Sportem interesuję się od dawna, ale kiedyś podobał mi się znacznie bardziej niż w obecnych czasach.
Wielu moich rówieśników wychowało się w czasach NBA i Michaela Jordana w latach 90-tych czy na świętych wojnach w koszykówce Śląska Wrocław i Nobiles Włocławek. Hej, hej tu NBA - ten okrzyk legendarny okrzyk komentatorski Włodzimierza Szaranowicza jest znany do dzisiaj. Wówczas człowiek z zapartym tchem czekał na jakąś transmisję sportową, bo nie było jeszcze Polsatów Sport, Eleven czy Canal Plus, bo ten miał się dopiero pojawić pod koniec lat 90-tych. Chcąc nie chcąc byliśmy skazani na TVP lub na Eurosport i SAT1. jak ktoś miał satelitę, bo transmisji było mało.
Ponadto kluczową kwestią jakiś czas temu było przywiązanie do barw klubowych. Właśnie w latach 90-tych wszyscy kojarzyli Michaela Jordana z Chicago Bulls, Igora Griszczuka z Nobilesem Włocławek, żużlowca Tomasza Golloba z Polonią Bydgoszcz, Ronalda Koemana czy Pepa Guardiola jako piłkarzy z Barceloną. Każdy klub miał swoją legendę, a kibice mieli się z kimś utożsamiać, bo wiedzieli, że ten zawodnik z zespołu raczej nie odejdzie w najbliższych latach. Inni zawodnicy też rzadko zmieniali kluby, zazwyczaj jeśli dokonywało się transferów to jeden, dwa do wzmocnienia ekipy i tak się grało kilka lat.
Teraz jak obserwuję koszykówkę, piłkę nożną czy żużel to praktycznie co chwila trzeba śledzić doniesienia transferowe, bo nie ma dnia, żeby coś się nie działo. Koszykarskie składy w PLK czy NBA zmieniają się już nie co roku, ale nawet co kilka miesięcy, w piłce nożnej niektóre drużyny wymieniają całe jedenastki w okresie letnim. Trochę więcej trwałych składów jest w żużlu, ale tu z tego powodu, że dobrych zawodników jest mało i raczej każdy siedzi tam, gdzie mu płacą czas i raczej nie chce tego zmieniać poza nielicznymi wyjątkami. Ale już w I lidze zmian jest znacznie więcej niż w PGE Ekstralidze.
Dlatego więc obecnie kibic nie ma praktycznie z kim się utożsamiać poza klubem. Dziś zawodnik pogra tutaj, za pół roku u rywali, a za rok wyjedzie za granicę lub do wyższej ligi i tyle go będą wiedzieli. Sport stał się czystym biznesem, a klubowi działacze patrzą tylko, żeby wypromować danego zawodnika i sprzedać go za dużą kasę za granicę lub do lepszego zespołu. Tak jest w większości dyscyplin może oprócz koszykówki, bo tu nie istnieją kwoty transferowe, ale i tak składy zmieniają się tak, że trudno za tym nadążyć.
Dlatego więc sukcesywnie spada oglądalność sportu w telewizji i na stadionach. Piłkę nożną na świecie ogląda coraz mniej widzów, bo transmisje w większości stały się płatne, a w internecie można znaleźć za darmo. Dodatkowo transmisji jest też zdecydowanie za dużo i następuje przesyt. Bo powiedzmy sobie szczerze, kto będzie oglądał takie spotkania jak Girona - Celta czy Atalanta - Lecce? Chyba tylko koneserzy danej ligi. Większość więc czeka głównie na spotkania na szczycie lub jakiejś hity, ale i tak nie są to też imponujące liczby.
W sporcie nie ma już praktycznie przywiązania do barw klubowych, a teraz jak jakiś zawodnik jest w jakimś klubie 3-4 lata to już zaczynają go kibice traktować jako legendę klubową. Kiedyś, żeby dostąpić takiego miana trzeba było być w klubie minimum 5-8 lat i być też wychowankiem. Dlatego sport kiedyś podobał mi się bardziej niż teraz.
Inne tematy w dziale Sport