Konfederacja jawi się jako ugrupowanie, które ma coś do zaoferowania młodym mężczyznom. Sęk w tym, że tylko tym bogatym, głównie informatykom z wielkich miast.
Sławomir Mentzen i Konfederacja w swoim programie opiera się na klasowym postrzeganiu rzeczywistości. Wszak wystarczy spojrzeć na to, że co mówią niektórzy jej wolnorynkowi liderzy. - Państwo nie powinno się wtrącać w umowę pracownik-pracodawca. To wszystko powinno zostać w firmie - wielokrotnie słyszeliśmy powtarzany frazes. Sęk w tym, że na takie negocjacje mogą sobie pozwolić co najwyżej wysokiej klasy specjaliści IT. Poza branżą IT w Polsce rynek pracy przypomina stosunki folwaryczne i to wie każdy, kto nie jest rozchwytywanym programistą. Liderzy Konfederacji mogą nawet się tego nie domyślać, wszak większość z nich pochodzi raczej z bogatych i zamożnych środowisk.
Dlatego Konfederacja praktycznie młodym biedniejszym mężczyznom nie ma nic do zaoferowania. Zwłaszcza takim, którzy ciężko pracują na trzy zmiany w lokalnym januszexie za minimalną krajową. Takie sytuacje są w średnich i mniejszych miejscowościach, gdzie mieszka główny elektorat Konfederacji. I dziwne, że właśnie ci młodzi mężczyźni dali się nabrać na gadki Sławomira Mentzena i jego kolegów, że Konfederacja ma dla nich jakąś ofertę. Nie ma żadnej. Konfederacja nie zlikwiduje chociażby patologii umów śmieciowych, wśród których Polska jest jednym z liderów w UE. Tak samo jest z przechodzeniem na jednoosobową działalność gospodarczą. To raczej wymagane przez szefów. Bo to szef jest dzisiaj na rynku pracy nadal panem i władcą. Konfederacja nie wzmocni też i tak niedofinansowej Państwowej Inspekcji Pracy.
Bardzo dobry tekst na ten temat napisał Paulina Januszewska z Krytyki Politycznej. On uważa, że Mentzenowi nie chodzi wcale o podatki, a o dalsze upodlanie biedniejszych. - Mentzen nie mówi do chłopaków, których wyzyskują pracodawcy, którzy mają myśli samobójcze, doznają przemocy od innych mężczyzn, nie mają ciekawych perspektyw na życie czy związek. Mówi do podobnych sobie biznesmenów albo do ludzi o takich aspiracjach, nie zawsze świadomych, że hasło „załóż firmę” jest poza ich zasięgiem i nie rozwiąże ich bolączek; niezdających sobie sprawy, że postulowana wolność gospodarcza, czyli prywatyzacja wszystkiego, jeszcze bardziej ograniczy ich prawa w miejscu pracy - uważa Paulina Januszewska w tekście Młodzi mężczyźni, wyleczcie się z neoliberalizmu.
Mentzen i spółka nie mają żadnych pomysłów jak wyciągnąć takich ludzi z biedy. Nie wybudują przecież mieszkań socjalnych, bo dla nich słowo Mieszkanie prawem, nie towarem to komunizm. Nie zwiększą dzietności w Polsce, bo przecież kobiety mają być tylko inkubatorami i być kuchtą domową. Konfederacja nie poprawi warunków pracy młodych ludzi, gdyż przecież to właśnie większość pracuje w firmach poza dużymi miastami. W Polsce większość pracujących to głównie mężczyźni, bo pracujących kobiet jest około 40% i dodatkowo zarabiają znacznie mniej na tych samych stanowiskach co faceci. Na dodatek ci drudzy są słabiej wykształceni niż kobiety, które stają się niezależne i przeważnie to one przeprowadzają się z małych miasteczek i wsi do większych miast.
Jak widać w Polsce jest sporo problemów wśród mężczyzn do rozwiązania, ale Konfederacja nie rozwiąże żadnego z nich, a tylko je pogłębi, bo przecież każda ingerencja w rynek to olaboga socjalizm. Dlatego moim zdaniem Sławomir Mentzen i spółka nie mają dla biedniejszych mężczyzn żadnego politycznej recepty. Wszak oni obracają się tylko wśród tych bogatych z wielkich miast. Problemy prowinicji są dla nich obce. Konfederacja ma program tylko dla tych, co zarabiają powyżej 15 tysięcy na miesiąc, a jest to tylko kilka procent Polaków.
Inne tematy w dziale Polityka