami, patrząc na przejeżdżające samochody tak leniwie, że ledwie przy tym oddychają - nie odzywają się, milczą, tylko wodzą pustymi wzrokiem...

   Mija noc, cały dzień... Niedziela - epicentrum toksycznego wypoczynku. Wszystko się trzęsie, wszędzie ludzie - tłoczą się w niehigienicznych ilościach, drepczą pokracznie. Atlantyk faluje nadpobudliwie - Neptun też się wściekł?
   Próbowałem przeglądać artykuły znalezione w prasie, wysmażyć jakieś istotne ad vocem - jednak dusi mnie stan pięknie streszczony przez Koterskiego - „nawet sportu w gazecie nie zrozumiem". Wakacyjny hałas zawsze mnie irytował, podobnie jak wszelkie tłumy - o tłoku nie wspominając. Jest to jakaś Freudowska podbudowa dla mojej niechęci wobec demokracji - ale nie tłumaczy intelektualnej atrofii, która pojawia się znikąd i wpędza mnie w nerwowy rozstrój. „Mamo, ja tu ginę" - jęczę pod nosem. Biorę głęboki wdech, chwytam papierosy. W pokoju zamontowano alarm przeciwpożarowy - palić muszę na zewnątrz. Ale na zewnątrz już są - Oni. Cała horda przewala się Ocean Blvd. z południa na północ i z powrotem. Zapalam camela i patrzę na to jakby obojętnie... ale powoli wyrasta ze mnie szowinista, europejski ksenofob. Jak łatwo popaść w ten ohydny, zgubny euro-snobizm, kiedy wokół panoszy się amerykańskie pijaństwo, istne uosobienie stereotypu. Chciałoby się całym Stanom urządzić mieszczańską konkwistę. A wszystko przez tę opaczną mieścinę, gdzie cisnął mną Los-żartowniś - w wakacyjne piekło. Jak ja nienawidzę hałaśliwych mechanizmów - krztuszących się, pierdzących Harley'ów; wyjących bez celu silników... te gigantyczne litraże, które marnotrawią tyle energii... przecież ci wszyscy ludzie nigdzie nie jadą... to jest koszmarne marnotrawstwo, tak ostentacyjne, tak przykre - i tak chamskie, nachalne.
   A kilkaset mil stąd - prerie i metropolie. Koncerty, kina, architektura, gastronomia - niezliczone treści w niezliczonych formach. I prawdziwa ludność - tak różna od tego odsiewu, który dominuje w retorcie Myrtle Beach.
   Jeszcze trzy tygodnie, dwa tygodnie - i wystrzelę jak elektron w stronę przeciwległego biegunu, prosto do New Jersey i Nowego Jorku. Jeszcze dwa tygodnie, kiedy główną atrakacją pozostaną fikuśne frytki z Arby's - dwa tygodnie chowania się w enklawie Starbucksa, dwa tygodnie podkradania się na wyludnioną o poranku plażę i uciekania z niej, zanim wylegną tłumy. Dwa tygodnie pociesznej uciechy z palm i wypatrywania pelikanów.
   Zresztą, prawdodpobnie za kilka dni Myrtle Beach zamieni się w bezludny zakątek - może wtedy poczuję cień jakiegoś żalu czy sentymentu... ale póki co - ogon pod siebie, zacisnąć szczęki, powieki i pięści. Czekam.

Dzisiejsza galeria nosi tytuł „Fikuśne frytki z Arby's".





Nowak
O mnie Nowak

14 I 2009 Spostrzeżenia geopolityczne 16 XII 2008 Christmas... Mouse! 10 XII 2008 Christmasy - Skalden 6 XII 2008 Christmasy - Moja Faja 18 XI 2008 Niepowiedzonka 22 XI 2008 Raista? Nein! 22 XI 2008 Em Es Kwadrat 18 XI 2008 Autorytet w proszku 15 XI 2008 Zakompleksiony program 11 XI 2008 To jest tak 5 XI 2008 Salonek bloginy 3 XI 2008 Totalniactwo 26 X 2008 Leopold czterech kultur 21 X 2008 Tereferendum 20 X 2008 Jeszcze raz, nieco jaśniej 6 X 2008 Jak gdyby nigdy nic 30 VI 2008 Cienki Bolek. Finał 28 VI 2008 Płaczę na filmach, gdy… 23 VI 2008 Cienki Bolek. Wspomnienie 22 VI 2008 Rocznica 13 VI 2008 Karny za chamstwo 8 VI 2008 Spontanicznie (2) 20 V 2008 Spontanicznie (1) 10 V 2008 Allen i za co lubię realizm 5 V 2008 Biurofilia 29 III 2008 Nowa stara ignorancja 12 III 2008 Niejasna estetyka 6 III 2008 Człowiek Kultury 11 II 2008 McDonald's a sprawa łódzka 8 I 2008 Scherzo 31 XI 2007 Życzenia staroroczne 22 XI 2007 Ekshumując Gutenberga… 17 XI 2007 Mistrz Andrzej 4 XI 2007 Wszystkich Świętych 2 XI 2007 Liberalizmu nie będzie 21 X 2007 Straszna sensacja! 14 X 2007 Praca domowa z WOS

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura