Wodzianka zaprosiła dzisiaj wszystkich do wirtualnego zwiedzania Gdańska, a ja poszłam sobie na całkiem realny spacer po Łazienkach.
No cóż. Tłumy Warszawiaków i turystów; pstrykaczy i oglądaczy; panie, panowie oraz dzieci; obwarzanki, baloniki, kaczki na stawie.
Pawi nie widziałam. Na szczęście! Strusi też nie. Poszły sobie schować głowę w piasek.
Spacerowałam, oglądałam, wspominałam. I naszła mnie taka refleksja, że wszystko płynie (po grecku).
No więc i ja popłynęłam: nostalgicznie, rozliczeniowo, jesiennie.
Otóż właśnie! Jestem opiekunką młodzieży i kobiet w połogu, bo wiek, obowiązki, odpowiedzialność. Ale tylko od dziewiątej do siedemnastej!
Na Zeusa, wieczorem mam prawo do odrobiny prywatności!
Po powrocie ze spaceru w Łazienkach poszłam na piwo. Dochodzę do siebie po przygodzie z Akteonem i tęsknię do kolejnej wiosny. W Paryżu, Pradze, Wrocławiu, gdzie bądź. Byle nie samotnie.
P.S. W życiu Artemidy był jeszcze jeden facet. Miał na imie Hipolit. Trochę szkoda, że nie Wojtek... Ale to już zupełnie inna bajka.
Inne tematy w dziale Rozmaitości