Czerwona Góra to kilka chałup między drzewami i szpital na szczycie góry. To miejscowość w bok od międzynarodowej E-7 między Kielcami i chęcińskim zamkiem królowej Bony. Szpital zasłynął w latach 70-ych ubiegłego wieku, bo leczył schorzenia płuc spowity gigantycznymi dymami pobliskiej cementowni Nowiny. Z owych odległych lat 70-ych pozostało w Czerwonej Górze wiele w mentalności dzisiejszych włodarzy.
Kiedyś rolę dentysty pełnił w Chęcinach kowal. Wcześniej rolę felczera wypeniał tu królewski kat. Dziś w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. św. Rafała w Czrwonej Górze rolę diagnostyka spełnia parkingowy cieć. To on zatrzymuje samochód pacjenta przed szlabanem prowadzącym na parking; to jemu rodzina chorego przedstawia diagnozę - rak, czy może niezłoślwy guz; to on wreszcie decyduje, czy można podjechać pod główne wejście szpitala albo rozkarze prowadzić cierpiącego człowieka z miejsca parkingowego 200 metrów krętymi schodami pod górę do izby przyjęć.
Tak czy inaczej, pan życia i śmierci zainkasuje od wjeżdżającego opłatę w wysokości 3 złote za godzinę lub 12 złotych za dobę. Stawka minutowej opłaty w Czerwonej Górze jest wyższa, niż w centrum Warszawy. Dla prowincjonalnego biedaka, który trafił do szpitala pod Chęcinami na kilka dni, pozostawienie samochodu na parkingu może oznaczać nie lada wydatek. Sam byłem świadkiem rozmowy chorego, bardzo cierpiącego człowieka, którego nie stać było na kupno butelki wody. Dzwonił on do żony z prośbą, aby „coś pomyślała”, bo on nie ma 60 złotych na parkingową opłatę po 5 dniach pobytu w Czerwonej Górze.
Na jakiej podstawie parkingowy cieć pobiera taką opłatę ? Nie wyjaśniają tego informacje gęsto rozmieszczone przy wjeździe do szpitala. Tymczasem wiadomo, że wszelkie daniny publiczne mogą być pobierane wyłącznie na podstawie opublikowanych i przytoczonych przy poborze zarządzeń organów municyplnych lub resortowych rozporządzeń.
Byłoby rzeczą ciekawą ustalenie statusu parkingu przy szpitalu w Czerwonej Górze. Dla moich potrzeb mogę założyć, że grunty pod parkingiem należą do gminy i są w użytkowaniu szpitala. Administracja placówki służby zdrowia poddzierżawiła grunty osobie bądź firmie, która płaci za to czynsz dzierżawny. Tylko taki łańcuch zależności uzasadnia wysokość parkingowych opłat pod Kielcami.
Pacjenci i wizytujący starają się unikać wysokich opłat wynikających z tego łańcucha zależności i stawiają swoje samochody w bezpiecznych miejscach w lesie lub wzdłuż drogi dojazdowej. Tu czeka na nich niespodzianka. Lasy i droga dojazdowa upstrzone są znakami zakazu zatrzymywania się i postoju.
Do łańcucha gmina - szpital - prywatny przedsiębiorca dochodzi bowiem faktor egzekucyjny. Jak się dowiedziałem, cieć, który zauważy samochód w lesie lub na drodze, stosownie do polecenia swojego pracodawcy ma obowiązek „przeganiać kierowców”, a nawet dzwonić na policję. Stróże prawa natychmiast zjawiają się radiowozem i źle parkującym wręczają mandaty.
Tak działa w Czerwonej Górze inicjatywa państwowo - prywatno - policyjna. Aby ją przerwać, ktoś powinien bliżej przyjrzeć się sprawie. Minimalnym celem choćby dziennikarskich interwencji powinno być zweryfikowanie stawek opłat za korzystanie z parkingu przy szpitalu w Czerwonej Górze.
Oczywiście wiem, że praktyka stosowania opłat na przyszpitalnych parkingach jest w Polsce powszechna. Można byłoby jednak rozpocząć publiczną dyskusję nad ich sensem. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, że parkujemy pod szpitalem dla własnej przyjemności lub wygody. Przyjeżdżamy do szpitala, aby ratować życie lub zdrowie lub aby swoją wizytą umilić życie naszemu najbliższemu, który cierpi.
Czy więc musimy za to płacić ?
Inne tematy w dziale Rozmaitości