granatowa policja?
Powyższy wywód nie oznacza jednak automatycznej akceptacji wywiedzionej przez J. T. Grossa z książki Ringelbluma tezy o zabiciu przez granatową policję kilkudziesięciu tysięcy Żydów. Nie oznacza, albowiem, co zaraz pokażę, Ringelblum nie formułuje wcale w swojej książce takiej informacji, a J. T. Gross swoim zwyczajem po prostu nie zrozumiał źródła, z którego korzystał.
Sprawa zdaje się być całkowicie oczywista, jeśli jednak uwzględnimy kontekst, w jakim pada przytoczone zdanie, okaże się, że nabiera ono zupełnie innego znaczenia. Żeby to wykazać należy uwzględnić całą strukturę fragmentu swojej książki, jaki poświęcił Ringelblum roli granatowej policji w dziele eksterminacji Żydów. Najlepiej będzie oddać tutaj głos samemu Autorowi:
1) pilnowanie bram wylotowych getta oraz murów i płotów, okalających getta czy dzielnice żydowskie;
2) udział w akcjach przesiedleńczych w charakterze łapaczy, konwojentów itp.;
4) rozstrzeliwanie Żydów, skazanych przez Niemców na śmierć;” (E. Ringelblum, Stosunki..., s. 102)
„W Łukowie granatowa policja rewidowała w czasie akcji przesiedleńczej mieszkania Żydów i zabierała ukrywających się. To samo działo się w innych miejscowościach. Wszędzie granatowa policja brała bardzo czynny udział w akcjach przesiedleńczych. Regułą zaś było, że po akcjach likwidacyjnych szukała Żydów w poszczególnych miejscowościach. Bez miejscowego elementu trudno było Niemcom szukać ukrywających się Żydów. Trzeba było szukać po strychach, w piwnicach, szopach, stodołach itd., a do tego nadawała się policja, obeznana z terenem, ze sposobem budowy mieszkań itd. Akcja kontroli trwała całymi tygodniami, a czasem i miesiącami, a rezultatem jej było wykrywanie coraz większej liczby Żydów. Pomagały tu – jak już w innym miejscu wspomniałem – kary za ukrywanie Żydów i nagrody za ich wydawanie. Trudno obliczyć liczbę ofiar żydowskich, które padły z rąk granatowej policji, będą to w każdym razie dziesiątki tysięcy, które uszły z rąk oprawców niemieckich. [koniec akapitu czwartego]
Co się tyczy wykonywania przez policję granatową wyroków śmierci na Żydach, to znany nam jest konkretny wypadek zimą 1941/42 roku. Dwadzieścia kilka osób, prawie wyłącznie kobiety i 10-letnie dziecko, oskarżono o nielegalne przekroczenie granicy getta warszawskiego; polska policja rozstrzelała je na podwórzu Centralnego Aresztu przy ulicy Gęsiej. Nie wiemy, czy fakt ten był odosobniony w Warszawie, czy wydarzyło się to też na prowincji. O wybitnym udziale granatowej policji w szantażowaniu Żydów była mowa powyżej.” [koniec akapitu piątego i wątku granatowej policji w ogóle] (E. Ringelblum, Stosunki..., s. 103)
Co wynika z tego obszernego cytatu? To mianowicie, że zdanie o dziesiątkach tysięcy żydowskich ofiar granatowej policji nie może odnosić się do zabijania Żydów przez tą ostatnią, gdyż wątek zabijania Żydów wprowadza Ringelblum dopiero w ostatnim akapicie (w nawiązaniu do punktu nr 4), a interesujące nas zdanie jest wszak pointą akapitu poprzedniego, który odnosi się się do punktu nr 3 (wyłapywanie Żydów), i w którym nie ma słowa o zabijaniu Żydów przez granatową policję. Innymi słowy owe dziesiątki tysięcy ofiar granatowej policji z relacji Ringelbluma to zgodnie z logiką jego tekstu ofiary akcji WYŁAPYWANIA Żydów ukrywających się po wielkich akcjach deportacyjnych, a nie ludzie ZAMORDOWANI przez granatową policję. Jedyne ŚMIERTELNE OFIARY działań granatowej policji, o jakich informuje Ringelblum, to owe DWADZIEŚCIA KILKA OSÓB, zamordowanych w Warszawie zimą 1941/42 r. Wiedzy na temat innych podobnych incydentów Ringelblum, jak sam pisze, nie posiada.
Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, przywołam analogię z akapitu drugiego, gdzie mówi Ringelblum, iż na głowę granatowej policji „spada krew setek tysięcy Żydów polskich”. Sformułowanie to potraktowane w izolacji może sugerować, że policja granatowa zabiła nawet kilkaset tysięcy Żydów, jednak interpretacja taka nie wchodzi w rachubę, gdyż z całego kontekstu jednoznacznie wynika, że chodzi tutaj nie o mordowanie Żydów, a o współudział w deportacjach Żydów do obozów zagłady. Po prostu tak tutaj, jak i w akapicie czwartym, gdzie mowa o kilkudziesięciu tysiącach ofiar granatowej policji, Ringelblum dokonuje pewnego skrótu myślowego, przedstawiając odnośne działania policji z punktu widzenia ostatecznego celu, jakiemu były one podporządkowane.
Być może więc granatowa policja rzeczywiście zamordowała kilkadziesiąt tysięcy Żydów, ale ktoś, kto będzie chciał to udowodnić, musi się powołać na inne źródło/źródła niż skądinąd bardzo wartościowa książka Emanuela Ringelbluma. Nawiasem mówiąc, gdyby wydawnictwu Znak rzeczywiście zależało na uczciwym rozliczeniu się z przeszłością własnego narodu, to zamiast wydawać ułomne dzieło Grossa powinno raczej wznowić właśnie książkę Ringelbluma.
Komentarze
Pokaż komentarze (4)