Niekiedy wspominam dawne chwile. Salon24 był jeszcze ruchliwym miejscem swobodnej wymiany poglądów. Otrzymałem kilka dni temu taki oto list:
Panowie michael, toyah i Aleksander Ścios:
Piszę do Panów równocześnie, bo akurat mam przyjemność Was czytywać. I piszę w sprawie jeszcze jednej nowinki technicznej w Salonie24, która pozbawiła Was ostatnio pewnej liczby czytelników - a w każdym razie spowodowała u nich zator. Chodzi mi o tak zwany "RSS feed". Jest to plik ze spisem treści i początkowymi fragmentami artykułów danego blogera, wystawiany automatycznie przez serwer. Subskrypcja feedu rssprzy pomocy czytnika pozwala wygodnie i w jednym miejscu widzieć artykuły tych autorów, którymi jestem zainteresowany - od razu, kiedy się pojawiają. Również, kiedy pochodzą z różnych źródeł. Pozwalało to uniezależnić się od widzimisię redaktorów strony głównej.
....zdawałoby się. Ale niestety, mniej więcej miesiąc temu, zapewne w ramach poprawek technicznych w Salonie24, adresy feedów zostały zmienione. Na przykład:
było:
http://mojanazwa.salon24.pl/rss.html jest:
http://mojanazwa.salon24.pl/rss/
Efekt? Subskrybenci feedów w starej wersji zostali "na lodzie" - o braku pliku z subskrybowanym feedem czytniki mogły ich ostrzec lub nie. W moim przypadku - Google Reader mnie nie ostrzegł. Po prostu wyglądało, jakby przez miesiąc żaden z Panów nic nie pisał. Ile jest osób podobnych do mnie? Mam wgląd w liczbę subskrybentów tylko dla Google Readera, z którego korzystam:
http://cogito62.salon24.pl/rss.html 18
http://cogito.salon24.pl/rss/1
http://michael.salon24.pl/rss.html21
http://michael.salon24.pl/rss/1 (Ten pojedynczy subskrybent nowych feedów to ja.) Statystyk dla Toyah niestety nie zdołałem złapać - nieopatrznie odsubskrybowałem nieistniejący feed.
http://toyah.salon24.pl/rss/ 2
Myśleć o tym spiskowo, czy nie?... A co można poza tym zrobić? Wytargować z administracją Salonu automatyczne przekierowanie ze starych adresów feedów na nowe?
Pozdrawiam, życzę powodzenia. Tu imię i nazwisko czytelnika, który pozwolił na opublikowanie Tego listu.
Po paru dniach napisałem odpowiedź. Oto ona, po paru skrótach i modyfikacjach:
Dziękuję za wiadomość i przystępuję do rzeczy. Faktem jest, że Salon24 stal się miejscem mało komfortowym z różnych powodów, a kolejne udoskonalenia systemu dość brutalnie przecinają nie tylko techniczne możliwości porozumiewania się i podtrzymania nawiązanych kontaktów w tworzącej się w społeczności blogerów.
Parę razy pisałem, w różnych okolicznościach, że ten rodzaj nonszalancji jest zły, nawet tylko ze względu na czysto ekonomiczny interes właścicieli portalu.
Kolejne reformy zawsze odejmują nam komfortu, utrudniają porozumiewanie się, czasem uniemożliwiają dostęp nawet do własnego dorobku, już nie mówiąc o dorobku innych autorów.
Kilka dni temu chciałem odnaleźć własny komentarz, który umieściłem kiedyś w czyimś blogu. Przed ostatnią reformą były dla każdego dostępne skorowidze, teraz już ich nie ma, są dostępne ich resztki, które praktycznie uniemożliwiają sprawną nawigację.
Zmiany w w adresach pojawiły się nie tylko w kanałach rss, ale i wszelkich innych adresach. Żadne linki do starszych prac po prostu nie działają i nie istnieją przekierowania. Przykład:
Konkretny mój tekst miał adres:
a teraz, ten sam tekst ma taki adres:
"Gra o sumie zerowej?"
Przekierowanie od starego adresu do nowego nie istnieje, to oznacza, że wszystkie linki, cytaty, skorowidze i starsze odwołania przestały działać. Tylko Google jest ratunkiem.
Wpisanie tagów [Gra o sumie zerowej, wolna europa] pozwala mi znaleźć mój własny tekst. A więc pozwala znaleźć innym czytelnikom. Dlaczego moi czytelnicy nie mają dostępu do spisu moich prac? Nie wiem.
Zmiana adresów, taka jaka nastąpiła może być skutkiem wymiany oprogramowania, wraz ze zmiana protokołu obslugi łącz. Być może. Czas sobie z tym poradzi.Ale odebranie czytelnikom swobody nawigacji?
Pomijam tu wszelkie aspekty polityczne, a także takie wartości, jak wolność słowa. Moim zdaniem każde obniżenie czytelnikom komfortu komunikacji z autorami, obniża wartość rynkową portalu. Jest działaniem wbrew ekonomicznemu interesowi właścicieli, może obniżyć ich finansowe zyski, obniża wycenę ich kapitału zainwestowanego w to przedsięwzięcie.
Takie zawsze są skutki działań każdego przedsiębiorcy, który w mniejszym lub większym stopniu ignoruje potrzeby rynku. Rynkiem Salonu24 są piszący blogiści, których komfort sprzyja wysokiemu poziomowi ich pracy, motywuje ich do pisania, co sprzyja powiększeniu "oglądalnośc" ich blogów. A "oglądalność" jest dźwignią handlu na rynku reklamodawców.
Popularność portalu decyduje o jego wpływach z reklam.
Decyduje o jego stabilności jako przedsiębiorstwa.
Mówiąc za siebie, mam nieprzyjemne wrażenie, że dla administracji portalu wszyscy blogerzy, nawet bez względu na orientację polityczną są niepotrzebnym kłopotem. Odczuwamy także zagrożenie fizycznego bezpieczeństwa dorobku. Nie tylko chodzi o "moje notki". Dla mnie osobiście dominującą wartością były dyskusje i komentarze, które w moich oczach mają często większą wartość od mojego wpisu, który spełniał rolę tekstu wprowadzającego. Dyskusje, to była samodzielna i naprawdę wielka wartość.
Zwracam uwagę szanownych czytelników. Przeprowadzam teraz zimne i cyniczne rozważania o pieniądzach. Myślę tak, jak powinien myśleć analityk określający pozycję rynkową przedsiębiorstwa. Liczę.
Jeśli w kanałach RSS, według statystyki czytelnika, moja "oglądalność" spadła dwudziestokrotnie, skutek pozostałych uniedogodnień w komunikacji z czytelnikami jest podobny.
Do chwili reformy miałem już ćwierć miliona wizyt na bligu michael i od dłuższego już czasu co najmnie dwa tysiące wizyt tygodniowo. Teraz to wszystko spadło ponad dwudziestokrotnie. Nie znam firmy rynkowej, która decydowalaby się na tak zaawansowane ignorowanie klienta. Stare porzekadło wolnego rynku powiada, że jeden niezadowolony klient jest groźniejszy dla sukcesu firmy, niż dziesięciu zadowolonych. A dwudziestokrotne obniżenie "oglądalności" w wyniku nonszalancji w rozwiązywaniu problemów technicznych nie mieści mi się w głowie. Podkreślam. Zawodowo zajmuję się "wdrażaniem" inwestycji kapitałowych.
Moje doświadczenie już dawno upewniło mnie w przekonaniu, że każde przedsięwziecie zachowujące się antyrynkowo jest zagrożone i niestabilne. Dlatego:
po pierwsze: archiwizuję każdy ze swoich tekstów w jednym zbiorze *.mht
Są to pełnosprawne całe strony blogu zapisane na własnym dysku twardym.
Robię to po to, by jak najmniej stracić w przypadku bankructwa Salonu24. Zależy mi na uratowaniu moich wpisów razem ze wszystkimi komentarzami.
Zależy mi na zachowaniu możliwości ich udostępnienia czytelnikom, także po zniknięciu ich z serwerów Salonu24.
Dywersyfikuję ryzyko strat,publikując dwa bloki tematyczne pod dwoma adresami w salonie24:
Kiedyś mój blog w salonie 24 był agregowany pod adresem:http://www.blogmedia24.pl/blog/30
Teraz role tych miejsc odwróciły się. Tam czuję się mile widziany, tam publikuję i dyskutuję chętnie. Pod adresemhttp://blogmedia24.pl znajdzie Pan moje teksty, toyaha i niektóre rzeczy Aleksandra Ścios
Np. dwa moje ostatnie posty, które mają otwierać serię poświęconej strategicznej wizji polskiej przyszłości, maja tam takie adresy:
Jest to oczywista sytuacja, typowe zjawisko rynkowe. Gdy przedsiębiorstwo odwraca się rufą do rynku, rynek zaczyna szukać innego dostawcy. Jestem jednym z uczestników tego rynku, który mimo wszystko widzi konkretne zalety oferty rynkowej salonu, dlatego jeszcze tu jestem.
Mam jednak poważne wątpliwości, czy administracja Salonu zna i docenia te zalety własnej oferty.
Jej zachowania są tak dalekie od rynkowych, że nie podejrzewam jej nawet o analizowanie własej pozycji rynkowej, ani zastanawianie się nad sensownymi parametrami, wpływającymi na określenie tej pozycji.
49.380
Inne tematy w dziale Polityka