Siedze przy moim stole w moim pokoju we Wroclawiu i w koncu mam przy sobie moje ksiazki, moje fotografie, moje listy i moje kalendarze. Bagaz calego zycia. Jestem sama. Pogubilam po drodze wszystkich moich Przyjaciol. Musze ich po kolei odzyskac. Kogo najpierw? Moze przede wszystkim SIEBIE.
Mam wrazenie, a nawet pewnosc, ze sama jestem swoim najwiekszym wrogiem. Dlatego moje zycie pelne jest glebokiego, psychicznego cierpienia. Sama sobie odmawiam prawa do szczescia.
Dlaczego taka jestem? Ja, Artemida, piekna, dumna, zimna i grozna bogini lasow i lowow. A przeciez w moim wieku warto juz zaczac myslec o moich innych obowiazkach: opiekunki mlodziezy i kobiet w pologu.
Jaka wielka madrosc i zrozumienie psychologii wykazali moi klasyczni przodkowie, ze tak diametralnie rozne aspekty kobiety polaczyli w jednej osobie. Szczesliwa jest zawsze zalotna i frywolna Afrodyta. Coz, milosc moze byc i taka, jaka ona wszystkich szczodrze obdarza. Ale nie jest to droga Artemidy.
Nie chce jednak obrazac mojej kuzynki Afrodyty, bron Boze. Chce sie z nia przeprosic. Bede bardzo potrzebowala jej pomocy.
Co zrobic, jezeli zakochalam sie w mezczyznie, ktory jest zwiazany z inna kobieta? Jak postapic, zeby nikogo nie skrzywdzic? To proste. Jezeli mam absolutna pewnosc, ze to wlasnie on jest moim przeznaczeniem, musze sprawic aby tamta kobieta odnalazla rowniez swoja polowke jablka. Blad w programowaniu nalezy skorygowac i wyemitowac w kosmos.
Wiec prosze Was, moja Olimpijska Rodzino, pomozcie mi wyprostowac te wszystkie zagmatwane sciezki ludzkich losow. Korzysc jest oczywista: zamiast czworki gleboko nieszczesliwych ludzi, ktorych dusze cierpia piekielne meki zyskacie cztery dusze anielsko szczesliwe.
No wiec... najtrudniejszy pierwszy krok: spojrzenie w lustro.
Inne tematy w dziale Rozmaitości