Mamy już za sobą trzy kolejki PGE Ekstraligi, a niespodzianek w sumie jak na lekarstwo.
Sezon żużlowy w naszym kraju rozpoczął się na dobre. W PGE Ekstralidze odjechaliśmy już trzy kolejki, chociaż niepełne, bowiem niektóre zespoły czekają mecze zaległe, które były odwołane z powodu fatalnej aury pod koniec kwietnia. Jednak w większości niespodzianek tam nie ma. Na czele zgodnie z przewidywaniami znajduje się aktualny mistrz Polski i kandydat do tytułu czyli Orlen Oil Motor Lublin. Za jego plecami srebrny medalista poprzednich rozgrywek Betard Sparta Wrocław, a tuż za tą dwójką także zawsze dosyć silna ebut Stal Gorzów.
W obecnym sezonie mecze, gdzie były emocje, można w zasadzie policzyć na palcach jednej ręki. Świetne widowisko stworzyły w ostatnią niedzielę Fogo Unia Leszno i NovyHotelFalubaz Zielona Góra, a mecz na Smoczyku zakończył się niespodziewanym remisem. Niezłe ściganie było też w Gorzowie, ale wcześniej w piątek raczej bez przeszkód zwyciężali faworyci. Tak samo było w poprzednich dwóch kolejkach, gdzie też niespodzianek nie było zbyt wiele. Największe emocje były w meczu beniaminka Falubazu Zielona Góra, który mocno postawił się starym wyjadaczom z PGE Ekstraligi.
Na dole tabeli też bez niespodzianek. O utrzymanie miały walczyć trzy zespoły, czyli Unia Leszno, GKM Grudziądz i właśnie Falubaz. I tak też to wygląda, chociaż już do tej pory aż trzy punkty zdobył beniaminek z Zielonej Góry, co jest w sumie sporą niespodzianką, bowiem ostatnio beniaminkom szło w rozgrywkach jak po grudzie i szybko żegnały się z krajową elitą, jak chociażby w ostatnich latach Ostrovia Ostrów, ROW Rybnik i ostatnio Wilki Krosno, chociaż te po ładnej walce, bo urwały kilka punktów znacznie wyżej notowanym ekipom. Na in minus zasługuje obecnie Włókniarz Częstochowa.
Czy nadszedł więc wreszcie czas na wprowadzenie zmian w rozgrywkach? Mam na myśli KSM o której od dawna debatują żużlowi działacze. Według mnie jednak KSM nie jest dobrym pomysłem. O wiele lepszym rozwiązaniem byłby na przykład Salary Cup, który jest stosowany w ligach amerykańskich i powoduje, że trudniej jest zbudować drużynę złożoną z samych gwiazd. Co prawda można to zrobić, ale kosztuje to ogromne pieniądze, bo jest tak zwany podatek od luksusu, który nieraz opiewa nawet na kilkadziesiąt milionów dolarów. W ostatnich latach takie sumy płacili na przykład działacze Golden State Warriors, ale sukcesów to im nie przyniosło.
Coś trzeba jednak zrobić, aby rozgrywki PGE Ekstraligi nie zrobiły się zbyt przewidywalne. Już teraz na trybunach w niektórych miastach jak Toruń czy Gorzów kibiców jest coraz mniej, a niektórzy już nawet nie oglądają niektórych transmisji, bowiem już przed meczem wiadomo, kto go wygra. Znacznie mniej przewidywalne są już nawet rozgrywki obecnej 2.Ekstraligi czy nawet Krajowej Ligi Żużlowej, czyli dawnej 2 ligi.
Inne tematy w dziale Sport