acepl acepl
59
BLOG

"Wypędzeni" a sprawa polska

acepl acepl Polityka Obserwuj notkę 0

Nie wiem czy ta cecha premiera, jaką jest nadzwyczaj trafne diagnozowanie problemu i jednocześnie nadzwyczaj chybione (tu używam bardzo łagodnego eufemizmu) propozycje naprawy kiedykolwiek przestanie przyprawiać mnie o podwyższone ciśnienie i zepsuty - niezależnie od godziny - dzień...

A chodzi o genialną inaczej wypowiedź dotyczącą spraw sądowych o zwrot mienia tzw. "późnym przesiedleńcom", czyli osoby które wyjechały za granicę na podstawie umów z ówczesnymi RFN i PRL w latach 1970-1989(?). Osoby te musiały, aby uzyskać zgodę na wyjazd, pozbyć się nieruchomości w Polsce (sprzedać, przepisać na rodzinę albo zrzec się na rzecz Skarbu Państwa); czasem także potrzeba było przekupić co najmniej jednego urzędnika.

Jaki z tym jest problem? Ano taki, że sądy zwracają te nieruchomości pierwotnym właścicielom na podstawie różnych przesłanek, nie zawsze jasnych.

Na przykład przypadek pani Agnes Trawny ze wsi Narty - wbrew obiegowym twierdzeniom nie było w tym przypadku zaniedbań w księgach wieczystych. Sąd nakazał przywrócenie jej nazwiska w miejsce wpisanego jako właściciel Skarbu Państwa. Ale przypadki zaniedbań też się zdarzają.

Generalnie zasada jest taka, że wszystkie kolejne rządy - począwszy od tego który podpisał zgodę na połączenie się obu państw niemieckich w ogóle tą kwestią się nie interesowały. O ile do roku 2003 można było to z najwyższym trudem, ale jednak, zrozumieć, o tyle od roku 2004 było to już karygodne. Rządu SLD można nawet nie liczyć - w kraju byli przegrani więc woleli nie drażnić Wspólnoty Europejskiej, ale obecny rząd nie ma żadnego wytłumaczenia na ten stan rzeczy.

Ale jaki ten stan rzeczy jest? Zacząć trzeba od samego początku, czyli od roku 1943, kiedy to w Teheranie Wielka Trójka ustaliła powojenne kształty całego niemal świata.
Jeśli chodzi o Polskę, to od samego początku było jasne, że skończy albo jako kolejna republika sowiecka albo państwo wasalne i to okrojone. Kto wie, czy nie nawet do granic Królestwa Kongresowego mniej więcej. W każdym razie pewnikiem była Linia Curzona.

Polskę w obecnym kształcie zawdzięczamy po równo Bierutowi i Stalinowi - pierwszy przedstawił powody, dla których Polsce należały się "Ziemie Odzyskane", drugi uparcie ich bronił.
Powody jakie miał po swojej stronie Bierut to konieczność osłabienia Niemiec (Prusy bez Śląska i Pomorza zawsze były niczym) i najważniejsza zasada 9/10 - dziewięć dziesiątych prawa własności to posiadanie. Ponieważ tereny te zostały opuszczone przez Niemców przybyli na te tereny Polacy musieli wszystko odbudowywać sami: administrację, urzędy, służby porządkowe, domy, zakłady... Przed Armią Czerwoną uciekło ok 8,5 mln z 13 mln mieszkańców tych terenów przed wojną. Jakiś procent pozostałych na miejscu krasnoarmiejcy przetrzebili, część "namówiono" do wyjazdu, część nie czekała na "namawiających"...

Wszystko zostało przeprowadzone mniej więcej jednomyślnie - w Jałcie ustalono, że Polska w ramach rekompensaty za utracone ziemie wschodnie uzyska "jakieś tereny" na zachodzie, reparacje wojenne Polska otrzyma z części należnej ZSRR (15%).

Tutaj, jak widzę po Salonie i innych forach wyraźne jest rozmijanie się z faktami. A są one takie, że Polska odszkodowanie od Niemiec otrzymała (wspomniane wyżej 15%), ale zostało ono "wypłacone" ZSRR jako częściowa spłata zaciągniętych pożyczek. Jakich? Uzbrojenie trzech polskich armii (a co? zapomnieliście o armii Andersa?), umundurowanie, wyżywienie i inna pomoc. W ramach spłaty tych pożyczek ZSRR otrzymał również od Polski 2 miliardy ówczesnych dolarów w węglu.
W związku z tym wracanie do sprawy odszkodowania od Niemiec za zniszczenia wojenne będzie przez świat ignorowane, jako że została ona już dawno załatwiona. Nie zmieni tego nawet podnoszony argument nielegalności mówiącego o tym dokumentu z roku 1953, chyba że na gorsze - Rosja jeszcze ma do spłacenia coś 800 mln USD za lend-lease i gdyby wystawili nam znowu rachunek mogłoby być nieciekawie.

Tym sposobem zgrabnie ignorujemy sprawę "wypędzonych" (załatwiły to ostatecznie trzy traktaty pokojowe między Polską a wszystkimi trzema państwami niemieckimi) i nie zajmujemy się tym więcej, bo nie ma potrzeby. Chyba że polskie prawo i w tej kwestii jest tak dziurawe jak przypadek w poniższym akapicie. Zignorować jednak należy wszelkie niemieckie argumenty że bezprawne, że rząd niemiecki nie ma prawa odmawiać obywatelom praw do indywidualnej walki o utracone w 1945 roku mienie, bo z naszego punktu widzenia wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Prawem zwycięzcy (co prawda nie o Polsce tu mowa, ale...).

Najistotniejsze są obecnie sprawy późnych przesiedleńców. Wbrew pozorom sprawa jest idiotycznie łatwa do załatwienia, ponieważ sąd zgodnie z polskim prawem (równie idiotycznym) musiał pani Trawny jej majątek zwrócić. Wystarczy tak zmienić przepisy, aby obejmowały one także spadkobierców a nie tylko właścicieli. Widzicie bubel prawny? Właściciele nie mogą odzyskać majątków których się zrzekli, ale ich spadkobiercy jak najbardziej tak.
Drugim wyjściem jest sprzedaż wszystkich takich majątków ich obecnym dzierżawcom, najemcom albo lokatorom.

Teraz najważniejsze: pan premier zamiast roić o racji stanu powinien zrobić jeden wielki dym z okazji jawnej pomocy udzielanej przez niemieckie urzędy takim osobom jak pani Trawny. Z tego co wiem, to pani Trawny powinna teraz otrzymać z niemieckiego urzędu pismo z żądaniem zwrotu nienależnej zapomogi jaką otrzymali po wyemigrowaniu. Stop. Wróć: nie dostanie, bo nie jest osobą która ją otrzymała. Ona jest spadkobierczynią. Czyli wracamy do osoby pana premiera Jarosława Kaczyńskiego. Który zamiast zajmować się szukaniem haków na Leppera powinien przysiąść obfitych fałdów i załatwić problem niemieckich odszkodowań póki jeszcze nie ma ich wiele.

Przy okazji: jeśli już ktoś musi koniecznie żądać odszkodowań od Niemiec, to powinien głośno pytać się o te majątki które były własnością Polaków do 1945, a leżały na obszarze państwa niemieckiego na zachód od linii Odry.

Warto także wspomnieć o głośnej też ostatnio sprawy "Berlinki", rozdmuchiwanej przez niemieckie media. Ponieważ nie jest ona uregulowana przez umowy poczdamskie należy ją traktować w kategoriach "zwykłego" prawa. Czyli że naszym moralnym obowiązkiem jest rzeczone dzieła sztuki Niemcom zwrócić.

Ale na pewno nie wcześniej niż Niemcy zwrócą to, co zagrabili przez 6 lat okupacji. To, że większość z tych zbiorów wylądowała w ZSRR i jest obecnie w posiadaniu Rosji mnie nie obchodzi w ogóle. Nie mój problem, że się tak wyrażę. Zwłaszcza że państwo niemieckie z premedytacją nie wywiązuje się z postanowień traktatu z roku 1991 i widać wyraźnie, że wolałoby się w ogóle z nich wycofać. Może pora na nową zasadę w stosunkach polsko-niemieckich: zasadę wzajemności?

acepl
O mnie acepl

Niepoprawny politycznie idealista, dożywotni jeniec logiki i liczb... Nawet - a zwłaszcza - w polityce. Ponadto uczulony - i wyczulony - na bzdury. __   Głodne dzieci nie myślą o nauce: www.pajacyk.pl  __  Na wszelki wypadek: wyrażam zgodę na wykorzystywanie moich tekstów tutaj zamieszczanych w całości lub fragmentach pod warunkiem podania źródła. Czyli Autora. Czyli mnie: acepl.salon24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka