W dzisiejszych czasach corz trudniej jest prowadzić media. Ot, przy milionie wyświetleń wydania lokalnego wpływy reklamowe wynoszą tak małe kwoty w przypadku treści lokalnych, że ich prowadzenie na dobrym poziomie traci sens.
Sztuka, kultura i tradycyjne media miały spory problem z przejściem do środowiska cyfrowego. Liczne wydawnictwa z trudnością egzystują na rynku. Ilość czynności do wykonania jest przeogromna. Nic dziwnego, że dookoła lokalne media zanikają. Utrzymanie się lokalnego tytułu wymaga mistrzostwa w redukcji kosztów, tak by nie przynosić strat. Okrojone czasopisma lokalne próbują przeżyć wahania koniunktury gospodarczej, latami próbując zdobyć zyskowność w trudnym sektorze on-line.
Tradycyjne wydawnictwa zostały podcięte ze wszystkich stron. Wyspecjalizowane portale zabrały "śmietankę" z rynku reklamowego. Dziś- to monopoliści na rynku internetu dyktują wydawcom warunki. Agregaty wyszukiwarkowe wymagają odpowiednich treści- te wg nich nieodpowiednie- wyfiltrowywują i oddzielają. Rynek ten jest zmonopolizowany w 98 %.
Jednocześnie małe podmioty nie mają wielu szans na pozyskanie informatyków, z uwagi na ogromny koszt takich rąk do pracy. W tej sytuacji rynek ulega silnej monopolizacji- na rynku wygrywają wydawcy sprawni technicznie w dziedzinie informatyki. Jest to nowa twarz gospodarki ery globalizacji- nawet "media" są zdominowane przez coraz mniejszą liczbę silnych graczy.
Istnieją regiony gdzie zanikły niemal wszelkie lokalne media, poza oddziałami ogólnopolskich tytułów. Jest to coraz częstszy widok. Media wymagają coraz lepiej wykształconej kadry informatycznej, której po prostu - w regionach polskiej prowincji- nie ma.