Adalia Satalecki Adalia Satalecki
817
BLOG

JAK ZGINĄŁ VAN GOGH

Adalia Satalecki Adalia Satalecki Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Od 121 lat obowiązuje teoria, że Vinvcent Van Gogh popełnił samobójstwo. Dlatego sensacyjne są niedzielne doniesienia amerykańskiej CBS, wczorajsze informacje BBC i dzisiejszego porannego Le Figaro, które omawiają nową biografię artysty napisaną przez dwóch amerykańskich autorów: Steven’a Naifeh’a i Gregory White Smith’a.
 
Twierdzą oni, że malarz został zabity.
 
Autorzy doszli do tego wniosku po 10 latach wnikliwych analiz. Przewertowali w tym czasie 28.000 zapisków i komentarzy, w tym dotychczas nieznane listy Vincent’a do jego brata Theo. Autorzy pracowali z całą armią tłumaczy i dokumentalistów. Ich wywody należy traktować z całą powagą, gdyż są oni laureatami Pullitzer’a.
 
A mimo to ich teza uważana jest przez Muzeum Van Gogh’a za „intrygującą” i to w pejoratywnym znaczeniu słowa. Kustosz muzeum Leo Jansen uważa, że mnóstwo pytań wymaga jeszcze odpowiedzi, aby z całą stanowczością móc stwierdzić, że Van Gogh nie popełnił samobójstwa.
 
Przypomnijmy:
 
latem 1890 roku 37-letni malarz przebywał we Francji, w miejscowości Auvers-sur-Oise. Zajmował pokój w oberży Ravoux , skąd wychodził w pole, aby malować. W trakcie jednego z seansów Van Gogh miał się zastrzelić. Nie zmarł jednak natychmiast. Wrócił do oberży, gdzie po dwóch dniach skonał.
 
Od początku tej historii pojawiały się jednak pytania: kto dał Van Gogh’owi broń, wiedząc, że niedawno opuścił on szpital psychiatryczny. Poza tym, nigdy nie odnaleziono broni, z której miał zastrzelić się malarz. Wiele wątpliwości nastręczała także trajektoria kuli wystrzelonej z broni, która zabiła Van Gogh’a.
 
Po jego śmierci nie zrobiono żadnej analizy kryminalistycznej, ani nie przeprowadzono autopsji. Legenda śmierci wielkiego malarza opierała się więc tylko na zeznaniach jednego świadka, który miał widzieć Van Gogh’a tuż przed śmiercią, i który słyszał strzał gdzieś w okolicach fermy przy ulicy Boucher, kilkaset metrów od oberży w której mieszkał rzekomy samobójca.
 
Zagadkowo brzmią wreszcie ostatnie słowa malarza przesłuchiwanego przez policjanta.
 
- Czy naprawdę chciał się pan zabić – spytał policjant.
 
- Tak mi się wydaje – odpowiedział Van Gogh. I proszę nikogo o to nie oskarżać.
 
Te właśnie słowa skłoniły autorów biografii do rozwinięcia tezy znanej już od 1930 roku, że Van Gogh został śmiertelnie ranny w trakcie zabawy dwóch chłopców: Rene Secretan i jego brata.
 
Chłopcy pochodzili z dobrej, paryskiej rodziny. Młodzi przebywający w tej okolicy na wakacjach dręczyli jednak chorego Van Gogha. Feralnego dnia wyszli za nim w pole. Jeden był przebrany za kowboja i był uzbrojony w uszkodzony pistolet. Szli, jak mówili, aby napić się z Vincent’em.
 
- Mamy więc młokosów z uszkodzoną bronią, mamy chłopca, który uwielbia grać kowboja no i malarza. A cała trójka jest prawdopodobnie pijana – konkludują autorzy najnowszej biografii genialnego Holendra..
 
Zmarły w 1957 roku Rene Secretan do końca swoich dni utrzymywał, że Van Gogh skradł mu rewolwer.
 
Teza ta wydaje się również prawdopodobna. Znając bowiem Van Gogh’a można przypuszczać, iż nie chcąc być obciążeniem dla swojego brata Theo ukradł on broń i strzelił sobie w brzuch.
 
Nie da się jednak wykluczyć i przypadkowej śmierci w trakcie zabawy w kowbojów. Przy takiej hipotezie należy być również pełnym podziwu dla wielkiego artysty, który nie chce obciążać śmiercią swoich prześladowców i odchodzi z tego świata w przeświadczeniu, że nie ma już tutaj dla niego miejsca.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości