acepl acepl
104
BLOG

Libertarianizm? Nie - zdrowy rozsądek i NORMALNE państwo.

acepl acepl Polityka Obserwuj notkę 15

v. 0.3

Śledzę ostatnio wojnę "państwowców" z "wolnościowcami" i czasem mam chęć śmiać się do rozpuku, a czasem rwać włosy na głowie w czarnej rozpaczy. Faktem jest, że dyskusja aż za często zbacza z tematu - pomijam teorie mówiące o tym, że to przemyślane działanie - ale rzadko kiedy wyrywa się spod kontroli. Zupełnie, miałem na myśli. Bo czasem robi się tak śmiesznie że aż strasznie.

Z mojego punktu widzenia dyskusja jest jałowa: to tak jakby pożenić instalację 12V z gniazdkiem 230V... To nie zadziała.

Punkty widzenia zwolenników obu stron są tak odmienne że ciężko nawet przekazać koncept, a co dopiero go uzasadnić albo obalić. Obie strony mówią po polsku, ale jednak odmiennymi językami. Może dlatego że te same słowa bardzo często znaczą co innego dla każdej ze stron?

Uczestnicy nie do końca uświadamiają sobie - albo z premedytacją ignorują - ograniczenia rzeczywistości. Chociaż nie. Nie tyle rzeczywistość, co nieprzewidywalność ludzkiego zachowania. Kładąc fundamenty pod strukturę organizacyjną jakiegokolwiek społeczeństwa - nawet poruszając się w sferze idei - nie można dokonywać uogólnień ani odgórnych założeń, bo można się fatalnie pomylić.

Oto cztery najważniejsze błędy:

1. Stosowanie do jakichkolwiek relacji międzyludzkich zasady od ogólu do szczegółu. Człowiek łączy się w większe grupy nie dlatego, że tak jest urządzony świat czy z powodu instynktu stadnego ale po prostu dlatego że mu się to opłaca (albo się przynajmniej zdaje, że opłaca). W każdym razie traktowanie zbiorowiska ludzkiego jako osobny byt jest nieuprawnione - jest to zbiór jednostek. Fakt, że można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć decyzje takiego zbiorowiska nic tu nie zmienia. Zwłaszcza że równie oczywisty jest fakt, że jest ono z reguły prowadzone w określonym kierunku przez małą grupę liderów. W każdym razie - wracając do meritum: interes i potrzeby społeczeństwa nie może być absolutnie nadrzędny wobec interesu i potrzeb jednostki. Nie ma potrzeby wsiadać na konia moralności czy praw naturalnych, żeby udowodnić fałsz twierdzenia, że dobro wspólne wymaga poświęceń. Jeśli społeczeństwo składa się z jednostek, to działanie wbrew interesowi jednostki może mieć tylko jeden, negatywny skutek.

2. Wynikający z pierwszego błąd polegający na zakładaniu że jednostka nie może funkcjonować poza zbiorowiskiem. Może. Ale nawet teoretyczne założenie, że może (co w efekcie "uniemożliwia" istnienie sytuacji przeciwnej), nie oznacza bynajmniej że potrafi. Nie można jednak stawiać znaku równości między "możliwością" a "zdolnością". Przypominam: jednostki łączą się w grupy ponieważ jest to z reguły związane z korzyścią dla jednostki. Formalnie korzyść powinna być obopólna - działanie wbrew interesowi wspólnoty na swoją własną korzyść jest równie destrukcyjne co opisane w pkt. 1. 

3. Człowiek to takie śmieszne stworzenie które, wcale o tym nie myśląc, podejmując decyzje kieruje się prawdopodobieństwem. Nieważne czy będzie to jakiś nadprzyrodzony zmysł obliczający je według jakiejś formuły czy po prostu korzystanie z doświadczeń życiowych (własnych i innych osób) - liczy się fakt. Problem jednak w tym, że nie da się żyć w oparciu wyłącznie o prawdopodobieństwo. Potrzebne są jakieś stałe. Tutaj mamy oczywisty paradoks, ponieważ libertyńskie "brak żadnych zasad" jest jednak jakąś zasadą. Stałą w życiu. Libertariańska zasada "jak zdecydujemy, tak będzie" też, wbrew pozorom, jest zasadą solidną - są jakieś wyraźnie zakreślone granice wspólnoty, w ramach których każdy może się pewnie poruszać. Natomiast w żadnym przypadku interes grupy nie jest czymś stałym. Mamy tu do czynienia z drugim paradoksem, ponieważ interes grupy to "cel gry" (bądź zestaw celów), a nie "reguły gry".

4. Podstawową korzyścią organizowania się jednostek w grupy jest zwiększenie szans na przetrwanie jednostki (i jej potomstwa). Kolejny często popełniany błąd to nie uświadomienie sobie paradoksu, że społeczeństwo realizujące swój interes kosztem należących do niego jednostek wcale nie gwarantuje przetrwania. Owszem, prawdopodobieństwo przeżycia z reguły jest wyższe niż w przypadku "jednostek samodzielnych", ale - również z reguły - niewiele wyższe. Co więcej - nawet jeśli uświadomiony, to paradoks ten jest wygodnie pomijany w dyskusji...

 

Koniecznie zwrócić trzeba także uwagę na fakt, że libertarianie nie mają problemów z koncepcją państwa (minimum, maksimum, socjalnego, kapitalistycznego, demokracji czy tyranii), ale z faktem, że to państwo, kierując się dobrem wspólnoty, albo ignoruje reguły gry albo - co jest znacznie częstsze - jednostronnie je zmienia. Co w efekcie prowadzi do tego, że w przypadku jednostki zamiast "czy" mamy pytanie "kiedy" państwo zrealizuje swój interes kosztem swojego obywatela. Gdzie dochodzimy do paradoksu paradoksów - bo czyż państwo (czy jakakolwiek inna wspólnota) nie powstało DLA OBYWATELA?

acepl
O mnie acepl

Niepoprawny politycznie idealista, dożywotni jeniec logiki i liczb... Nawet - a zwłaszcza - w polityce. Ponadto uczulony - i wyczulony - na bzdury. __   Głodne dzieci nie myślą o nauce: www.pajacyk.pl  __  Na wszelki wypadek: wyrażam zgodę na wykorzystywanie moich tekstów tutaj zamieszczanych w całości lub fragmentach pod warunkiem podania źródła. Czyli Autora. Czyli mnie: acepl.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka