Red. Lis……………… Brutusem
Rewelacyjny tekst w Newsweeku , pozwolę sobie zacytować :
„ Kim jest sędzia Milewski?
To, co dzieje się w trójmiejskim wymiarze sprawiedliwości, może wstrząsnąć krajem, premierem i Platformą równie mocno jak piramida finansowa Marcina Plichty.
.............
O sędzim cała Polska usłyszała 13 września, ale w Trójmieście nie jest anonimowy. Zwłaszcza dla CBA I prokuratury, które kilka lat temu interesowały się sędzią. Dlaczego? - Żeby zrozumieć, jaki problem ma trójmiejska Temida, jaka jest tu hierarchia ważności, trzeba tu pożyć trochę - opowiada sopocki adwokat, a w jego głosie słychać nutę wyższości. Warszawscy dziennikarze naiwnie dziwią się tutejszym obrotom rzeczy. Stąd wyższość. - W Warszawie nie wie pan nawet, kto jest prezesem Sądu Okręgowego. W Gdańsku szef „okręgu" to arcyważna figura. Ktoś. Tak samo szef prokuratury czy naczelnik wydziału.
Sędzia, diler, CBA
Marcin Plichta, prezes Amber Gold, na wolności ukrywał trwarz, nie pozwalał się fotografować.Mimo to w gdańskim areszcie na Kurkowej wszyscy wiedzą, kim jest nowy współlokator. Kurkowa szumi i plotkuje, a Marcin Plichty - choć odizolowany od reszty aresztantów - robi za więziennego celebrytę. Na widzeniach z rodzinami aresztanci ekscytują się wiadomościami o Plichcie. Z sali widzeń w Trójmiasto idzie plotka: ktoś na konto „wypiskowe" (z pieniędzy z takich kont w areszcie można kupować jedzenie i środki czystości) przelał Marcinowi Plichcie 50 tys. zł. Plichta ma dostęp do internetu. I do telefonu.
Pięćset metrów dalej, Gdańsk, ulica Nowe Ogrody. Nie mniejsze emocje. Jest czwartek, 6 września. W gdańskim sądzie na Ogrodach szumi: minister sprawiedliwości Jarosław Gowin właśnie ogłosił, że wysyła kontrolę. Kontrolerzy z Poznania mają sprawdzić działania prezesa sądu, Ryszarda Milewskiego, w związku z aferą Amber Gold.
Kontrola nie potrwa długo. Do 20 września ma ustalić, czy doszło tu do zaniedbań, przez które Marcin Plichta zamiast oglądać świat z Kurkowej założył finansową piramidę Amber Gold. Co to za zaniedbania? Głównie wyrozumiałość. Do niedawna Ryszard Milewski, szef sądu, utrzymywał, że nie ma powodów do dyscyplinarek dla tych, którzy odpowiadają za wyroki w zawieszeniu dla Marcina Plichty. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że Plichta mógł być bezkarny przez kilka lat, bo sądy w Trójmieście traktowały go w szczególny sposób.
Trójmiejscy prawnicy, z którymi rozmawiamy, wskazują: sam prezes Milewski przez ostatnie lata nie miał żadnych służbowych kłopotów. Żadnego postępowania dyscyplinarnego. Ale jeśli ministerstwo sprawiedliwości zacznie skrupulatnie prześwietlać gdańską Temidę, dziennikarzom na długie miesiące nie zabraknie głośnych tematów.
Mówi jeden z adwokatów: - Badając tzw. aferę sopocką [w 2009 r. biznesmen związny z PO, Sławomir Julke, oskarżył prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego o wymuszanie łapówki – red.], CBA wpadło na Milewskiego. Był wtedy jeszcze wiceprezesem sądu w Gdańsku. Chodziło o jego związki z G., dealerem samochodów marki X. Ci z CBA zaczęli Milewskiego mocno prześwietlać. Dlaczego? Uznali, że G. odgrywa kluczową rolę w aferze sopockiej. Że jest nawet ważniejszy dla trójmiejskich układów niż sam Karnowski. Gdy odkryli, że G. z Milewskim łączy kilka spraw, postanowili pójść za ciosem i wziąć pod lupę sędziego. Co odkryli? Jakie sprawy łączyły sędziego z dilerem aut?
Podejrzany zna mamę
Agenci CBA podejrzewali, że być może Milewski pozycza od G. pieniądze. Skąd ten wniosek?Tajniacy ustalili, że Milewski wydaje na życie więcej niż zarabia. Kiedy sprawdzili te informacje, nie znaleźli powodów, żeby podejrzewać go o cokolwiek. Wytłumaczenie było proste - sędzia ma zamożną matkę.
Agenci nie znaleźli też dowodów na to, że kupił samochód od G. Owszem, auto z tego salonu pojawiło się w rodzinie Milewskiego - ale sam sędzia nie kupował u G. Obserwując sedziego, CBA wpadło jednak na dziwny trop: gdy G. był już w aferze sopockiej podejrzanym (prokuratura zarzucała mu sprzedaż prezydentowi Sopotu po zaniżonej cenie trzech aut, a także wykonanie w domu prezydenta bezpłatnie remontu), ten pojawił się w domu sędziego. W dniu, w którym prezydentowi Sopotu stawiano zarzuty i gdy do sądu wpłynął wniosek o aresztowanie Karnowskiego. Prawdopodobnie diler aut wiedział już, że także jemu zostaną postawione zarzuty w tej sprawie - miał wezwanie do prokuratury.
Wizyta osoby podejrzanej w domu prominentnego sędziego to złamanie zawodowych zasad. Sędzia został wezwany na przesłuchanie. Zeznawał jako świadek. Jak wyglądała jego wersja wizyty dilera? Prosto i niewinnie: G. zna od lat jego mamę i ją odwiedził, sędzia wtedy był na zwolnieniu. I nie pamięta, czy tego dnia widział G. i z nim rozmawiał. Wobec sędziego nie było w tej sprawie prowadzone żadne postępowanie dyscyplinarne.
Spytaliśmy sędziego o tamtą sprawę. Przez rzecznika sądu przekazał nam odpowiedź, w jakim charakterze był przesłuchiwany: - W charakterze świadka, a z jakiej przyczyny - to pytanie do prokuratora, ponieważ nigdy nie przedstawiono żadnego zarzutu.
Czym jeżdżą sędziowie
Mówi pracownik trójmiejskiego CBA: - Nie znaleźliśmy dowodów na to, że Milewski złamał prawo. Ale wytropiliśmy, że dwóch sędziów z tego samego sądu, M. i Z., jeździli samochodami od G. Oni też zostali w tym śledztwie przesłuchani jako świadkowie. Operacyjnie dowiedzieliśmy się, że Milewski proponował auta od G. kilku ludziom z sądu. I co? I nic. Przecież to nie przestępstwo.
Sędzia Milewski zaprzecza: nie proponował i nie wie, ilu sędziów kupiło sobie jakie samochody. Funkcjonariusz ABW z Gdańska: - Pan idzie na pierwsze piętro i wyjrzy na parking przed sądem. Stoją tam samochody głównie dwóch marek. Pewnie dlatego, że takie niezawodne, a nie że ktoś komuś dał zniżki.
Wśród zeznań świadków, którzy wymieniają nazwisko Milewskiego, zwraca uwagę jedno: zeznanie księgowej Y. Opowiada w nim, że sędzia pomagał G., gdy ten kupował nieruchomość w Sopocie. Sędzia poszukiwał dla G. notariusza. I znalazł - podpisanie aktu notarialnego odbyło się… w domu sędziego Milewskiego. Sędzia dziś zaprzecza tej wersji. Nie poszukiwał notariusza.
Mówi pracownik sądu w Gdańsku: - Wśród kłopotów Milewskiego jest jeszcze jeden, sprzed kilku lat. To sprawa fałszywych zeznań. O to że kłamał w zeznaniach doniósł prokuraturze inny sędzia z Gdańska, były szef sądu rejonowego Leszek Mering. Milewski miał go pomówić zeznając w jakiejś sprawie. Cała ta historia trafiła do Szczecina, tam została umorzona.
A gdzie obiektywizm, panowie?
Sędzia Milewski niewątpliwie miał kontakty z dilerem G. Zgodnie ze wszystkimi regułami gdańskie sądy powinny więc tę sprawę dilera „wypchnąć" do innego miasta. Gdyński adwokat: - Po co? Po to, żeby szefem sędziego, który będzie sądził G., nie był jego znajomy Ryszard Milewski.
Tak się nie stało. W grudniu 2011 r. gdańska prokuratura apelacyjna skierowała do sopockiego sądu akt oskarżenia, w którym zarzuciła prezydentowi Sopotu popełnienie czterech przestępstw, w tym trzech korupcyjnych, oskarżone zostały też trzy inne osoby (w tym G.).
Gdy akt oskarżenia w sprawie Karnowskiego i G. trafił do sądu rejonowego w Sopocie, do orzekania w sprawie wyznaczono młodą, zdolną sędzię Marię Bradtke. Co za traf - w przeszłości asystentkę sedziego Milewskiego z Sądu Okręgowego w Gdańsku, instancji zwierzchniej sądu w Sopocie.
Sędzia Bradtke umorzyła wątek dotyczący dilera G. (i większości zarzutów) oraz nakazała prokuraturze ponowne zbadanie jednego wątku. Sędzia oceniła: śledczym zajmującym się sprawą zabrakło obiektywizmu. Prokuratura złożyła wniosek o wyłączenie sędzi Bradtke. Dlaczego? Bo pracowała z Milewskim, świadkiem w sprawie. Wniosek nie został uwzględniony.
Sędzia Milewski pytany o sędzię Bradtke odpisuje: "Sędzia Maria Bradtke nie była asystentką sędziego Ryszarda Milewskiego. Pełniła natomiast obowiązki asystenta w Wydziale Wizytacyjnym. Praca asystenta jest jedną z normalnych dróg prowadzących do zawodu sędziego. Może warto zwrócić uwagę, że postanowienie Sądu Rejonowego w Sopocie (wydane przez sędziego Marię Bradtke) było zaskarżone przez prokuratora. W wyniku zażalenia Sąd Okręgowy w Gdańsku w części utrzymał postanowienie, a w części uchylił. Zatem orzeczenie podlegało kontroli odwoławczej".
Gdański prokurator (nie ukrywa, że brakuje mu obiektywizmu): - Już dwa razy sąd w Sopocie zwrócił sprawę Karnowskiego prokuraturze. Mam wrażenie, jakby w tym wszystkim chodziło o jedno: żeby Karnowski nie miał statusu oskarżonego.
Na oczach całej Polski
W 2010 r. Ryszard Milewski awansował. Został nowym prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku.Wniosek o powołanie prezesa złożył minister sprawiedliwości, a zaakceptowało go Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Okręgowego w Gdańsku. W czasie Zgromadzenia wypłynęła sprawa znajomości z dilerem G. Mimo to dostał nominację.
- Sędziowie na zgromadzeniu przed podjęciem decyzji dokładnie zapoznali się z moimi wyjaśnieniami w sprawie. Nie ma o czym mówić - tłumaczył. Teoretycznie sprawa jest czysta: nie uczestniczył w wydawaniu orzeczeń w aferze sopockiej, a sędziowie są niezawiśli. Czy porządki w trójmiejskich sądach spodobają się kontrolerom wysłanym przez ministra sprawiedliwości? To się okaże.
Tym bardziej że to nie jedyna interesująca sprawa, na jaką można trafić w tutejszych sądach i prokuraturach. Ot, choćby ta z ostatnich tygodni, rozegrała się na oczach całej Polski: za Amber Gold zarzuty dostał jedynie Marcin Plichta, choć zarzut ten zakłada „działanie wspólnie i w porozumieniu". - Dlaczego więc nie ma zarzutów jego żona i cały zarząd Amber Gold? Księgowa nie wiedziała, co się dzieje? - pyta jeden z gdańskich prokuratorów. - Decyzja w tej sprawie jest kuriozalna.
Trupy w szafie
Być może dotychczasowe decyzje sądu i prokuratury się zmienią - nic dziwnego, że znany mecenas P. z Poznania dwa tygodnie temu intensywnie szukał kontaktu z Katarzyną Plichtą, żoną Marcina Plichty Podobno po to, żeby jej bronić. “Gdyby doszło co do czego”.
Mówi jeden z gdańskich prokuratorów: - Trójmiasto jest specyficzne. Nikt do końca nie przewietrzył tu środowiska prawniczego i służb, trupów w szafie jest mnóstwo. Gdy wiele lat temu przymknięto adwokata Plichta, który załatwiał wyroki i korzystne decyzje dla klientów, żadnej z prokuratorek, które były w to zamieszane, włos z głowy nie spadł. Adwokat poszedł siedzieć, wyszedł, a jego znajoma sędzia umoczona w tamtą sprawę wciąż jest na liście sędziów. Zawieszona, ale jest. A prawnik Marcina Plichty, zanim został adwokatem był, no kim? Prokuratorem. A co robi jego tata? Sprzedaje tutejszej policji fotoradary.
A gdańskie ABW, uwikłane w wewnętrzne rozgrywki? A polowania ludzi służb z ważnymi politykami? Albo prokurator, który wypowiada się dziś publicznie w sprawie Amber Gold: dyspozycyjny do bólu. Osobiście „skręcał" ważne śledztwa. Ostatnio szuka kupca na luksusowe auto znanej marki. Śmiejemy się, że zaczął go sprzedawać, gdy wokół Gdańska zrobiło się gęsto. Agent CBA: - Na gdańskim allegro w sekcji motoryzacja we wrześniu powinno być gorąco.
Niesamowite .............!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Inne tematy w dziale Polityka