Czytajac liczne notki moich ulubionych blogerow w salonie w ostatnich dniach zauwazylam masowe zjawisko tak zwanego "dochodzenia do sciany".
Idzie sobie czlowiek, idzie, moze i biegnie, a nawet galopuje i nagle... trach!!! Glowa w sciane!
A przeciez jest oczywiste, ze glowa muru nie przebijesz. Co jak co, ale przyslowia ludowe mamy w Polsce madre.
Za kilka dni festiwal demokracji, czyli wybory. Wiadomo na 100%, ze wygra albo Bronislaw Komorowski, albo Jaroslaw Kaczynski. Wiadomo na 100%, ze albo w pierwszej, albo w drugiej turze.
Mam wrazenie, ze juz dzisiaj prawie kazdy Polak wie na 100%, ze albo zaglosuje na Bronka, albo zaglosuje na Jarka, albo nie pojdzie na wybory.
Te ostatnie dni kampanii raczej juz niczego nie zmienia, a tylko wszystkich ludzi bardzo zmecza.
Jezeli o mnie chodzi, to zamknelam sie w czterech scianach mojego domu i jest mi dobrze. Jakies wieksze zrywy aktywnosci planuje na jesien, kiedy nie bedzie juz tak goraco.
Tymczasem guz na glowie i swieczki przed oczami spowodowane zderzeniem czolowym z moja sciana wywolaly we mnie taka oto cudowna wizje swiata z czasow przed wynalezieniem roznego rodzaju festiwali: demokracji, piosenki, teatru, filmu, czy tez proznosci:
http://www.youtube.com/watch?v=aXNIM3g5EbY
Inne tematy w dziale Rozmaitości