Lepper kontra Kaczyński - 3:2, remis przez nokaut...

I wydało się.

Za "Dziennikiem": CBA spreparowało całą akcję od początku do końca z wstępnym założeniem, że aresztują za korupcję Andrzeja Leppera właśnie. O całej akcji wiedział i pan premier i prokurator generalny.

A to oznacza, że obaj panowie publicznie skłamali. Minister Ziobro wyraźnie powiedział, że premiera poinformował natychmiast po tym, jak sam się dowiedział.

Teraz fakty o których głośno się nie mówi: postępowanie miało na celu uzyskanie dowodów potwierdzających popełnienie przestępstwa przez posła, wicepremiera i ministra. W każdym z tych trzech wypadków chroni go immunitet poselski, który jasno i wyraźnie mówi, że nie na wszczęcie dochodzenia wobec osoby chronionej immunitetem jest konieczna zgoda Sejmu, wyrażona uchyleniem tegoż immunitetu.

Zatem CBA publicznie przyznając że szukała dowodów na korupcję w biurze Andrzeja Leppera złamała prawo. Jeśli zaś wiedzieli o tym premier i minister sprawiedliwości...

Żeby było jasne: usunięcie Leppera jest dla mnie wydarzeniem z wieloma plusami i jednym tylko minusem (ale w dwóch podpunktach).
Argumenty za:
- Leppera nie ma w rządzie.
- PiS nie ukrywa, że chce przejąc i posłów i wyborców Samoobrony.
- PiS pokazuje co według niej znaczy "Państwo prawa"
- PiS pokazuje jak bardzo polityczna jest "Policja Polityczna", zwana potocznie CBA.
- PiS pokazuje jak traktuje sojuszników.

Minus jest w dwóch podpunktach:
- Leppera nie ma w rządzie
- co wzmacnia automatycznie PiS.

A wynikający z tego kolejny plus:
- PiS wzmacnia się nieznacznie, ale w dłuższym okresie może nawet za dużo stracić.

PiS wraz z wyjściem z koalicji Samoobrony miałoby bardzo poważny problem, znacznie większy niż Samoobrona i na pewno nie zdecydowałby się na nowe wybory, bo oznaczałoby to oddanie władzy.

Ale dlaczego problem, zapytacie? Przecież sondaże wskazują na raczej nie malejące poparcie dla PiS.
I tu się mylicie. PiS firmuje rząd i tak jest on odbierany, ale rząd jest koalicyjny, budowany z LPR i SO. Ponieważ PO nie traci, zyskuje LiD (czyli SLD) oraz UPR...
Policzmy wyniki wyborcze: PiS - 27, PO - 24,1, SO - 11,5, SLD - 11,3, LPR - 8, PSL - 7
Oznacza to, że koalicja uzyskała łącznie 46,5 proc.
Skoro obecnie kolaicja ma w sondażach 31, to znaczy stratę 15 proc., które poszły do PO (6-10 proc), LiD (2-5 proc) i resztki ewentualnie przeszły na drobnicę.

Wynika z tego jasno, że PiS utrzymuje swoją pozycję przejmując wyborców LPR i Samoobrony. Ponieważ elektorat tych dwóch partii jest dość specyficzny PiS jakoś do niego musi trafiać. Jakoś, czyli przejmując retorykę i poglądy koalicjantów.

W tym świetle wyjście Samoobrony z koalicji oznacza nieuchronne jej wzmocnienie, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób rozprawy z Lepperem.

Gdyby nie zagrożenie odebraniem ciepłych i dobrze płatnych posadek koalicji już by nie było... To tylko świadczy o poziomie ludzi, których do Sejmu wybrano, ale cóż - takie są uroki pseudodemokracji.

Skoro koalicja PiS z Samoobroną okazała się możliwa (nie tylko mentalnie, ale również programowo; sam Lepper się chwalił że programy obu partii pokrywają się w 80 proc.), to nie ma żadnych podstaw, aby przypuszczać że Kaczyński zdecydowałby się na nowe wybory - na 100000 proc. napotkałby opór dołów. Tak samo jak Lepper. No, ale takie są zasady polityki: wygrywa ten, kto umie leppiej blefować...


Na koniec interesująca wymiana zdań:
"Jak się bulwersowało kilka osób: skoro facet [Artur P., były doradca prezydenta RP] przez rok i pół wciągał albo dilował (w końcu to ponad kilo proszku) to gdzie były służby? Facet ponoć ma certyfikaty i inne papiery, dostęp do ludzi - w tym najważniejszego..."
i komentarz do powyższego:
"A wszyscy przez poltorej roku sie zastanawiaja, co za stuff Kaczynski wciaga..."
                                                                   (Copyrights by acepl & Olleo)