Co po Internecie?

Internet już nie jest przystanią "swobody wymiany myśli", jaką był jeszcze w czasach mojego dzieciństwa. Zafascynowany nową technologią, tworzyłem na potęgę strony internetowe, a że było ich mało, z łatwością zdobywały spory zasięg. Dziś- jest to rynek zmonopolizowany przez kilku potentatów, którzy dyktują, co zobaczymy, wyszukamy, przeczytamy. Jest to nieporównywalne z czasami w których- rynek nie był tak zoligopolizowany.

Kiedyś np. korzystałem z serwisu Twitter, ale ten- wykupiony przez innych inwestorów giełdowych serwis zaczął manipulować przy wynikach wyszukiwania, blokując lub całkowicie usuwając niektóre hasła. Wykorzystanie tego narzędzia dla potrzeb mediów jest coraz trudniejsze- nie wiemy, jakie wyniki wyszukiwań usunięto, ba, cenzura dotyczy tak błahych spraw jak protesty społeczne w Meksyku, których slogan "YaMeCanse" nagle został zablokowany. Być może stał się ofiarą mechanizmów służących do blokowania protestów on-line, po tym jak zwykłe zaprogramowane boty nie mogły one sobie poradzić z długotrwałą kampanią protestów społecznych w sieci Internet, po tym jak zaginęło 43 studentów w Meksyku.

Twitter i media społecznościowe- jak wielu zauważa, już nie są tym samym czym były w czasach "arabskiej wiosny ludów", ba, w myśl pewnego podręcznika do ekonomiki mediów, który ongiś zakupiłem, zostały "wchłonięte przez mainstream", który zdobył nad nimi kontrolę. Podręcznik ten głosił jednakże, że po zajęciu "jednej technologii" wymiany informacji przez "mainstream", pojawia się kolejna i kolejna. Przynajmniej- kiedyś, w czasach historycznych, zaobserwowano taką tendencję.

Być może nie będzie to już sieć Internet, ale inne rozwiązanie, które dopiero nadejdzie.

Rys. Udziałowcy Twittera.

wg SEC