Wbrew rządowej propagandzie PiS w Polsce nadal mamy bardzo duże bezrobocie ukryte i rynek pracodawcy w większości zawodów.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości chwali się spadającymi statystykami rejestrowanego bezrobocia. Jest czym. Według oficjalnych danych bezrobocie liczone według metody Eurostatu spadło w ciągu ostatnich 8 lat – od kwietnia 2015 r. do kwietnia 2023 r. – z 7,9 proc. do 2,7 proc. Liczba zarejestrowanych bezrobotnych spadła z 1,8 mln do 822 tys. Podobne niskie bezrobocie jest również w Czechach. Razem z Czechami Polska jest wręcz liderem w niskim bezrobociu i to nawet w porównaniu do krajów starej piętnastki, a więc znacznie bogatszych. We Francji na przykład bezrobocie wynosi ponad 7%, a w Hiszpanii nawet powyżej 12%. Tam duzo bezrobotnych jest wśród młodych osób.
Tyle rządowa propaganda. A jak jest naprawdę? Polska ma bardzo dużą liczbę bezrobotnych w ukryciu, czyli nigdzie nie zarejstrowanych. Urzędy Pracy od czasów przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość zarządziły wyrzucanie osób, które nie przyjmą ofert pracy poniżej kwalifikacji za pieniądze, które nie da się obecnie przeżyć. Rządzący chwalą się spadającymi statystykami bezrobocia, a tak naprawdę od 2015 zatrudnienie wzrosło jedynie o 300-400 tysięcy osób, czyli praktycznie mało zauważalnie statystycznie. Niż demograficzny plus emigracja, to są główne powody spadku bezrobocia w Polsce, a nie to, że ludzie znajdują pracę.
Wystarczy porównać chociażby skalę pracujących w Polsce i Holandii. Niby skalę bezrobocia mamy podobną, ale w kwestii liczby pracujących już nie. Odsetek zatrudnionych w Holandii w wieku 15-64 lata na koniec III kw. 2017 r. wynosił 76,3 proc. W Polsce było to 66,5 proc., czyli prawie 10 pkt proc. mniej. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Biernych zawodowo jest ponad 5 mln osób pełnoletnich w wieku produkcyjnym. Gdyby dodać do tego oficjalne bezrobocie na poziomie 3% wynika z tego, że praktycznie prawdziwa stopa bezrobocia w Polsce wynosi około 15%-18%. Czyli od czasów transformacji na rynku pracy za wiele się nie zmieniło poza niektórymi zawodami.
Zauważył to sam autor tekstu szukający pracy od jakiegoś czasu w dużym mieście wojewódzkim (kujawsko-pomorskie). Gazety i media wręcz huczą o tym, że brakuje rąk do pracy i praktycznie każda firma przyjmuje wszystkich. Obniżając swoje oczekiwania zawodowe, gdyż mam ponad kilkanaście lat pracy w mediach, próbowałem nawet załapać się gdzieś na recepcję czy coś podobnego. Wszędzie co najmniej po kilkadziesiąt chętnych. Owszem, praca jest, ale głównie na budowie po 10-12 godzin dla ludzi z dobrym zdrowiem i mocnym kręgosłupem, a tego mi brak. W Bydgoszczy i okolicach szuka się głównie specjalistów IT i budowlańców, ewentualnie kierowców TIR.
Nie powinno to nikogo dziwić, jeśli spojrzymy na liczbę wakatów. O rynku pracownika nie świadczy liczba bezrobotnych, a właśnie procent wakatów. A tu się okazuje, że Polska według Eurostatu ma wakatów nieco ponad 1%, czyli tej pracy prawie nie ma. Natomiast za granicą jest to 3-6%, czyli zachód i północ Europy ma dwa razy więcej miejsc pracy niż zachód. Nic więc dziwnego, że emigracja trwa w najlepsze, gdyż w Polsce praktycznie pracy nie ma poza dwoma, trzema branżami, a bezrobocie ukryte jest bardzo duże.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo