Notka na szybko bo jest sobota i może ktoś przeczyta.
Wszyscy się martwią o możliwość sfałszowania wyborów a nikt nie zaproponował rozwiązania. To ja to robię.
Zabezpieczenie wyborów przed fałszerstwami jest banalnie proste.
Dwa najprostsze rozwiązania to:
1. Użycie technologii blockchain - dla każdego głosującego unikalny kod QR (na karteczce, dla babć co nie mają smartphonów) głosujesz i po zagłosowaniu komisja rejestruje twój głos w uznanym publicznym łańcuchu blockchainowym np. Ethereum czy Hyperledger. Kod jest unikalny ale przecież nie powiązany z danymi osobowymi więc głosujący zachowuje pełną anonimowość i równocześnie może sprawdzić czy głos został przypisany do odpowiedniego kandydata. Opcja jest tania (open source) i banalnie prosta do wdrożenia. Koszt pewnie nie przekroczy 50 000 (pięćdziesięciu tysięcy) złotych. W skali kraju. No chyba że na karteczki ogłoszą przetarg publiczny. Wtedy pewnie wyjdzie trochę wincyj.
POPRAWKA: Bloger carcajou słusznie zwrócił mi uwagę że chyba nie do końca przemyślałem zagadnienie wprowadzania głosów w system. Jest kilka rozwiązań ale szkoda kasy na czytniki automatyczne przy urnach. Może jednak naklejki z kodami to najlepsze rozwiązanie? Poza X w polu kandydata miejsce na przyklejenie otrzymanej z kartą do głosowania małej naklejki z unikalnym kodem. Kartę możesz wrzucić do urny (wtedy twój głos zostanie wpisany do systemu dopiero przy liczeniu głosów) bądź od razu zanieść do wolontariusza który wpisze w rejest blockchain. W takim przypadku wolontariusz (i wszyscy kumaci somsiedzi będący akurat w lokalu i członkowie komisji na bieżąco sprawdzający rejestr) będzie wiedział na kogo głosowałeś. W sumie i co z tego? A jak ktoś wstydliwy albo się boi żeby wszyscy w mieście się nie dowiedzieli, że popiera Bonżura (fakt, wstyd na maksa) to niech wrzuca w urnę.
Ewentualnie proszę zaproponować lepsze rozwiązanie. Tylko w rozsądnych piniądzach. Wywalić kasę na kilkadziesiąt tysięcy (czy tam ile jest lokali wyborczych w skali kraju) skanerów kodów każdy potrafi.
2. Druga opcja: Każda papierowa karta do głosowania z unikalnym numerem seryjnym nadrukowanym w widocznym miejscu. Przy odbiorze karty wyborca otrzymuje ten numer (i jest on wpisywany w papierowy rejestr, tam gdzie się podpisujemy przy odbiorze kart). Po podliczeniu wyników komisja publikuje online pełną listę numerów seryjnych kart i przypisanych im głosów (bez danych osobowych).
Fałszowanie dalej możliwe ale tylko poprzez "dosypywanie" gotowych wydrukowanych kart z numerami seryjnymi bądź dodawanie osób do rejestru (trudniejsze bo tam są znaczniki czasowe). To można rozwiązać banalnie prosto - wystarczą wolontariusze rejestrujący liczbę głosujących. Niech każdy kandydat wyznaczy swojego i jeszcze organizacje społeczne swoich. Z prawem przebywania w lokalu wyborczym od otwarcia do zamknięcia głosowania. I niech sobie w notesach liczą głosy. Ewentualnie na głos. Liczą. Te głosy. A nawet głosujących wyborców. Mam głupawkę. Przegiąłem z czarna herbatą. Dobra, wiadomo o co chodzi - jak zagłosuje 300 osób a komisja poda że głosowało 400 to 100 dosypanych/dodanych głosów będzie ewidentne.
Dziękuję, ze mogłem pomóc.
W nagrodę żądam tylko trzech rzeczy:
BRAUN2025! Jestem zwolennikiem Grzegorza Brauna i jak system zostanie wdrożony to na wszystkich laptopach rejestrujących mają być duże nalepki BRAUN2025. Ewentualnie żeby nie było, że nielegalna agitacja wyborcza to mogą być nalepki z gaśnicą. Nawet lepiej. Wielu będzie bardziej piekło.
Uczciwej ilości czasu antenowego dla Grzegorza Brauna.
Zasadniczo całkowitego zakazu aborcji ale z zastrzeżeniem legalizacji aborcji postnatalnej bez ograniczeń wiekowych dla przypadków specjalnych: Kotula, Nowacka, wszystkie ekooszołomy. Jachira zostaje bo to bezdenna kopalnia beki szczerego złota. Krasnal Hałabała też bo dobrze zdisował Blacharę Zajączkowską.
Inne tematy w dziale Polityka
