wolny-rynek wolny-rynek
98
BLOG

W Polsce malutko się zmienia, bo zawodzą media

wolny-rynek wolny-rynek Gospodarka Obserwuj notkę 3

Szukając przyczyn zastoju lub upadku różnych sfer gospodarki nie można pominąć sprawy mediów. Nie można wykluczyć bowiem, że gdyby np. temat reform kolei należycie opisano choć w jednym tylko tygodniku czy gazecie codziennej, to doszłoby do jakiegoś przełomu w dziedzinie reform?

Mam około 10 lat doświadczeń w próbach lobowania na rzecz reformy jednej z branż- transportu, w mediach. Dziennikarze w Polsce, no cóż, bardzo odbiegają poziomem od swych zachodnioeuropejskich kolegów. Zapewne różnią się także poglądami np. na problemy gospodarcze.

Polska jest krajem bez tradycji wolności słowa, bez tradycji wolnego rynku i kapitalizmu. Przecież od 1926 roku w Polsce mieliśmy do czynienia z dyktaturą etatystów, a wolnorynkowych ekonomistów usiłowano cenzurować, tak jak Adam Heydel, ekonomista odsunięty w latach 1933-1937 za krytykę reżimu sanacji z pracy na Uniw. Jagiellońskim. A wcześniej, za zaboru rosyjskiego fabrykę powszechnie utożsamiano z instytucją państwową. Polacy biznes pozostawiali mniejszościom narodowym, sami uprawiali głównie wolne zawody, co skrupulatnie odnotowywali przedwojenni ekonomiści.

Rozumienie przez dziennikarzy celów funkcjonowania państwa i rządu w gospodarce jest żadne. Jak opowiada Milton Friedman, państwo winno chronić obywateli przed monopolami, przed „legalnym” ograbianiem ich. Choć to tylko wielkie uproszczenie, dziennikarze nie mają nawet tak banalnej wiedzy. Nie znają większości pojęć, nie wiedzą choćby, czym jest regulacja monopoli.

Nieliczni dziennikarze, jeśli mają pojęcie o gospodarce, to piszą o makroekonomii, gdzie dzieje się jeszcze tragiczniej, a ewentualne straty mogą być jeszcze większe. Mikroekonomia, a więc takie zadania jak należyta regulacja monopoli, nikogo z nich nie interesuje. Możliwe że nawet nie mają świadomości iż istnieją takie gałęzie nauk ekonomicznych, ba, nie mają pojęcia że większość literatury naukowej jaka obecnie powstaje w USA, dotyczy właśnie tych dziedzin.

Ekonomista nie jest dziennikarzem. Pisanie tekstu do kolorowego czasopisma nie jest miłe- wymaga się krótkich zdań, niewielkiej objętości. Nie jest to też zajęcie na tyle chlubne by wpisać je do CV i gdziekolwiek wymienić, choćby nawet było dobrze odpłatne. Gdy pomyślę że miałbym napisać do kolorowej prasy tekst o kolejach, nie chce mi się. Te tematy zwykle nie chwytają, więc teksty zalegają długo w redakcjach. Jest to po prostu trochę nudne. Znajomy urbanista, autor skądinąd świetnego tekstu pt. „Pożegnanie z PKP”, wydawcy prasowego szukał chyba z pół roku, a może i rok. Wydrukował go wreszcie „Tygodnik Powszechny”.

Ja sam napisałem ostatnio 8-stronnicową kolubrynę na zamówienie, w wydawnictwie tekst się nie spodobał, i po prostu z nim zostałem. Nie wydajnego ma rynku wydawnictw naukowych i popularnonaukowych w Polsce, nawet dotowanych. Publikuje się w większości dzięki znajomości, znając osobiście wydawców- jak gdyby ci nie wierzyli w tożsamość i wiarygodność autorów tekstów nadesłanych pocztą. Do tego istniejące czasopisma zwykle nie wrzucają tych tekstów w sieć Internet. Jako że dziś w większości prasę naukową i popularnonaukową czyta się przez Internet (poza naukowcami starej daty) to propagacja wydanego na papierze tekstu w Polsce jest marginalna.

Do tego dochodzą linie ideologiczne poszczególnych czasopism. Także czasopisma branżowe mają swoje ideologie, i niektóre z nich to dzieła grup nacisku. Przypuszczam że prasa mainstreamowa jest jeszcze bardziej „obstawiona” przez różne grupy nacisku i grupy interesów.

W prasie mainstreamowej opublikować coś jest dla mikroekonomisty niezwykle trudno. „Polityka” jest socjaldemokratyczna, więc nie lubią tam liberalnych tez o otwarciu rynków i zakończeniu państwowych monopoli. Podobnie jest z „Wyborczą”, gazetą bynajmniej nie otwartą dla wszystkich. Zresztą w gazetach codziennych ostatnio jakoś niewiele jest tekstów zewnętrznych i dostać się na łamy prasy codziennej jest nader trudno. Ja poddałem się po kilkunastu próbach. Piszę tylko do czasopism gdzie mam gwarancję publikacji. Nie znoszę poszukiwania wydawców.

Dziennikarze, jeśli już piszą na te tematy, to trafiają zwykle do panów z rządu, do pracowników PR zatrudnianych przez firmy o których piszą i PR-owców z ministerstw. Albo do czasopism wydawanych przez np. branżowe lobby (najlepsza metoda na utrzymanie status-quo to wydawać „niezależną” gazetę kreującą nieszkodliwe dla grupy nacisku autorytety). Bardzo, bardzo rzadko szukają niezależnych opinii. Jeśli nawet je znajdą, to przedstawią je jako marginalne, odosobnione opinie grupki malkontentów, wierząc nie w jakość argumentów, ale ufając kolorowym okładkom i błyszczącemu papierowi. Zresztą są to ludzie nisko opłacani, wręcz wyrobnicy. Skąd oni mają wiedzieć o rozlicznych układach?

Prasa fachowa, naukowa, ma wadę nikłego zasięgu. Można opisać (i wreszcie się rozpisać) na temat najlepszych reform na świecie, ale niestety nie trafi to do opinii publicznej. Przed laty testowałem też tworzenie stron www o różnych reformach kolei. Skutek miało to taki, że nawet sami miłośnicy kolejnictwa w dużej mierze są przeciwni reformom PKP i chcą utrzymania status-quo. Choć sytuacja się zmienia- ale przekonują ich dopiero naoczne doświadczenia na polskim poletku, a nie teksty opisujące identyczne efekty doświadczeń z innych krajów.

Być może kiedyś uaktualnię i uatrakcyjnię swoje serwisy o reformach rynków transportowych, z tym że w polskich warunkach jest to działalność charytatywna, kosztująca sporo. Nie mam gwarancji że na tym zarobię, skoro dotychczas zlecenia były nieliczne. W Polsce nie ma nawet rynku consultingu w tej branży, chyba że jest się częścią świata polityki, i to akurat tego światka który w danej chwili jest u steru.

Polska to nie Niemcy gdzie istnieją fachowe czasopisma o transporcie zbiorowym, o kolejach pasażerskich etc., czasopisma które bez problemu kupimy w lepszym salonie prasowym. W Polsce ukazują się jedynie 1-2 czasopisma dla miłośników kolei, skupionych zwykle na malowaniu taboru, reszta egzystuje gdzieś na marginesie.

W Wielkiej Brytanii regularnie pisywałem do tamtejszego tygodnika czy dwutygodnika o transporcie zbiorowym, w Polsce o takiej pozycji wydawniczej nigdy nie słyszałem. Nie mamy tak że w „Empiku” obok półki z prasą motoryzacyjną jest półka z prasą o transporcie zbiorowym. Tak więc autorzy mogą sobie pisać, a efekt tego taki jak zawsze. W Polsce wiele się nie zmieni, bo nawet rynek czasopism nie działa.

Adam Fularz

Ilustracja: okładka czasopisma "Local Transport Today"

wolny-rynek
O mnie wolny-rynek

Absolwent Universite de Metz i Viadrina University, ekonomista. Specjalizuje się w infrastrukturze. Zawodowo jednak zajmuje się branżą e-commerce, ostatnio tworząc np. portal poselska.pl czy ie.org.pl. Interesuje się historią i muzyką. Uprawia sporty: capoeirę, downhill i snowboard. Interesuje się też ochroną zabytków i środowiska naturalnego. Poglądy gospodarcze: ordoliberał, wyznanie: Rastafari/Baha'i. Email: phooli(małpa)gmail.com Czasopismo Gazeta Poselska Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Gospodarka