Zaprowadzający dyktaturę (nie w swoim imieniu, ale jednak) Donald Tusk mówi coś o „zmianie jakościowej” względem poprzednich rządów i każe się do sądów odwoływać. Rozumiem, że jak te sądy wydadzą wyroki w sprawach o przekroczenie uprawnień, to Donald Tusk nie będzie czynił przeszkód, żeby panów Tuska, Sienkiewicza i Bodnara wyprowadzili z gabinetów silni panowie, czy też marszałek Hołownia już dzwoni i załatwia składy orzekające? To za PiS-u nie można było się do sądów odwoływać? Można było, tylko że oni wszystkie wnioski składali przez biuro podawcze w Berlinie.
Pretekst do dewastacji ładu konstytucyjnego, jakiej się dokonuje, czyli usprawiedliwianie wszystkiego przywracaniem praworządności po rządach PiS i mówienie o tym, że mamy jakieś działania „per analogia” i dwa porządki prawne, bo obecny rząd nie uznaje Trybunału Konstytucyjnego, KRS i poszczególnych Izb Sądu Najwyższego, jest pretekstem całkowicie fałszywym.
Działania PiS-u zaczęły się od wybrania pięciu sędziów TK 2 grudnia 2015 r., w związku z tym, że PO wybrała ich wcześniej, żeby wyręczyć Sejm następnej kadencji, który miał być zajęty wyłanianiem nowego rządu, co było oczywistą uzurpacją i kiedy to następowało, dotyczyło wszystkich pięciu, a nie tylko dwóch sędziów. Poseł Robert Kropiwnicki mówił 26 maja 2015 r. w Sejmie, aby:
„...kiedy wybiera się rząd, konstruuje się większość parlamentarna, nie dokładać do tego tygla wydarzeń, które będą się rozgrywać, jeszcze wyboru pięciu sędziów”
Pięciu nie dwóch! Dopiero TK, który był przedmiotem sporu, wyrokiem z 3 grudnia orzekł, że PO miała prawo wybrać trzech i to tylko dlatego, że Prezydent nie wyznaczył terminu wyborów o tydzień wcześniej, a mógł to zrobić i w maju i czerwcu nikt nie przewidywał kiedy dokładnie będzie się kończyć kadencja Sejmu, tylko dokonywano „przejęcia Trybunału do spodu”, żeby Trybunał zamienić w „trzecią izbę parlamentu”, jak przekonywał PiS. To tylko pierwszy z wielu faktów, które wskazują, że biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, apolityczny Trybunał miał obowiązek uznać wybory dokonane przez PiS. Ponadto kiedy PO dokonywała wyborów z 8 października nie dostosowała przepisów ustawy do regulaminu Sejmu i raz procedowała w oparciu o ustawę (terminy zgłaszania kandydatów), a raz w oparciu o regulamin (zostali zgłoszeni tylko przez Prezydium co umożliwiał regulamin, zamiast przez Prezydium oraz 50 posłów, co nakazywała ustawa). W związku z tym, Sejm nie miał zamiaru czekać na werdykt TK i jako organ uprawniony do wyboru sędziów TK, konwalidował poprzedni wybór, jako dotknięty wadą prawną i nie zakończony, bo sędziowie nie złożyli ślubowania i wybrał nowych sędziów, od których, w ramach wyścigu z upolitycznionym według PiS Trybunałem, Prezydent odebrał ślubowanie przed wydaniem wyroku w nocy z 2 na 3 grudnia.
3 grudnia zapadł wyrok, w którym czytamy, że Trybunał może orzekać tylko dlatego, że nie zakończył się mechanizm prawny i sędziowie nie złożyli ślubowania, bo gdyby złożyli, to by nie mógł i dlatego ślubowanie było tak ważne, a nie dlatego, że Prezydent Duda chciał brać udział w wyborze. 9 grudnia TK orzekł, że te ślubowania Prezydent powinien odebrać niezwłocznie, co gdyby nastąpiło, to TK nie mógłby orzekać o zgodności z Konstytucją ustawy z 25 czerwca w zakresie, który dotyczył nie tylko wyboru sędziów, którzy mieli rozpocząć kadencję w listopadzie i których wybór został uznany za legalny, ale również nie mógłby orzekać o legalności wyboru jednego z dwóch sędziów, którzy mieli rozpocząć kadencję w grudniu, przy czym gdyby termin rozprawy wyznaczono nie na 3 tylko na 8 grudnia, to wybór wszystkich niezwłocznie ślubujących sędziów musiałby zostać zatwierdzony przez TK, co wynika z treści uzasadnienia wyroku z 3 grudnia, który to wyrok PiS miał wykonać, a że tego nie zrobił (nawet takie twierdzenie jest wątpliwe, bo, będący przedmiotem sporu TK, rozpatrywał tylko jeden z dwóch głównych rażących błędów proceduralnych, które składały się na uzasadnienie konwalidacji czynności dotkniętej wadą prawną poprzez uchwały z 25 listopada), to partia GW TVN i mediów kopiujących rozpętała piekiełko i po kilku miesiącach już nikt nie pytał o to, jak to PiS podeptał Konstytucję, tylko powtarzano to po sto razy na dobę w „wolnych mediach” bez uzasadnienia, które miało już być niepotrzebne. To z treści wyroków TK Rzeplińskiego i z treści ustawy z 25 czerwca, wynika dla mnie niezbicie, że apolityczny TK powinien uznać wybory dokonane przez Sejm i zatwierdzone ślubowaniem, ale apolityczny nie był. Nawet jeden z tych zdublowanych sędziów, kiedy podjął pracę w NSA, przyznał, że uznaje skuteczność uchwał z 25 listopada, dlatego nie złożył żadnego pisma do TK, żeby ten zwolnił go z pełnienia funkcji, ale to na marginesie. W swojej książce „Dosyć kłamstw. „Uczciwość i Niezależność”” analizuję to bardzo dokładnie. Wkleję fragment dotyczący tego niezwłocznego ślubowania i mechanizmu prawnego:
„ ... Dodajmy, że temu odpowiedniemu Sejmowi, bo gdyby Prezydent Duda przyjął niezwłocznie 3 grudnia ślubowanie od prof. Bronisława Sitka, to Trybunał nie mógłby już orzekać o art. 137 ustawy czerwcowej w zakresie dotyczącym zakończonego mechanizmu prawnego. Co wtedy by nastąpiło? Kompetencja zagwarantowana Sejmowi VIII kadencji, zostałaby mu odebrana, a przecież gdyby Prezydentem nadal był Bronisław Komorowski nastąpiłoby to na sto procent i byłoby zgodne z przekonywaniami wszystkich stron biorących udział w postępowaniu z 9 grudnia, z wyjątkiem Marszałka Sejmu, ale nie tego Sejmu, więc co za problem.
A gdyby tak kadencje sędziów listopadowych kończyły się nie 6, a 12 listopada, to mimo że art. 137 byłby niezgodny z Konstytucją nie zakresowo, a w całości, to znowu tylko dlatego, że od nowych sędziów „niezwłocznie” zostałoby odebrane ślubowanie, to Sejm VIII kadencji zostałby wystrychnięty na dudka i żadna siła nie mogłaby już tego cofnąć, bo Konstytucja, Konstytucją, ale Prokurator Generalny wytłumaczył Trybunałowi, że art. 126 ust. 2 nie ma znaczenia tak jasno, że później nie było już potrzeby o nim wspominać.
Prezydent Andrzej Duda nie mógł rozumieć, jak chciał Trybunał, że art. 21 ust. 1 ustawy czerwcowej jest zgodny z Konstytucją, tylko przy założeniu, że Prezydent odbiera od nowych sędziów ślubowanie „niezwłocznie”, nawet, a raczej szczególnie, jeżeli potrafiłby czytać w myślach projektodawcy, czyli Bronisława Komorowskiego (to on złożył w sejmie projekt ustawy o TK z 25 czerwca). Wynika to z argumentacji przedstawionej przez posła Stanisława Piotrowicza w Sejmie 25 listopada. Art. 21 ust. 1 brzmiał: „Osoba wybrana na stanowisko sędziego Trybunału składa wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ślubowanie...”, co jak się okazuje nie jest bez znaczenia i Bronisław Komorowski, który składał projekt w Sejmie, wyraźnie chciał sobie zostawić furtkę, żeby ewentualnie uzyskać wpływ na przyszłe nominacje, szczególnie, że przewidywał, że on wygra wybory, ale Platforma przegra te do Sejmu. 25 listopada, poseł Stanisław Piotrowicz, mówił na ten temat w taki sposób:
„Już padały zarzuty – dlaczego przerywamy kadencję sędziów. Przede wszystkim niczego nie przerywamy, bo proces wyboru sędziów nie został zakończony. To, że nie został on zakończony, wynika z ustawy czerwcowej z 2015 r. Tam, w ustawie, wyraźnie powiada się: Osoba wybrana składa ślubowanie. Nie sędzia składa ślubowanie. To nie jest przeoczenie tamtego ustawodawcy, ale świadomy, jak widać, zabieg, dlatego że w ustawie o Najwyższej Izbie Kontroli… Właściwie może inaczej powiem. Prezes Najwyższej Izby Kontroli składa ślubowanie. Nie kandydat, nie osoba wybrana na prezesa – prezes składa ślubowanie. Nie osoba wybrana na rzecznika praw obywatelskich, a rzecznik praw obywatelskich składa ślubowanie. W tym wypadku zapisano inaczej: Osoba wybrana na sędziego składa ślubowanie. Ustawodawca czerwcowy najwyraźniej podkreśla to, że osoba wybrana nie jest jeszcze sędzią”” (A. Krawczyk, Dosyć kłamstw. „Uczciwość i Niezależność”, Ruda Śląska 2023, s. 233-234 – nie ma to jak zacytować samego siebie xd).
To ma i tak małe znaczenie, bo sędziowie wybrani 8 października zostali zakwestionowani również przez TK (dwóch grudniowych), który stwierdził, że żadnych praw nie nabyli, bo wybór sędziów TK, to kwestia ustrojowa i ślubowanie było ważne nie ze względu na rolę Prezydenta, tylko na zakończenie mechanizmu prawnego (po to, żeby nie można było kwestionować legalności wyboru sędziów TK w dowolnym momencie i nastawać na ich niezależność) i sam TK stwierdza, że ten mechanizm zakończony nie został ze względu na brak ślubowań, w związku z czym może orzekać o konstytucyjności ustawy. Gdyby Prezydentem został Komorowski, a wybory do Sejmu wygrał PiS, to możemy być pewni, jak wynika z tej argumentacji posła Piotrowicza, że cała doktryna byłaby o 180 stopni odmienna i każdy sędzia TK wybierany przez PiS musiałby być przez Komorowskiego zatwierdzany, bo taka była ewidentna intencja ustawodawcy, który przygotowywał się na przyszłe wojny prawne z PiS.
W książce cały ten konflikt o „sędziów na zapas” vel „sędziów dublerów” na pierwszym etapie wojny o Trybunał, analizuję znacznie obszerniej i dokładniej, co jest o tyle istotne, że na kolejnych etapach „walki o praworządność”, TK był już pomijany, bo jełropejska elyta, poprzez biuro podawcze w Berlinie, składała kolejne wnioski do nowej „trzeciej izby parlamentu”, jaka miała ukonstytuować się w Unii, bo w Polsce kontrola konstytucyjności miała stać się niemożliwa i ta opinia wynikająca z obaw Fransa Timmermansa, które to obawy miały się odtąd stać najważniejszym źródłem prawa w Polsce, zdecydowały o jednej wielkiej hucpie polegającej na podważaniu władzy ustawodawczej polskiego Sejmu i całego procesu legislacyjnego w imię „wojny o Tuska w Warszawie”. Zdaję sobie sprawę, że kontrowersyjne lub bulwersujące było to, co PiS próbował zrobić z SN w lipcu 2017 r., co, moim zdaniem, wynika z wady konstytucyjnej polegającej na tym, że ustrój SN nie jest konstytucyjnie zabezpieczony przed ingerencją władzy ustawodawczej i wykonawczej uderzającą w jego niezależność. Jeżeli bowiem Sejm zaprzyjaźniony z Prezydentem i TK, powiększy skład SN do 200, a za pół roku pomniejszy go do 80, to 120 sędziów przeniesie w stan spoczynku i mniej więcej to próbował zrobić PiS w lipcu, tylko że bez takich ceregieli (po prostu zmieniał ustrój i przenosił wszystkich sędziów SN w stan spoczynku w związku z art 180 ust. 5 Konstytucji). Jednak zaprzyjaźniony Prezydent zawetował tamtą ustawę i z całej tamtej awantury wynika wniosek, że tak „reformować” nie można, natomiast w grudniu nastąpiło jedynie przeniesienie w stan spoczynku 31 sędziów, którzy przekroczyli ustawowy wiek, a o tym, że to Sejm ustala, jaki jest ten wiek, decyduje Konstytucja, więc w grudniu 2017 r., PiS działał już w oparciu o dwa ustępy art. 180 Konstytucji i przenosił w stan spoczynku 31 sędziów SN, co wywołało bunt sędziów reprezentujących interesy tracącego wpływy dominującego obozu postkomunistycznego, który tworzy obecną koalicję, a który wyłaniał sędziów od początku po 89 r., biorąc pod swoją obronę sędziów komunistycznych, którzy byli upolitycznieni poprzez fakt, że byli zagrożeni dekomunizacją, do której dążyła prawica i o tym upolitycznieniu, jak i dokooptowywaniu kolejnych pokoleń wywodzących się z odpowiednich środowisk, napisano sporo, a kolejnym przejawem tego upolitycznienia jest cyrk, jaki miał miejsce przy okazji skierowania odwołania posłów Kamińskiego i Wąsika do Izby Pracy i Ubezpieczeń, która to Izba, poza swoimi ustawowymi kompetencjami, poczuła się władna orzekać, po stwierdzeniu, że Izba Kontroli nie jest sądem, co opiera się na tym, że po staraniach w Berlinie uda się coś wywalczyć w TSUE i KE, a wywalczono niewiele, bo jedno stwierdzenie TSUE, że ta Izba nie jest sądem w odpowiedzi na pytanie prejudycjalne, jakie stamtąd wysłano.
Nie jest, bo sędziowie, którzy ją tworzą zostali wyłonieni przez „neo KRS”. Co prawda inny wyrok TSUE mówi, że sędziów wybranych przez tą KRS nie można nazywać neo sędziami i w żaden sposób ich kwestionować, bo się nastaje na ich niezależność, ale ten wyrok, a nie opinia, już do Izby Pracy i Ubezpieczeń nie dotarł. Podważanie wyłonionej przez Sejm KRS w sposób, jaki obliguje do tego Konstytucja, jako „ukształtowanej w sposób sprzeczny z Konstytucją RP, Traktatem o Unii Europejskiej oraz Konwencją Praw Człowieka i Podstawowych Wolności”, jak łże Sejm X kadencji i popierający stanowiącą w nim większość, rozmaici kapłani prawa, toczący boje o anarchiczne państwo prawników z odpowiednim rodowodem i obronę uprzywilejowanej pozycji „nadzwyczajnej kasty”, która ma umożliwić odbudowę państwa teoretycznego, będącego sparaliżowaną strefą wpływów, bo jeszcze zostało trochę kamienic i nie tylko kamienic, do przejęcia. Jeżeli Traktat o UE i Konwencja Praw Człowieka i Podstawowych Wolności ma stanowić przeszkodę, z powodu której członków KRS nie może wybrać polski Sejm, mimo że wbrew łgarstwom Sejmu X kadencji i kapłanów prawa na usługach obozu PO+, Konstytucja mówi jasno, że „ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa”, a ustawy przegłosowuje Sejm, więc to łgarstwo uderza w konstytucyjne prawa Sejmu. Państwo niemieckie od dawna nie powinno otrzymywać złamanego euro dotacji, do czasu, aż nie zmieni art. 95 niemieckiej Konstytucji, który brzmi:
„W zakresie sądownictwa powszechnego, administracyjnego, finansowego, pracy i spraw socjalnych Federacja tworzy jako trybunały najwyższe: Trybunał Federalny, Federalny Sąd Administracyjny, Federalny Trybunał Obrachunkowy, Federalny Sąd Pracy i Federalny Sąd Socjalny. O powołaniu sędziów tych trybunałów decyduje właściwy dla danego zakresu spraw minister federalny [!!!] wraz z komisją do spraw powoływania sędziów, składającą się z właściwych dla danego zakresu spraw ministrów krajowych [!!!] i członków wybieranych w równej liczbie przez Bundestag [!!!]”.
Chodzi o wybór nie członków Rady, który może być dokonany przez Sejm lub Prezydenta, jeżeli Sejm ustawą tak zdecyduje, ale musi być dokonany głównie spośród sędziów, tylko o bezpośredni wybór sędziów, którzy mają tworzyć sądy najwyższego szczebla!!! Takich artykułów niemieckiej Konstytucji, które nie uderzają w niezależność i niezawisłość niemieckich sądów jest więcej.
To, moim zdaniem, zamyka wszelką dyskusję dotyczącą kwestionowania „neo KRS” na poziomie prawa i spór, jaki w tej sprawie się toczy jest sporem wyłącznie politycznym, zamachem na władzę ustawodawczą polskiego Sejmu, deptaniem jego praw w stosunku do praw niemieckiego Bundestagu i nie pierwszą i nie ostatnią hańbą kompradorskiej elyty, która właśnie po raz kolejny zawłaszcza państwo, jako arystokracja municypalna prowincji, która ma być eksploatowaną strefą wpływów, co jest warunkiem poparcia jej udzielanego przez mocarstwa zachodnie, bo na to wskazuje dotychczasowe doświadczenie rządów, czy raczej nierządów partii KLD/UD-UW-PO, SLD/Ruch Palikota -Nowa Lewica, PSL, które to partie wraz z kolejnymi generowanymi przez wpływy, i jak Nowoczesna pozbawionymi jakiejkolwiek podmiotowości, partyjkami tworzą ten kompradorski obóz, który za chwilę zrezygnuje z elektrowni atomowej, tak jak wcześniej rezygnował z tarczy, zdusi w ogromnym stopniu pomnożone przez PiS zyski spółek SP, oczywiście zrezygnuje z wszelkich inwestycji, których celem jest wzrost niezależności ekonomicznej Polski, jakich dokonywał PiS, zbojkotuje inicjatywę Trójmorza, w ramach której realizowano szereg inwestycji scalających gospodarczo Europę Środkową i zbuduje państwo teoretyczne, z którego rodzimi aferałowie ponownie będą wyciągać miliony przechodzące w miliardy, a obce mocarstwa i obca oligarchia miliardy przechodzące w biliony, co miało miejsce za każdym razem kiedy ten obóz rządził, co opisuję w swojej książce. W jednym ośmioleciu rządów znika 400 mld w mafiach vatowskich i paliwowych, a z początkiem ośmiolecia rządów drugich, znikają te mafie i to jest fakt, a przyczyną wyłącznie brak woli politycznej, żeby zwalczyć „międzynarodowe grupy przestępcze”, jak to określała ABW. To tylko przykład na te miliardy przechodzące w biliony, o które, a nie pigułkę dzień PO, aborcję, czy pozbawienie Kościoła środków publicznych, walczą tutaj medialne narzędzia wpływów tworzące aparat propagandowy obozu PO+, który tak teraz triumfuje nad „siejącą zło” „propagandą pisowską”. Mnie o propagandę „pisowską” proszę nie oskarżać, bo ja tu wyrażam wyłącznie swoje stanowisko oparte na prawdzie historycznej, która skłania to takiej, a nie innej diagnozy rzeczywistości. Tę prawdę opisałem na 308 stronach swojej książki, bo tyle tam poświęciłem opisaniu sytuacji politycznej w Polsce okresu postkomunistycznego. Tak więc nie dokładajcie temu biednemu PiS-owi, „zła”, jakie sieję tutaj i w swojej książce, bo ja przeciwnikiem PO byłem zanim powstała, a o „chorym z nienawiści”, J. Kaczyńskim, jak go określił w rozmowie ze mną zwolennik PO, do niedawna mówiłem, że ma tę wadę, że mówi prawdę, jak się zdenerwuje, co się trochę zdezaktualizowało, bo o „partii zewnętrznej” i decyzjach dotyczących Polski zapadających w Berlinie, mówił w trakcie ostatniej kampanii w przemówieniach wygłaszanych w spokojnym tonie. Dlatego ja nie należę do tych „wszystkich”, którzy „nie mają wątpliwości”, że TVPIS siała najgorszą propagandę, bo uważam, że im większa krytyka obozu ulegania wszelkim wpływom, tym prawdziwsza i pretensje tam można było mieć tylko o to, że politykom PiS-u nie zadawano trudnych pytań dotyczących ich rządów, ale to rekompensowały przecież zdwojone wysiłki „wolnych mediów”.
Tak więc zaprowadzanie w Polsce rządów autorytarnych w interesie wszelkich wpływów, które będą na tym korzystać i zaprowadzającym nierządy bezprawia, gwarantować status jełropejskiej elyty, nie ma nic wspólnego z rządami demokratycznego i polskiego PiS-u, w opozycji, do którego miały się tutaj wyłonić niezależne i patriotyczne siły centrowe i centrolewicowe, żeby od podstaw stworzyć polską opozycję wobec PiS i nie opozycję, a konkurencję wobec obozu kompradorskiego, którego ponowne dojście do władzy, w obliczu diagnozy rzeczywistości, jakiej dokonuję w swojej książce, jest samo w sobie patologią, co nie znaczy oczywiście, że nawołuję do zmiany tego stanu rzeczy w inny sposób niż poprzez zmianę tej władzy w kolejnych wyborach demokratycznych, do których siły niezależne i patriotyczne powinny się lepiej przygotować. Póki co jeden z komentatorów mówił coś o możliwości ponownego przejęcia władzy przez PiS lub inne siły prawicowe, które jego zdaniem mogą się pojawić, z czego wysuwam wniosek, że zamiast niezależnych i patriotycznych sił w centrum i na lewicy, pojawią się partie prawicowe generowane przez wpływy celem wrogiego przejęcia elektoratu PiS. Przejmowanie mediów, prokuratury, za chwilę NBP, TK, KRS z pominięciem ustaw, bo na drodze stoi Prezydent i TK, nie ma nic wspólnego z wcześniejszymi rządami PiS i oznacza dewastację ładu konstytucyjnego celem ponownego zdominowania aparatu państwa, która to dominacja została naruszona w akompaniamencie lamentu w czasie ostatnich ośmiu lat. Tym razem jednak stawką nie jest dominacja w ramach „demokracji limitowanej”, jak o rządach przed 2015 r., mówił Bronisław Wildstein, tylko rządy w pełni autorytarne po „dorżnięciu watahy”, po którym przez 30 lat będziemy walczyć ze skutkami rządów PiS, a demokrację będziemy mieli, jak sobie włączymy TVN, jak to określałem często w komentarzach przed wyborami. Wielokrotnie też mówiłem, że to nie jest czarny, tylko jedyny scenariusz, bo nie po to Niemcy toczą wojnę o Tuska w Warszawie, żeby oddać władzę po czterech latach.
Czarny scenariusz, a podobno politycy powinni zawsze zakładać najgorsze scenariusze, jest taki, że po ewidentnie sfałszowanych wyborach ma miejsce rzeczywisty, a nie ciamajdowaty majdan w Warszawie, w czasie którego następuje wejście wojsk rosyjskich, interwencja wojsk niemieckich i piąty rozbiór Polski. To jest czarny scenariusz. Tym razem nie będzie planu B, jakim było przejmowanie TK, po próbie generalnej fałszowania wyborów w 2014 r., z czego szczęśliwie zrezygnowano rok później po powstaniu RKW. Najwybitniejsi prawnicy zasiadający w PKW nie przypadkiem dwukrotnie jeździli wtedy do Moskwy na szkolenia. Tym razem nie będzie planu b, bo przejęcie państwa, jakiego dokonuje PO może być skuteczne tylko tak długo jak rządzi i ani jednego dnia dłużej, a poza tym Niemcy (i nie tylko, bo tam działa już ten przewidywany przez Jana Marię Rokitę „koncert mocarstw”) nie po to się tak z „narodowymi-populistami” z PiS-u męczyli, żeby za cztery lata męczyć się ponownie. Gdyby prawo miało mieć decydujące znaczenie w tej walce politycznej z obozem optymatów tworzących rządzącą Europę międzynarodówkę, to w Brukseli powinna powstać Komisja śledcza do spraw zbadania nacisków politycznych na TSUE i politycznych motywacji Komisji Europejskiej w walce z polskim rządem celem ingerencji w wybory demokratyczne w Polsce. Inna sprawa, że sam PiS tę ingerencję umożliwił i mechanizm warunkowości chciała wetować tylko Solidarna/Suwerenna Polska, a PiS ponownie nie chciał się dać zepchnąć na pozycję partii blokującej integrację i dążącej do Polexitu, bo taki mamy klimat polityczny w postkomunistycznej Polsce, że wszyscy się licytują na jełropejskość, zamiast na obronę pozycji politycznej Polski. Prawo ma w tej sytuacji mniej więcej takie znaczenie, jak dowody pozwalające zaskarżyć Putina przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Niby jest prawo, ale co z tego. Liczą się interesy, które reprezentuje zaprowadzający nierządy bezprawia obóz PO+.
Rafał Ziemkiewicz mówi o prokuratorach Tuska, którzy zostali dobrani spośród tych, którzy prowadzili skandaliczne śledztwo w sprawie zamordowania Jolanty Brzeskiej. To nic nowego - „Jedno ze śledztw w sprawie likwidacji WSI prowadził prok. Robert Skawiński, który – o czym mało kto pamięta – kierował w przeszłości, zastanawiająco nieskutecznie, śledztwem w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika” (S. Cenckiewicz, Transformacja. Mazowiecki, Magdalenka, Czempiński, Petelicki, WSI, Komorowski, „Afera marszałkowa, Tusk, Dziekanów Leśny 2022, s. 332). Sławomir Cenckiewicz stawia tam tezę, że w tych śledztwach w sprawie likwidacji WSI, chodziło tylko o to, wbrew nawoływaniom Sikorskiego i Palikota, żeby Macierewicza wsadzić, aby mieć pretekst do inwigilacji całego PiS-u, a do takiej roboty najlepiej nadają się spaleni prokuratorzy, wtedy skompromitowani w sprawie Olewnika, teraz w sprawie Jolanty Brzeskiej. Siła obozu PO+ opiera się na kłamstwie, a jak stwierdził Marek Belka te „kłamstwo musi mieć szybkie nogi”. Obawiam się, że nie tylko kłamstwo, ale również hańba i zdrada będzie miała szybkie nogi w nadchodzących czterech latach.
Te nogi próbuję połamać książką „Dosyć kłamstw. „Uczciwość i Niezależność””, którą planuję wydać w druku na własną rękę, ale to wymaga nakładów, na które nie mogę sobie w tej chwili pozwolić, dlatego jeżeli ktoś chciałby mi w tym łamaniu pomóc, to zachęcam do zakupu książki w wersji PDF, co można zrobić na poniższej stronie:
https://www.empik.com/dosyc-klamstw-krawczyk-adam,p1419622722,ebooki-i-mp3-p
Notkę kończyłem wczoraj, ale nie zdążyłem jej opublikować. Dzisiaj natomiast dowiaduje się o partyjnej komisji ds dożynania watahy na czele, której staje Roman Giertych i nowym/starym modus operandi walki z pisowską nienawiścią w miejsce walki z pisowskim zamordyzmem IV RP. Mam nadzieję, że na czele komisji ds walki z nienawiścią stanie Janusz Palikot i stworzy z Romanem Giertychem niezapomniany duet. To już jednak temat na osobną notkę, chociaż ten dopisek pasuje do tytułu.
Salon24 nie jest mi obcy od lat, ale teraz postanowiłem założyć konto nie pod nickiem, tylko pod imionami i nazwiskiem, ponieważ w paru notkach chciałem napisać o swojej książce, więc i tak zdradziłbym swoje personalia. Parę osób pewnie szybko się domyśli co to był za nick, mimo że ostatnio wpadałem rzadziej, z czym nie mam problemu, niemniej chciałbym jednak rozróżnić to o czym pisałem pod pseudonimem, jak tysiące innych anonimowych internautów, od tego co publikuję pod nazwiskiem, stąd nowe konto..
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka