Od lat największe miasta regionu Pogranicza- Zielona Góra, Gorzów, Żary/Żagań, nie mają bezpośredniego połączenia transportem zbiorowym z faktyczną a także historyczną stolicą tego regionu. Bo taką stolica, przynajmniej dla tamtejszej inteligencji, dla części tamtejszej kadry zarządzającej przedsiębiorstw, dla tamtejszej bohemy artystycznej, dla tamtejszych pasażerów lotniczych- jest 4,5 –milionowa aglomeracja Berlina. Ongiś odległa o 60 minut jazdy pociągiem, dziś o 3,5, a nawet 4 godziny takiej podróży.
Berlin, jak każda duża aglomeracja, walczy z motoryzacją indywidualną i do centrum miasta dostęp samochodami osobowymi ograniczono, bo korki i ogromna liczba np. skrzyżowań z sygnalizacją świetlną skutecznie do wykorzystania samochodu osobowego zniechęca. Lokalna ludność podróżuje masowo transportem zbiorowym, będąc do tego zmuszona mechanizmem zarządzania popytem (transport demand management).
Tymczasem mieszkańcy woj. Lubuskiego w większości tego zrobić nie mogą- muszą się co najwyżej przesiąść na pociąg, dojeżdżając samochodem do pierwszej stacji po niemieckiej stronie granicy. Na trasie Berlin- Zielona Góra (140 km) zaplanowano dwie przesiadki, na które stracić można 40 minut. Zresztą wyszukiwarka połączeń na 5 możliwych połączeń między tymi miastami (dostęp w 2009 r.) aż trzykrotnie podaje dużo dłuższą trasą przez Kostrzyn. Jedynie dwa połączenia na dobę są możliwe przez Rzepin i Frankfurt nad Odrą, czyli najkrótszą trasą.
Przed II wojna światową infrastruktura kolejowa pozwalała by do Berlina pociąg z Zielonej Góry dotarł w ok. godzinę i 10 minut trasą przez Bieniów i Lubsko, którą ongiś pędziły superekspresy „Fliegender Schlesier” łączące Berlin z Wrocławiem w 2 godz. 39 minut. Elity władzy pozwoliły by tory na tej linii rozkradziono razem z wiaduktami, a dworzec w Lubsku- spalono i rozkradziono dla cegieł.
Województwo lubuskie oferuje złą infrastrukturę. Zaś brak wygodnego dostępu do największego miasta regionu dodatkowo obniża jakość życia. Województwo lubuskie swoimi zasobami nie odpowiada dziś wymogom pracowników tzw. „klasy twórczej”. Nie poprawi się to w przeciągu następnych trzech dekad. Możliwe jest jednak by tacy managerowie czy kadra zarządzająca mieszkała i korzystała z infrastruktury i oferty kulturalnej naszego zachodniego sąsiada, i docierała do miejsc pracy po polskiej stronie. To jednak wymaga infrastruktury transportowej i oferty przewozowej.
Od 2010 roku zliberalizowany jest rynek przewozowy na kolejach w pasażerskich relacjach międzynarodowych. Samorząd województwa lubuskiego mógłby chociaż raz coś zrobić dla nielicznych żyjących na jego terenie osób o wyższych kwalifikacjach, kompetencjach, i sprawić by przełamano monopol jednej z najbardziej archaicznych i zacofanych technologicznie firm przewozowych w Europie, która to firma jest gospodarczym zombie, wielokrotnie zbankrutowanym, a decyzją polityczną podtrzymywanym przy życiu.
Samorząd jest w niewielkim stopniu współwłaścicielem tej firmy. Powinien jednak machnąć na nią ręką, tak jak zrobiły to władze Dolnego Śląska tworząc własne Koleje Dolnośląskie. Powinno się za pomocą innych przewoźników zapewnić tutejszej ludności przynajmniej dojazd do historycznej stolicy tego regionu, tak by możliwe były podróże biznesowe w czasie 2 godzin z Zielonej Góry do Berlina (połowa linii w tej relacji jest dostosowana do prędkości 160 km/h).
Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com
Czasopismo Gazeta Poselska
Promote your Page too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka