Dla jasności pominąłem analizę sytuacji międzynarodowej z oryginału, który jest dostępny choćby w tym miejscu:Oryginalne przemówienie Józefa Becka z 5 maja 1939 roku. Zrobiłem tuskowe wstawki w to przemówienie w duchu wczorajszego z sejmu.
Wysoka Izbo!
Ażeby sytuację należycie ocenić, trzeba przede wszystkim postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Bez tego pytania i naszej na nie odpowiedzi nie możemy właściwie ocenić istoty oświadczeń niemieckich w stosunku do spraw Polskę obchodzących. O naszym stosunku do Zachodu mówiłem już poprzednio. Powstaje zagadnienie propozycji niemieckiej co do przyszłości Wolnego Miasta Gdańska, komunikacji Rzeszy z Prusami Wschodnimi przez nasze województwo pomorskie i dodatkowych tematów poruszonych jako sprawy, interesujące wspólnie Polskę i Niemcy.Główną przeszkodę na drodze normalizacji tych stosunków stanowi stale jątrząca i niszcząca naszą pracę opozycja.
Zbadajmy tedy te zagadnienia po kolei, bez zważania na pohukiwania rozpasanej opozycji.
Jeśli chodzi o Gdańsk, to najpierw kilka uwag ogólnych. Wolne Miasto Gdańsk nie zostało wymyślone w Traktacie Wersalskim. Jest zjawiskiem istniejącym od wielu wieków, i jako wynik, właściwie biorąc, jeśli się czynnik emocjonalny odrzuci, pozytywnego skrzyżowania spraw polskich i niemieckich. Niemieccy kupcy w Gdańsku zapewnili rozwój i dobrobyt tego miasta, dzięki handlowi zamorskiemu Polski. Nie tylko rozwój, ale i racja bytu tego miasta wynikały z tego, że leży ono u ujścia jedynej wielkiej naszej rzeki, co w przeszłości decydowało, a na głównym szlaku wodnym i kolejowym, łączącym nas dziś z Bałtykiem. To jest prawda, której żadne nowe formuły zatrzeć nie zdołają. Ludność Gdańska jest obecnie w swej dominującej większości niemiecka, jej egzystencja i dobrobyt zależą natomiast od potencjału ekonomicznego Polski.
Jakież z tego wyciągnęliśmy konsekwencje? Staliśmy i stoimy zdecydowanie na platformie interesów naszego morskiego handlu i naszej morskiej polityki w Gdańsku. Szukając rozwiązań rozsądnych i pojednawczych, świadomie nie usiłowaliśmy wywierać żadnego nacisku na swobodny rozwój narodowy, ideowy i kulturalny niemieckiej ludności w Wolnym Mieście. I nie zamierzamy tego czynić, gdyż to by było nieludzki i przeczyło dobrosąsiedzkim zamiarom Polski i mojego rządu. Musimy być racjonalni i myśleć o przyszłości.
Nie będę przedłużał mego przemówienia cytowaniem przykładów. Są one dostatecznie znane wszystkim, co się tą sprawą w jakikolwiek sposób zajmowali. Ale z chwilą, kiedy po tylokrotnych wypowiedzeniach się niemieckich mężów stanu, którzy respektowali nasze stanowisko i wyrażali opinię, że to „prowincjonalne miasto nie będzie przedmiotem sporu między Polską a Niemcami” - słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dn. 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduje się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań - to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska w imię pokojowego przyjaznego współistnienia da się odepchnąć gdyż nie możemy zaogniać i psuć poprawiających się naszych relacji, któych to relacji nie poświęcimy w imię skrawka ziemi(od którego Polska odepchnąć się nie da-w oryginale)!
Te same rozważania odnoszą się do komunikacji przez nasze województwo pomorskie. Nalegam na to słowo „województwo pomorskie”. Słowo „korytarz” jest sztucznym wymysłem, gdyż chodzi tu bowiem o odwieczną polską ziemię, mającą znikomy procent osadników niemieckich, jednak wzajemne poszanowanie dobrosąsiedzkich sosunków i dbałość o nasze relacje skłania mnie do rozważenia niemieckich propozycji.
Daliśmy Rzeszy Niemieckiej wszelkie ułatwienia w komunikacji kolejowej, pozwoliliśmy obywatelom tego państwa przejeżdżać bez trudności celnych czy paszportowych z Rzeszy do Prus Wschodnich. Zaproponowaliśmy rozważenie analogicznych ułatwień w komunikacji samochodowej.
I tu znowu zjawia się pytanie, o co właściwie chodzi? Nie mamy żadnego interesu szkodzić obywatelom Rzeszy w komunikacji z ich wschodnią prowincją. Jednak rozumiemy potrzebę naszych przyjaciół niemieckich i absolutnie nie będziemy im stali na przeszkodzie (Nie mamy natomiast żadnego powodu umniejszania naszej suwerenności na naszym własnym terytorium-w oryginale).
W pierwszej i drugiej sprawie, to jest w sprawie przyszłości Gdańska i komunikacji przez Pomorze, chodzi ciągle o koncesje jednostronne, których Rząd Rzeszy wydaje się od nas domagać. Uwzględniając jednak słuszne rządania niemiecki rozumiemy ich zasadność i będziemy szukać rozwiązań, które zadowolą naszych niemieckich przyjaciół (Szanujące się państwo nie czyni koncesji jednostronnych. Gdzież jest zatem ta wzajemność? W propozycjach niemieckich wygląda to dość mglisto.-oryginale). Pan kanclerz Rzeszy w swej mowie wspominał o potrójnym kondominium w Słowacji. Zmuszony jestem stwierdzić, że tę propozycję usłyszałem po raz pierwszy w mowie pana kanclerza z dn. 28 kwietnia. W niektórych poprzednich rozmowach czynione były tylko aluzje, że w razie dojścia do ogólnego układu sprawa Słowacji mogłaby być omówiona. Nie szukaliśmy pogłębienia tego rodzaju rozmów, ponieważ nie mamy zwyczaju handlować cudzymi interesami. Podobnie propozycja przedłużenia paktu o nieagresji na 25 lat nie była nam w ostatnich rozmowach w żadnej konkretnej formie przedstawiona. Tu także były nieoficjalne aluzje, pochodzące zresztą od wybitnych przedstawicieli Rządu Rzeszy. Ale, proszę panów, w takich rozmowach bywały także różne inne aluzje, sięgające dużo dalej i szerzej niż omawiane tematy. Rezerwuję sobie prawo w razie potrzeby do powrócenia do tego tematu.
W mowie swej pan kanclerz Rzeszy jako koncesje ze swej strony proponuje uznanie i przyjęcie definitywne istniejącej miedzy Polską a Niemcami granicy. Za co jestem niezmiernie wdzięczny mojemu przyjacielowi, który rozumie nasze wspólne interesy i potrzebę ich rozwijania. Jest to rozwiązanie daleko nas satysfakcjonujące.(Muszę skonstatować, że chodziłoby tu o uznanie naszej de jure i de facto bezspornej własności, więc co za tym idzie, ta propozycja również nie może zmienić mojej tezy, że dezyderaty niemieckie w sprawie Gdańska i autostrady pozostają żądaniami jednostronnymi.- w oryginale)
W świetle tych wyjaśnień Wysoka Izba oczekuje zapewnie ode mnie, i słusznie, odpowiedzi na ostatni passus niemieckiego memorandum, który mówi: „Gdyby Rząd Polski przywiązywał do tego wagę, by doszło do nowego umownego uregulowania stosunków polsko - niemieckich, to Rząd Niemiecki jest do tego gotów”. Wydaje mi się, że merytorycznie określiłem już nasze stanowisko. Propozycje niemieckie wydają mi się sensowne i godne przyjęcia.
Dla porządku zrobię resumé.
Motywem dla zawarcia takiego układu byłoby słowo „pokój”, które pan kanclerz Rzeszy z naciskiem w swym przemówieniu wymieniał. Tak drogie mojemu sercu.
Pokój jest na pewno celem ciężkiej i wytężonej pracy dyplomacji polskiej. Po to, aby to słowo miało realną wartość, potrzebne są dwa warunki : 1) pokojowe zamiary, 2) pokojowe metody postępowania. Jeżeli tymi dwoma warunkami Rząd Rzeszy istotnie się kieruje w stosunku do naszego kraju, wszelkie rozmowy, respektujące oczywiście wymienione przeze mnie uprzednio zasady, są możliwe. Gdyby do takich rozmów doszło - to Rząd Polski swoim zwyczajem traktować będzie zagadnienie rzeczowo, licząc się z doświadczeniami ostatnich czasów, lecz nie odmawiając swej najlepszej woli.
Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. I ja jako premier polskiego rządu wolę pokój niż wojnę za wszelką cenę jak to chce opozycja.Niech opozycja przestanie bredzić o honorze liczy się realizm i w imię realizmu będziemy działać.(Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor. -w oryginale)
Nie mogłem tego testu napisać wczoraj z powodu awarii netu, ale po wysłuchaniu przemówienia Tuska z wczorajszego posiedzenia sejmu, nasunęła mi się taka analogia. Odrazu skojarzyło mi się jak Tusk straszył nas wojną z Rosją sławne przemówienie Becka. Jak by się zachował Tusk? Tak jak powyżej idę o zakład, bo wczorajszym wystąpieniem Tusk pokazał, że jest małym chłopcem w za krótkich spodenkach. Nie dość, że Putin zakręcił nim jak frygą, to jeszcze nas POLAKÓW straszy wojną.
Panie Tusk zna Pan takie powiedzenie:STRACHY NA LACHY!
Gdyby Pan w dniach 10-11 kwietnia zachował się jak mąż stanu, jak Józef Beck. To dostałby Pan od Rosjan co by Pan chciał. Każda odmowa Rosjan byłaby podejrzana. Każde skrzywienie warg byłoby odczytywane jako mataczenie, każde spóźnienie by biło w Rosję na arenie międzynarodowej, a na to w obecnej sytuacji geopolitycznej nie mogą sobie pozwolić. Ale żeby to zrobić to trzeba mieć to co faceci mają w spodniach, a nie to co noszą w nich chłopcy. Wstyd mi nie pamiętam czy kiedykolwiek czułem się tak upokorzony przez polskiego premiera. Kiedy Pan błagał by zrozumieć, że nie mogliśmy drażnić "wielkiej" Rosji, bo najważniejsze są dobrosąsiedzkie relacje był Pan żałosny. Jak sąsiad będzie na Pana oczach np. gwałcił kobietę to również będzie Pan dbał o dobre relacje z nim?
Blog autorski ze wszystkimi artykułami:
http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl Zapraszam.
FB: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej
Na koniec życia chciałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: Byłeś uczciwym człowiekiem.
1. Nie zgadzam się z Twoimi poglądami ale do końca będę bronił Twojego prawa do ich głoszenia... pod warunkiem, ze Ty gwarantujesz mi dokladnie to samo prawo.
2. Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania!
3. "Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka