Gdy siadałem do pisania ktoś się zapytał o czym będę pisał, odpowiedziałem „O Lewicy.” W odpowiedzi usłyszałem „A to nie będzie długi tekst, nie ma o czym.” A jednak…
Lewica w Polsce to produkt naszej historii. Jest spadkobierczynią komunizmu, nomenklatury i powiązań z Rosją. Po 1989 roku nie udało się stworzyć lewicy bez tych zaszłości historycznych, ona się nigdy z nich nie wyzwoliła. Nawet obecnie, gdzie zdawać by się mogło, że składa się z nowych formacji Razem, Wiosna… to jednak zawsze to wszystko jest w cieniu dawnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej - spadkobiercy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. SLD, tego które jest cieniem samej siebie z czasów Millera, Kwaśniewskiego, Nikolskiego, Janika, Belki…, które kiedyś miało taki potencjał intelektualny, że był architektem III RP i zabezpieczyło swoich na lata.
Dziś na czele Lewicy jako całości stoi Włodzimierz Czarzasty… podczaszy Kwaśniewskiego, który za starych czasów świetności SLD nawet się o Sejm nie otarł – nigdy nie został posłem, co było jego dziś w końcu spełnionym marzeniem. I to on rozdaje na Lewicy karty. Od niepamiętnych czasów zawsze myślał tylko o tym, żeby mu się zgadzała kasa: wydawnictwo Muza, KRRiT, Stowarzyszenie Ordynacka… teraz subwencyjny partyjny fundusz emerytalny. Włodzimierz Czarzasty to jest spasiony kocur, a nie wrażliwy społecznie człowiek Lewicy. Koneser sweterków i kobiecych wdzięków, żyjący jak pączek w maśle dzięki subwencjom jakie dostaje partia. On jest chyba ostatnim przedstawicielem dawnej nomenklatury, która rządziła w Polsce, która się uwłaszczyła na majątku państwowym i partyjnym i obrosła tłuszczem kapitalizmu. Dziś, obserwując środowisko lewicy ciężko mi dostrzec by ktoś tam cierpiał biedę lub znał uczucie niedostatku.
Przez lata rządzenia mechanizm ustawiania swoich doprowadził do kompletnego wyjałowienia tego środowiska. Ten zbudowany dostatek socjalistyczny dla swoich zepsuł całe przyszłe pokolenie polityków lewicy. Młody narybek nosił teczki, a partia odziała, nakarmiła i pracę załatwiła… Myślałem, że odstawienie od przysłowiowego „koryta” spowoduje, że pojawi się jakiś element „niedosytu” czy „głodu” ale nie, młodzi lewicowcy to zwykle świetnie ustawieni biznesmeni. W efekcie tej zapobiegliwości, jakże „szlachetnej”, uzyskaliśmy spasione kocury mówiące o nierównościach społecznych, tak samo wiarygodne jak biskupi mówiący o skromności i piętnujący wystawność życia. W sumie nie ma się czemu dziwić. Zawsze tak było, czego sztandarowym przykładem był Ryszard Kalisz przyjeżdżający na manifestacje w obronie biednych i poszkodowanych najnowszym modelem bodajże Jaguara.
Cała ta pokazywana społeczna troska polityków Lewicy zalatuje hipokryzją i każdy kto nie ma Covidu to czuje.
Trochę świeżości i autentyczności miały wnieść nowe formacje: „Razem” Zandberga i „Wiosna” Biedronia. Pamiętam jaki był na nich szał. Redaktor Żakowski mało się nie udławił własnym językiem nie nadążając w wygłaszaniu pochwał i zachwytów. To miał być ten „game changer” dla Lewicy, który odmieni ich los i nareszcie będzie nowa, nieskażona nomenklaturą Lewica. Co się okazało? Ano nic.
Biedroń, który karierę budował na swoim homoseksualizmie i walce o prawa mniejszości pokazał o co mu chodzi. Wygodne życie dla siebie i swojego partnera Pana Śmiszka. Siebie ustawił w Parlamencie Europejskim, partnera wstawił do Sejmu. Stworzyli sobie swój zasób emerytalny oparty o wynajem mieszkań i bawią się w politykę, ba Biedroń nawet w tej zabawie posunął się do tego, że on walczy o prawo do aborcji. No kto jak kto, ale on to rozumie jak nikt. Dlaczego to robi? Bo to było modne, nie miało nic wspólnego z wrażliwością, czy wiarygodnością… po prostu modne w danym momencie i z braku pomysłów zużył ten zasób, żeby przypomnieć o sobie, bo przez kilka lat nic nie robił.
Podobnie Zandberg. Przez prawie całą kadencję nieobecny w przestrzeni publicznej. Teraz spójrzcie Państwo… „Yeti” znowu bryluje na salonach politycznych. Daje głos, udziela się. Dlaczego? Bo za pół roku mamy wybory, trzeba by się dostać do Sejmu. Dziś już wiemy, że Zandberg to leń patentowany i kombinator. Pamiętamy sprawę kasy z subwencją dla partii Razem, ale co tam. Patrzmy jak on pięknie brzmi, jak poważnie i donośnie argumentuje…
Trudno już tak podsumowując Lewicę nie wspomnieć o jej zapleczu intelektualnym… Środowisko „Krytyki politycznej” na czele ze Sławkiem Sierakowskim też ma tyle za uszami, że głowa boli. Dalej chce dzierżyć rząd dusz na lewicy. Zrobili sobie z tego doskonały biznes. Wspomniany Sierakowski to wybornie prosperujący biznesmen. Pamiętam sprawę z Cvetą Dimitrovą wykorzystywaną intelektualnie w sposób paskudny, czy przypadki innych skandali związanych z podobnymi sprawami, sprawy kobiet, ich równouprawnienia, a jakże zawsze na ustach. W poprzednim tekście pisałem o zarabianiu na książkach przez Korwina-Mikke i usługach przez Mentzena jako sposobie na życie czerpiąc z zasobu polityki. Tu mamy do czynienia z tym samym tylko à rebours. Ten sam modus operandi, mniej siermiężny, ale w gruncie rzeczy niczym się w swoich działaniach nie różnią, tylko wektor wielbicieli skierowany w przeciwną stronę. Temu wszystkiemu towarzyszy samozadowolenie z osiągnięć intelektualnych…
Te lewicowe elity intelektualne pozwalają sobie na różnego rodzaju fikołki w rodzaju prof. Gduli mówiącego „Polska była metaforycznie ofiarą zagłady” tak i to u progu kampanii wyborczej, czy będąca kochającą babcią Pani Nowacka od lat grająca w debacie sformułowaniem „prawa reprodukcyjne” używa języka tak odczłowieczającego, że myśliwi brzmią lepiej i czulej mówiąc o zwierzętach, na które polują w lesie. Takich narzędzi zamierzają używać, żeby zdobyć władzę… ale czy oni na pewno chcą rządzić? Czy tylko fajnie, bez ponoszenia odpowiedzialności żyć.
Niezależnie od tego co siedzi im w głowach, obecna sytuacja nie jest specjalnie im sprzyjająca. Po pierwsze z powodu wojny na Ukrainie ich historycznie konotacje prorosyjskie powodują automatyczną nieufność dodatkowo wzmocnioną niedawną współpracą z socjaldemokratycznymi kanclerzami „ruską V kolumną” Schroederem i obecnym Scholzem, którzy ewidentnie liczyli na deal energetyczny z Rosją. Dodatkowo w dobie rosnących nacjonalizmów i nastrojów narodowych, federacyjne postulaty Lewicy są czymś archaicznym. Każdy widzi, że Niemcy realizują swoje interesy, Francuzi swoje, a reszta ma tańczyć jak im te dwa państwa zagrają i nie ma głosu Lewicy, która by proponowała jakieś nowe otwarcie, nowe spojrzenie czy w pewien sposób kontestowała te zapędy lewicowych kolegów z krajów Unii Europejskiej, broniła polskich interesów. W tym obszarze Lewica nie ma chwili zawahania, nawet w sytuacji kiedy wiadomo, że niektóre regulacje uderzą w polskich obywateli i naszą gospodarkę. Nie znajdują dla swoich kolegów z Unii Europejskiej słowa „NIE”.
Od lat w sferze programowej Lewica nie ma nic nowego do zaproponowania - świeci światłem odbitym zachodniej Lewicy, nawet bez uwzględniania polskiej specyfiki. I to ich gubi. Ta nieznośna maniera poczucia moralnej wyższości... my wiemy lepiej co powinniście dostać żebyście byli szczęśliwi. Tak jest w obszarze polityki socjalnej jak i w sprawach ideologicznych. Lewica nie dostrzega, że latając na tych dwóch politycznych smokach: polityce socjalnej jak i lewicowej ideologii społecznej w polskich warunkach te rzeczy mają bardzo mały wyborczy zbiór wspólny. Jeżeli nawet używają argumentów socjalnych pomocy finansowej etc. to ten przekaz w Polsce jest skierowany do osób, które słabiej sobie radzą, są gorzej wykształcone, mieszkają w Polsce B, C, D… i mają zwykle poglądy konserwatywne. Efekt: nawet jak tym ludziom pasuje głoszony socjal to w warstwie ideologicznej się ich poglądy rozjeżdżają. Ci co naprawdę potrzebują pomocy, bo brakuje im na życie w nosie mają tęcze, LGBT+. Z „plusów” to ich interesują tylko pisowskie plusy w programach socjalnych zamiast wyleniałych propozycji socjalnych made in SLD. Nawet usługi publiczne, którymi grają w gruncie rzeczy trafiają do elektoratu miejskiego, nie do tego, który socjalnie powinien być im bliski ... a ten postulat na dodatek nie jest nawet aspiracyjny. Jest to postulat poprawy stylu życia mieszczuchów jakimi są ludzie Lewicy i to wszystkich odłamów…
Na drugą nóżkę: jak sobie Lewica poleci na smoku ideologii społecznej mówiąc o prawach kobiet, prawach mniejszości seksualnych itp. to w gruncie rzeczy mówią do mieszkańców np. miasteczka Wilanów, którym nawet to pasuje bo to fajne, kolorowe, tęczowe. To spasione, tłuste koty w pełni świadome, że z kolei te postulaty socjalne Lewicy będą robione ich kosztem, no bo czyim? Przecież to będzie z podatków. Więc sorry, ale temu elektoratowi też to zgrzyta i co najwyżej partia „Razem” czy „Wiosna” tutaj coś ugra, ale żeby to wszystko się sumowało… bez szans, raczej odwrotnie. Co gdzieś zyskują, to gdzie indziej tracą.
Podsumowując i patrząc kompleksowo na obecną scenę polityczną Lewica w obszarze socjalnym została ograna przez PiS, w ideologicznym - praw mniejszości i ich reprezentowania obeszła ich od lewej strony Platforma Obywatelska. Lepiej chyba dla Lewicy by się stało gdyby stanęła po przeciwnej do Konfederacji stronie politycznej tęczy i została skrajnie lewicowym komunistycznym tworem, tylko jak to zrobić skoro sami z przekonania, przynależności i majętności komunistami nie są. Tylko w takim wypadku, pojedynku na wiarygodność, Konfederacja bije ich na głowę.
Dziś Lewica jest ni to pies, ni to wydra… coś na kształt właśnie spasionych kotów.
Zapraszam do śledzenia na Twitterze: https://twitter.com/MariuszGierej
Blog autorski ze wszystkimi artykułami:
http://www.mariuszgierej.mpolska24.pl Zapraszam.
FB: https://www.facebook.com/GierejMariusz
Twitter: https://twitter.com/MariuszGierej
Na koniec życia chciałbym stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: Byłeś uczciwym człowiekiem.
1. Nie zgadzam się z Twoimi poglądami ale do końca będę bronił Twojego prawa do ich głoszenia... pod warunkiem, ze Ty gwarantujesz mi dokladnie to samo prawo.
2. Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad. Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania!
3. "Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka