Obietnica, że po 2012 roku rząd będzie inwestował w pociągi zamiast autostrad, jest nierealna. Niby dlaczego ludność ze świeżych autostrad miałaby się przesiąść powrotem do pociągów? Kolej nie odzyska tak po prostu pozycji rynkowej, po tym jak przez ostatnie 2 dekady straciła 63 % pasażerów i 60 % swojej pracy przewozowej, odnosząc jej dzisiejsze rezultaty do danych z roku 1990.
Praktyka krajów Europy Zachodniej i USA pokazuje że ludność uzależnia się od motoryzacji indywidualnej, jeśli na rynku transportowym brak jest alternatywy. W krajach o rozwiniętej motoryzacji indywidualnej transport publiczny może co prawda odzyskiwać pasażerów spośród kierowców, ale wymaga to znacznie większych inwestycji, na przykład budowy systemów tramwaju szybkiego zamiast linii autobusowych etc. Planowana polityka rządu to połączenie dobrym jakościowo transportem zbiorowym tylko 12 miast kraju i nie odwróci to faktu przeniesienia setek milionów podróży na sieć drogową.
Rewitalizację kolei obiecują mniej więcej te same siły polityczne które doprowadziły do zamknięcia ruchu na 2/3 długości linii kolejowych na Ziemiach Odzyskanych, Wielkopolsce i Górnym Śląsku. Doprowadzono do tego, że linie na których pociągi ekspresowe między kilkumilionowymi aglomeracjami przed drugą wojną światową pędziły z prędkościami 160 km/h, zostały rozebrane na złom. To stało się z magistralą łączącą Górny Śląsk z 4,5-milionową aglomeracją Berlina. Dziś pociągi pokonują tą trasę blisko 3-krotnie wolniej.
Rząd nie ma całościowej polityki transportowej, a sektor nauki w tej branży w Polsce praktycznie nie istnieje. Rząd powinien zlecić przygotowanie kompleksowej polityki transportowej zagranicznym naukowcom. Na razie bowiem daje posłuch demagogom a nie uznanym na świecie autorytetom. Merytokraci, jeśliby rządzili, staraliby się o budowanie polityki na podstawach naukowych, ekonomicznych. Nie można znaleźć śladu ekonomicznej analizy sektora transportu w dokumentach rządowych.
Polityka transportowa winna być budowana na podstawie funkcji kosztów poszczególnych gałęzi transportu. To stąd pochodzi ekologiczny zwrot w polityce transportowej wielu krajów- motoryzacja indywidualna jest po prostu bardzo droga jeśli się wliczy koszty wypadków, hałasu czy zużycia deficytowej powierzchni ulic w centrach miast. Jak na razie, polska polityka transportowa jest pochodną intelektualnych trendów sprzed półwiecza. Ich krytyka jest zbędna- bowiem została dokonana dekady temu, a rządzący są zapóźnieni.
Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com
Czasopismo Gazeta Poselska
Promote your Page too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka