O zielonym ładzie, transformacji energetycznej, podziale energii odnawialnych na pogodo-zależne i niezależne, ETS-ach, magazynach energii, ekspertach i o tym jak obniżyć cenę energii w Polsce trzykrotnie w ciagu jednego dnia.
Obejrzałem właśnie program "Co dalej z Zielonym Ładem?" i cóż, mam mieszane uczucia, dobrze że powstał, to na pewno.
Link do programu: https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2025-01-24/co-dalej-z-zielonym-ladem-kluczowa-decyzja-donalda-trumpa-caly-swiat-skorzysta/
Program ten to albo lokalne echo albo rodzimy owoc działań Donalda Trumpa. Miejmy nadzieję, że jednak owoc za którym pójdą kolejne działania. Sam program wydał mi się nieco zbyt płytki, w zasadzie nie dotykający istoty zagadnienia, acz rozumiem, że mogła to być kwestia formatu, zresztą kilka celnych uwag padło; równocześnie zirytowało mnie kilka z wysuniętych błędnych argumentów i nieprawdziwych informacji które nie zostały skontrowane.
Niemniej - dobrze że ten temat pojawił się w końcu w przestrzeni publicznej.
Fakt: Mamy najdroższą energię elektryczną na świecie.
Pytanie: Czy możemy coś z tym zrobić?
Odpowiedź: Tak oczywiście.
Mamy wiele różnych możliwości. Wśród nich i taką, którą pozwoli nam obniżyć cenę prądu trzykrotnie i to dosłownie w ciągu kilku dni oraz kolejne rozwiązanie, którego wprowadzenie co prawda będzie wymagało kilku lat ale będzie to stosunkowo tanie we wdrożeniu, skuteczne i pozwoli nam generować prąd jeszcze taniej niż w pierwszym scenariuszu. Co więcej do czasu wprowadzenia rozwiązania drugiego i tak możemy korzystać z pierwszego.
Żeby nie zanudzać zacznę od rozwiązania numer dwa. Dzięki temu ewentualny czytelnik będzie mnie bardziej lubił. Rozwiązanie numer jeden może być bowiem uznane za kontrowersyjne a to drugie chyba się spodoba i zwolennikom Zielonego Ładu i krytykom tegoż.
Najlepiej oczywiście rozważyć wszystkie przedstawione scenariusze i samemu sprawdzić czy przedstawione przeze mnie fakty, dane i konkluzje są poprawne.
SCENARIUSZ DRUGI. WĘGIEL 2.0
Nie budujemy więcej elektrowni węglowych, bo ich sprawność jest niższa niż wodorowych (około 33% węglowa, 55% wodorowa). Oczywiście nie wycofuję się z tego co pisałem wcześniej. Jak najbardziej węglowe oferują prąd w całkiem przyzwoitej cenie. Tylko z uwagi na różnicę w sprawności w porównaniu z wodorową marnuje się sporo węgla. A po co marnować? Tam gdzie są to dalej używamy węglowych (z czasem zamieniając je w wodorowe) ale budujemy już tylko elektrownie wodorowe.
Przechodzimy na wodór i to dosłownie w przeciągu kilku-kilkunastu lat. Jak najbardziej się da, jest to zresztą nie tylko wykonalne a proste do zrobienia. I zaraz będzie najlepsze: koszty będą niskie.
Fajnie nie?
A przecież najlepsze będzie dopiero teraz: Polska jako jedyny kraj w Unii Europejskiej może przejść na wodór dosłownie od ręki.
Dlaczego? Bo wodór się łatwo ulatnia a jego transport jest kosztowny. Abstrahując od wynalazków typu wyciąganie wodoru z biomasy bądź biogazu to należy albo pozyskiwać go metodą elektrolizy (wcale nie takie proste i tanie jakby się wydawało) albo poprzez reforming parowy (tak się obecnie głównie uzyskuje) albo poprzez gazyfikację czy tam zgazowanie węgla. Precyzyjniej chodzi o zgazowanie węgla pod ziemią, w samym złożu pierwotnym. Żeby tanio wytwarzać wodór trzeba mieć węgiel, I to pod ziemią.
Ciekawostka taka, Polska ma węgiel a inni nie. I dlatego my możemy produkować wodór od ręki a inni nie.
Krótko: Fakty są takie że Polska ma węgiel, ma technologię gazyfikacji uzyskującą wodór i ma całą potrzebną wiedzę praktyczną/know how. Co do wiedzy praktycznej to zresztą Polska zaczęła gazyfikować węgiel już w latach 60tych, bodajże w 1963 w kopalni "Mars" rozpoczęto pierwsze eksperymenty. Jest wiedza, są ludzie którzy to robili i mogą robić, jest węgiel.
Cena budowy elektrowni wodorowych? A taka jak gazowych, a te są akurat najtańsze ze wszystkich.
Ile konkretnie?
3,9 mln zł/MW
Dla porównania:
"Zdaniem Ernst&Young, najtańszymi w budowie instalacjami do produkcji zielonej energii są lądowe elektrownie wiatrowe, których koszt to w przeliczeniu na 1 MW zainstalowanej mocy ok. 6,6 mln zł"
https://www.gramwzielone.pl/trendy/3108/ile-kosztuje-budowa-elektrowni-wiatrowych-fotowoltaicznych-i-innych-instalacji-do-produkcji-zielonej-energii
Taniutko. Jedyne 6,6 miliona złotych za kilka wiatraków. Które są pogodo-zależne, nie mogą funkcjonować samodzielnie i działają przez 15- 20 lat. Potem do wymiany skrzydła i turbina. No i jeszcze wymagają magazynów energii (to jest zupełnie inny temat zatem tylko tutaj westchnę. Ludzie, żebyście wiedzieli... ech!)
A elektrownie gazowe prawie o połowę tańsze w budowie są. Co więcej, istniejące elektrownie gazowe a nawet węglowe da się przerobić na wodorowe.
Artykuł na który się powołałem jest z 2012 roku. Ktoś może powiedzieć że od tego czasu pewnie koszt budowy elektrowni wzrósł. Być może i wzrósł ale to bez znaczenia. Proporcjonalnie bowiem gazowe dalej najtańsze.
Możemy mieć bardzo tani, prąd i to praktycznie w ciągu kilku lat. Pełna konwersja starych, wychodzących z użycia bloków elektrowni węglowych i budowa kilku nowych elektrowni wodorowych zajmie trochę więcej ale dalej mówimy tutaj o realnej perspektywie 5-7 lat.
Potencjalne przeszkody: Cóż, głównie jedna (to jest ten moment kiedy rozwijam myśl zarysowaną w pierwszym scenariuszu). Otóż, jak powszechnie wiadomo, gaz był paliwem ekologicznym dopóki IV Rzesza trzymała na nim swoje zgniłe łapska. Wtedy gaz był zielony. Jak wyleciała w powietrze połowa Nord Streamu gaz nagle przestał być zieloną energią. Zamiast tego zielony zrobił się "biopellet". Znaczy tniemy 200 letnie dęby i rozdrabniamy na wiórki. Do tego dodajemy trochę trocin tartacznych, trochę zrębek, trochę słomy, jakieś żywice syntetyczne co by się ładnie zlepiła całość - i już! Mamy nagle magiczne biopaliwo przyszłości. Na miarę zbliżającej się drugiej dekady XXI wieku. Vorsprung Durch Technik!
Już to widziałem oczami wyobraźni. Prezydent Polski Grzegorz Braun ogłasza, że przechodzimy całkowicie na elektrownie wodorowe. W odpowiedzi w IV Rzeszy zapada kompletna cisza. Następnego dnia Niemcy wprowadzają pełną blokadę granic, nikogo do siebie nie wpuszczają ani nie wypuszczają, z jednym wyjątkiem - wszyscy Polacy pracujący w Niemczech którzy nie ulegli zniemczeniu zostają deportowani do Polski. Wszyscy jednego dnia, pociągami. U nas konsternacja, na świecie kilka głosów w obronie Polaków, Białoruś, Iran i Słowacja nawet wywalają niemieckich dyplomatów, reszta państw wzrusza ramionami i czeka na dalszy rozwój sytuacji. Dzień później, o 18:06:06 nagle na terenie całych Niemiec rozbrzmiewa jeden utwór, nie, to nie Wagner. To Life is Life (w wersji Laibachu oczywiście). Kiedy wybrzmiewa ostatnia nuta rozlega się huk palby, chwilę później cichnie. Götterdämmerung ale tym razem w wersji Endlösung. 80 milionów Niemców popełniło zbiorowe samobójstwo. Znaczy wcześniej biodeutche wytłukły tych nie bio ale potem to już sami siebie. Niedługo później dowiadujemy się o tym co się stało (nagrania z dronów). W Polsce też rozlega się muzyka. Life is Life ale wersja Opus Dei. Wszyscy tańczą na ulicach, za wyjątkiem żołnierzy. Nasza armia bowiem natychmiast wkracza do Niemiec. Wschodnia część IV Rzeszy wraca do Macierzy. Zachodnią oddajemy Palestyńczykom. Wszyscy płaczą.
Gdyby tylko nie te dwa szczególiki... po pierwsze:
NEIN! NEIN! NEIN!
Wodór wytwarzany w ten sposób NIE JEST ZIELONY! DOPROWADZI DO ZAGŁADY ZIEMI! ZAKAZAĆ! ZAKAZAĆ! ZAKAZAĆ!
(Dobra, żeby nie było, wiem że "niskoemisyjny" jest do 5,8 kh CO2. Nie chce mi się takich nudnych detali poruszać. I tak, teoretycznie można "szary" zamienić na niskoemisyjny jak się doda magiczne "CCS bądź CCU, IGCC oraz IGFC". Ino CCS/CCU TO ZŁO I DEMONY. A poważniej to "carbon storage" czyli wychwytywanie i składowanie CO2. Absolutne szaleństwo. Też mi się nie chce tłumaczyć. Jak ktoś ciekaw to proszę sobie sprawdzić katastrofę nad jeziorem Nyos w Kamerunie. Tam się ponad 1700 osób udusiło w ciągu jednej nocy. Przy czym akurat takie zagrożenie, choć realne, i tak jest mniejsze niż inne problemy związane ze składowaniem CO2. Co do IGCC i IGFC czyli technologii wtórnego spalania to się nie znam na tyle, nie wiem o ile obniżają emisję i podnoszą koszty.)
Reasumując - wodór wytwarzany z węglowodorów "nie jest zielony", jest "szary". Szkoda czasu na komentowanie głupawych nazw które "zupełnym przypadkiem" wzbudzają pozytywne skojarzenia w pierwszym przypadku i negatywne w drugim ale na marginesie dopiszę, że ten problem został dostrzeżony również w "Polskiej strategii wodorowej do roku 2030 z perspektywą do 2040 r.".
Szczególik drugi:
Na chwilę obecną nie istnieje żadna komercyjna elektrownia zasilana czystym wodorem. To akurat nie jest problem - już takie powstają a poza tym można dodawać wodór do gazowych. NAJWAŻNIEJSZE JEDNAK ŻE SCENARIUSZ 2 i tak jest sub-optymalny, są inne, znacznie korzystniejsze.
Zatem co do elektrowni wodorowych - palenie wodoru zamiast sprzedawania go, w sytuacji kiedy możemy generować energię ze źródeł prawdziwie odnawialnych (scenariusze 4 i 5) byłoby marnotrawstwem.
Natomiast jak najbardziej warto zauważyć, że gazyfikacja węgla będzie bardzo dochodową gałęzią przemysłu. Zapotrzebowanie na wodór stale wzrasta a tego zielonego jest tyle co nic. Dlatego wszyscy kupują szary, a będą kupować dużo więcej.
Kończę na dziś.
Inne tematy w dziale Gospodarka