W 1989 wcale się w Polsce komunizm nie skończył. Z dwóch powodów:
1. w PRL nie było komunizmu a socjalizm
2. po 1989 socjalizm w Polsce nie dość że przetrwał to miał - i ma - się coraz lepiej.
Co jest bardzo interesującym zjawiskiem w Polsce właśnie.
Socjalizm próbowała budować PRL przez lat kilkadziesiąt i w końcu państwo zbankrutowało. Wydawać się by mogło, że jednak nie tędy droga, ale niestety socjalizm wraz z PRL nie umarł. Ba, ma się zdecydowanie lepiej. PRL przynajmniej miało obowiązek pracy. Teraz można się opierdalać zupełnie jawnie i jeszcze brać za to pieniądze.
Najgorsze jest jednak to, że są ludzie którzy wierzą w to, że to jest sprawiedliwe.
Na przykład niejaki Pandada albo, żeby poszukać kogoś bardziej znajomego, Stef.
Ciekawe skąd wzięło się tym indywiduom przekonanie, że to źli przedsiębiorcy ponoszą winę za wysokie bezrobocie albo niskie pensje.
Najbardziej rozśmiesza argument Pandady o płacy minimalnej: że jest niska bo wyzyskuje się pracowników i rzuca liczbami: 900-coś brutto czyli koło 700 netto, a jej podwyższenie spowoduje wzrost gospodarczy.
Zapomina jednak dodać, że tak naprawdę osoba zarabiająca minimum płacowe wypracowuje tak naprawdę 1130 PLN, ale te 450 złotych co miesiąc pożera aparat państwowy. Dodać jeszcze do tego należy wszystkie podatki pośrednie, jak VAT, akcyza (tak, tak - Polska, jako jedyny kraj w Europie wymyśliła sobie, że mydło jest towarem luksusowym), podatek drogowy i inne obciążenia.
Za 450 złotych miesięcznie (czyli sam ZUS, PIT i inne składki) każdy mógłby siebie (i swoją rodzinę) ubezpieczyć tak, że jak sobie złamie paznokieć to przyjadą do domu na sygnale, zabezpieczyć swoją emeryturę lepiej niż Niemiec za starego systemu a i tak jeszcze by mu zostało na ratę za kino domowe ze sklepu "Miejsce Macania"...
Dodatkowo często jest przywoływany przykład Irlandii. Przykład ten jest mocno nietrafiony, gdyż tam płaca minimalna na tak wysokim poziomie jest wynikiem sytuacji gospodarczej, a nie na odwrót, co niektórym ciężko w ogóle wytłumaczyć.
Z drugiej strony jest to ewidentny przykład na odgórne podnoszenie płacy minimalnej i pozytywny tego wpływ na gospodarkę.
PNR - Program Odbudowy Narodowej z 1987 roku to kontrakt zawarty między rządem Irlandii, związkami zawodowymi, pracodawcami, rolnikami i przedstawicielami przemysłu budowlanego. Zakładał on podnoszenie pensji minimalnych o 3 proc rocznie przez trzy lata (oczywiście było to trochę bardziej skomplikowane), ale rząd zobowiązał się do:
1. REDUKCJI WYDATKÓW BUDŻETOWYCH (choć w mniejszym stopniu niż to było niezbędne)
2. REDUKCJI I REFORMY PODATKÓW
3. REFORMY W SEKTORZE ZDROWIA, POMOCY SPOŁECZNEJ I UŁATWIENIA DLA BIZNESU
4. NIE ZWIĘKSZANIA KOSZTÓW PRACY INNYCH NIŻ OKREŚLONE W "PNR"
Cały ten układ omal nie został odrzucony w 1990 przez
związki zawodowe pod pretekstem redukcji zatrudnienia w budżetówce (co z kolei było efektem pkt 1 powyżej), ale ostatecznie pociągnęli go dalej.
Sukces tego programu polega przede wszystkim na tym, że
wszystkie strony dotrzymały słowa i - co dalece ważniejsze - podobną politykę kontynuowano do 1994 roku i później, kiedy to ustalano dalsze podwyżki płac, ale inaczej potraktowano sektor publiczny a inaczej prywatny (gdzie wysokość płacy zależała od negocjacji między pracownikiem a pracodawcą).
Innymi słowy: podwyżka płacy minimalnej w Polsce jest możliwa pod warunkiem, że państwo zrezygnuje z nieefektywnej osłony socjalnej: państwowej służby zdrowia, ubezpieczeń społecznych i emerytalnych.
Oczywiście w obecnej sytuacji gospodarczej Polska najbardziej by skorzystała na likwidacji zasiłku dla bezrobotnych i ubezpieczania bezrobotnych przez państwo, ale po socjalistach w rządzie nie ma się co spodziewać "trudnych społecznie" decyzji...
Jeszcze jedno: w normalnym kraju pracownik powinien otrzymywać pieniądze wyłącznie za wykonaną pracę a nie za poświęcony czas - mając taki kodeks pracy jaki mamy to jest podstawową przyczyną wciąż niskiego wzrostu wydajności.
Kolejny wypaczony pogląd socjalistów, którym wydaje się, że pracownik sprzedaje pracodawcy swój czas. Nic bardziej mylnego - to przepisy zmuszają do takich praktyk, bo znam wiele firm, które z chęcią obniżyłyby swoje koszty zatrudniając pracownika do pracy zdalnej bez konieczności organizowania im stanowiska pracy, czasu pracy, szkoleń BHP i innych bzdur. To nie łatwość zerwania współpracy zmuszała do "wysyłania" pracowników na samozatrudnienie, ale koszmarne koszty dodatkowe, których nikt z lewaków nie liczy bo nie widzi związku (albo uważa je za "zdobyczne cywilizacyjne"), a przedsiębiorcy nie chcą się narażać jeszcze bardziej.
Niepoprawny politycznie idealista, dożywotni jeniec logiki i liczb... Nawet - a zwłaszcza - w polityce. Ponadto uczulony - i wyczulony - na bzdury. __
Głodne dzieci nie myślą o nauce: www.pajacyk.pl __
Na wszelki wypadek: wyrażam zgodę na wykorzystywanie moich tekstów tutaj zamieszczanych w całości lub fragmentach pod warunkiem podania źródła. Czyli Autora. Czyli mnie: acepl.salon24.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka