Oglądając ostatnie wydarzenia tutaj w Zielonej Górze można się nieźle przestraszyć. Miasto huczy od plotek: a że to radiowóż jechał znacznie szybciej niż "premier Tusk mówił w mediach". Premier miał wygłaszać opinię iż policyjny pojazd jechał 40 km/godz. Jak więc zatem wytłumaczyć długi lot ofiary, wynoszący ok. 25 metrów, od miejsca wypadku do miejsca w którym ciało uderzyło w ziemię? Albo drastyczne obrażenia: oderwana podobno niemal połowa czaszki ofiary? Pod miejscem tragedii można usłyszeć ponadto garść doniesień z różnych źródeł: a to, że na miejscu katastrofy policja zmieniała tablice rejestracyjne, a to że kierujący nieoznakowanym radiowozem byli nietrzeźwi. A to że nie chciano pomóc ofierze i nie dopuszczono ratownika medycznego spośród tłumu. Karetka przyjechała rzekomo po 20 minutach (w wersji oficjalnej), w wersji nieoficjalnej, po kilkudziesięciu. Miejsce zdarzenia od stacji pogotowia ratunkowego dzielą 2-3 minuty podróży samochodem.
W tym kontekście warto zapytać, kogo w swych wytpowiedziach reprezentuje Donald Tusk? Wymiar sprawiedliwości? Policję? Może ogólenie Polskie Państwo? Czy wówczas kogokolwiek dziwi reakcja kibiców którzy "wymierzyli karę" własnoręcznie, linczując dwie policjantki, napadając na komisariat i bazę policji gdzie dokonali zniszczeń za ok. 120 tys. PLN, jak mignęło mi w miejscowych mediach?
Donald Tusk, niczym arcysędzia o niezwykłej przenikliwości, już wie kto jest winny w zdarzeniu. Przecież to jest kpina. Jak możliwe by człowiek tak łatwo i szybko ferujący rozmaite werdykty, samorzutnie zastępujący wymiar sprawiedliwości i podający już jakby z góry "wynik dochodzenia", miał w ogóle czelność ubiegania się o reprezentowanie władz, i to nawet nie regionalnych? Od takich polityków ustrzeżmy się. Sam, jako mieszkaniec tego miasta, mam dość bezkarności policji. Ów incydent nie jest zresztą wcale pierwszym takim zatargiem. Jak na razie, "ulubione miejsce linczu", czyli położony przy głównej alei tzw. 13. posterunek był o zmierzchu dodatkowo chroniony dwoma radiowozami pełnymi policjantów.
Do miasta zamierzają ściągnąć kibice z całej Polski na czwartkowy pogrzeb o godz. 9.50 rano. Ciekawi mnie, jak przedstawiają wydarzenia w Zielonej Górze polskie media. Wydaje się że wśród tutejszych młodych ludzi wypowiedzi i postępowanie Donalda Tuska, już ferującego werdykty, tylko pogłębia brak zaufania do organów państwa.
Wersja wydarzeń jaką podawał szef rządu, jest raczej dramatycznie odmienna od wersji świadków. Świadków zarzucających że, w jednej wersji: pędzący radiowóz wpadł w tłum osób i cud że ofiar było tak mało, a w innej wersji: że to wręcz morderstwo, że policyjny pojazd poruszał się w tłumie osób z prędkością ok. 100 km/godzinę, zaś inne pojazdy poruszały się ze względu na powracające z meczu osoby nieporówanie wolniej.
Jeszcze raz zapytam: kogo reprezentuje Donald Tusk? Z jego wypowiedzi możnaby wnioskować iż reprezentuje raczej różne degeneracje, wypaczenia w działaności swojego aparatu. Pustym PR-em, propagandą, próbuje załagodzić konflikt, którego epilogiem może być np. vendetta na jakimś przypadkowym policjancie, oraz dalsze. teraz brutalniejsze walki instytucji kibiców z instytucją policji. Potem zawsze można mówić o zagrożeniu chuligaństwem, i stroić się w piórka szeryfa broniącego ludność kraju przed niebezpieczeństwem.
Tym niebezpieczeństwem w Zielonej Górze okazały się służby porządkowe, co jakoś indagowanych miejscowych nie dziwiło ani nie zaskakiwało. Miejscowi komentują: wcześniej wybuch gazu który zdemolował znaczną część mieszkań w całej wschodniej dzielnicy miasta, pełnych wieżowców osiedlach Śląskie i Pomorskie. Wokalista wzywający na publicznym koncercie do linczu na nastolatku. Jeszcze wcześniej: brutalny morderca polujący na kobiety. W Zielonej Górze nagle zaroiło się od niepokojących incydentów. Można zauważyć częstsze występowanie zdarzeń o dość krytycznym charakterze, trend jest wyraźnie wzrostowy. Chyba coś niedobrego dzieje się z instytucjami tego państwa.
Pikanterii dodaje fakt że Zielona Góra sąsiaduje z RFN, do granicy dojedziemy w niewiele dłuższym czasie niż byśmy pokonywali samochodem Warszawę z jednego końca na drugi. Polaków witają schludne, zadbane kamienice, przepiękne parki, wyśmienity transport zbiorowy. Już na samej granicy znajduje się biblioteka naukowa z lepszym księgozbiorem niż najlepsza w Polsce biblioteka warszawskiego UW. Niemcy mają także niezwykle rozbudowane i skrajnie zdecentralizowane media. W Polsce brak całych gałęzi np. prasy codziennej czy publicznych telewizji regionalnych, w Niemczech stanowiących podstawę mediów.
Sąsiadują ze sobą dwie różne cywilizacje, bo trudno to nazwać różnicami kulturowymi. Chodząc do gimnazjum po niemieckiej stronie granicy, pamiętam jakimi tematami zajmowaliśmy się np. na lekcjach wychowania obywatelskiego. Pamiętam że przygotowywałem prezentację i referat na temat podobnych zamieszek w Słupsku w 1998 roku. Wówczas także zginął kibic. Podobnie jak w Zielonej Górze, doszło do walk ulicznych. Płonęły barykady, rzucano butelkami z benzyną. W Słupsku policja użyła gazu łzawiącego, w Zielonej Górze- gumowych kul którymi, według ofiar, strzelano w tłum. Zdemolowano aż 22 radiowozy (w Zielonej Górze zniszczono 11).
Wydarzenia w Zielonej Górze są dość szokujące: także tutaj padają oskarżenia ze strony świadków o nieudzielenie pomocy ofierze. W sprawie słupskiej ten wątek także się przetoczył, jeden z policjantów został za ten czyn skazany prawomocnym wyrokiem. W sprawie Zielonej Góry trudno cokolwiek wyrokować. Miasto z całą pewnością nie jest demokracją w stylu miast Europy Zachodniej. Jest zdecydowanie przykładem "kacykowa", jak nazwali niedemokratyczne stosunki panujące w polskich społecznościach lokalnych członkowie niedawnego Kongresu Ruchów Miejskich który odbył się w Poznaniu. Zielonogórskie media są silnie powiązane osobowo z lokalną władzą, były manager miejscowej gazety jest prezydentem miasta. Metodą na szersze zabranie głosu w publicznej dyskusji w mieście jest dopiero wydawanie własnych mediów.
Są to stosunki typowe może dla współczesnej Rosji. I trudno oprzeć się wrażeniu, że podobnie- postsowiecka- może być także reszta tego porządku, ze służbami porządkowymi na czele. Większość dobrze wykształconych młodych mieszkańców miasta już Zieloną Górę opuściła, nie widząc tu szans. Miasto, ongiś mające porównywalną a może nawet i żywszą scenę młodej kultury niż Warszawa, jest dziś w kryzysie, także w drastycznym kryzysie kulturalno- społecznym, związanym z drenażem kapitału ludzkiego. Miasta nie ciągnie jakakolwiek branża gospodarcza, dawne wiodące zakłady i branże zanikły bądź upadły.
Ceny nieruchomości komercyjnych są zbyt wysokie, a ich podaż zbyt mała, aby w mieście mogli rozpocząć działalność nowi inwestorzy. Mogą zresztą być nim niezainteresowani, dziś jest to dla biznesmenów raczej miejsce zesłania, niż nowoczesnego życia. Sąsiedztwo Berlina nie daje się wykorzystać- do centrum aglomeracji samochodem szybko nie dotrzemy, a skrajnie nacjonalistyczne władze od lat blokują wysiłki otwarcia szynowego połączenia komunikacyjnego do dawnej stolicy regionu. Lokalni decydenci w kuluarach twierdzą że taka relacja podróży transportem zbiorowym stanowi zagrożenie dla polskich interesów na terenie Braniboru Wschodniego. Branibór Wschodni- taka jest poprawna, choć zapomniana polska nazwa dawnej prowincji Ostbrandenburg, skolonizowanej po 1945 roku.
Ciekawe, ile jeszcze będziemy znosili te różnice cywilizacyjne? Badacze cywilizacji w rodzaju W. McGaughey'ego nazywają dziś epoki od dominujących w nich technik komunikacji. Po polskiej stronie granicy nadal mamy do czynienia z technikami komunikacji rodem z innej ery. Choćby całkowicie nieprofesjonalne, nader powierzchowne media masowe, w regionie Zielonej Góry mające tak niski poziom, że w całości i zupełności można ich nie czytać bez nijakiej straty poznawczej.
Lokalne lub regionalne stacje telewizyjne czy radiowe także nie odgrywają roli choćby porównywalnej z mediami Europy Zachodniej. Brak regionalnych mediów dla młodych osób powoduje np. dezintegrację społeczną. Dotychczasowe modele mediów publicznych w regionach są zaś anarchronizmem, media te mają często pomijalny zasięg, znikomą bądź niską słuchalność czy oglądalność, młodsze osoby mogą nawet nie być świadome ich egzystencji, nie wspominając nawet o różnicach w ofercie takich mediów po obu stronach granicy.
Nowoczesnych mediów: nowoczesnych gazet codziennych, regionalnej telewizji publicznej, jest przede wszystkim drastycznie brak. Przyczyną zapaści Polski w porównaniu z Niemcami jest także, a sugerując się badaniami nad cywilizacyjną rolą komunikacji, to może nawet i przede wszystkim, rynek mediów. Żyjemy przecież w postindustrialnej erze informacji. Zaś jej przygotowanie po prostu kosztuje. Zaś szczególnie w regionach upadłych gospodarczo rynek jest zbyt płytki by je utrzymać.
Telewizje publiczne w Niemczech, głównie regionalne, otrzymują rocznie 4,43 miliarda €, czyli ok. 20 miliardów PLN środków publicznych (dane za 2008). W Polsce roczne wpływy abonamentowe mediów zmalały w ciągu dekady z 1 mld PLN do ok. 385 mln PLN obecnie. Aby zapewnić podstawową działalność mediów publicznych: np. jeden kanał telewizji publicznej dla każdego z regionów wraz z pasmami regionalnymi dla każdego z miast regionu, oraz szereg regionalnych kanałów radia publicznego sprofilowanych pod różne grupy, trzeba co najmniej 8- 10 mld PLN.
Inaczej będziemy nadal pozbawieni rzetelnego dziennikarstwa, informacji regionalnych. Nadal będziemy bombardowani powierzchownym dziennikarstem redagowanym gdzieś z drugiego końca kraju. Biorąc udział w debatach publicznych w Ziel. Górze, trudno nie zauważyć zmian na rynku medialnym. Dawne media dziś zanikły, prasa nie odgrywa już większej roli, nowe media nie powstały. Można sądzić że z miasta wyemigrowali nawet ci którzy mogliby je chcieć tworzyć.
To jak media ogólnopolskie relacjonowały zdarzenia w Zielonej Górze, pokazuje chyba pewien kryzys tego sektora. Całkowite wpływy reklamowe polskich mediów są przecież nader niskie w porównaniu choćby z budżetami największych nadawców regionalnych sąsiedniego kraju. Skoncentrowane w Warszawie media komercyjne z reguły nie poruszają tematów regionalnych, a komercyjne telewizyjne stacje regionalne utrzymują się jedynie w nielicznych ośrodkach.
Nie istnieją jakiekolwiek media o wyższej jakości, znane z Niemczech gazety regionalne w których byłoby miejsce na dyskusję, debaty o charakterze regionu. Nieliczni intelektualiści regionu funkcjonują w wydawniczych niszach które zwykły śmiertelnik nie ma szans odnaleźć (np. zdaje-się niedostępne w kioskach pismo "Puls", notabene zależne od finansujących je władz).
Trudno więc oczekiwać przemian cywilizacyjnych. Donald Tusk chyba mocno pomylił epoki gospodarcze stawiając, w rozwoju tego regionu, na budowę dróg ekspresowych i autostrad. Sieć taka już od II wojny światowej obejmowała południowe czy przygraniczne tereny tego regionu. O jakiejkolwiek nadzwyczajnej dodatkowej prospericie z tego tytułu trudno mi mówić. Występuje raczej efekt tunelowy, a więc korzyści przypadają komuś innemu niż regionom tranzytowym.
Donald Tusk inwestując ogromne środki w technologie starej daty, infrastrukturę minionych epok, możliwe że i pogrzebał na dłuższy okres szanse rozwojowe Polski w przededniu czegoś co może być długim okresem spowolnienia, stagnacji gospodarczej.
Literatura:
"Five Epochs of Civilization", William McGaughey, 2000, wyd. Thistlerose
Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com
Czasopismo Gazeta Poselska
Promote your Page too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka