Z powodu głębokiego kryzysu na rynku żeglugowym, rok 2012 zapowiada się fatalnie także dla światowego przemysłu stoczniowego. Na brak zamówień skarżą się nie tylko zakłady europejskie, i ale dotychczasowi liderzy tej branży, a więc stocznie dalekowschodnie.
Jak informuje najważniejsze biuro analityczne międzynarodowego shippingu, londyński Clarkson, w pierwszym kwartale bieżącego roku nastąpił gwałtowny spadek ilości podpisywanych nowych kontraktów inwestycyjnych ze strony armatorów. Spadek ten dotyczy praktycznie każdego sektora, z wyjątkiem niszowego - gazowców LPG. Chociaż większość stoczni obniżyła ceny nowobudowanych jednostek praktycznie do progu opłacalności kontraktu, firmy żeglugowe nie chcą angażować się w nowe projekty inwestycyjne, ponieważ albo nie mają pieniędzy, albo też starają się przeczekać okres ogromnej niepewności panującej obecnie na rynku.
Według Clarksona w pierwszych trzech miesiącach tego roku na całym świecie podpisano zaledwie 199 kontraktów inwestycyjnych. Jest to najgorszy wynik od roku 1996, z wyjątkiem pierwszego kwartału 1999, kiedy to w kryzysie spowodowanym upadkiem banku Lehman Brothers, zamówiono jedynie 98 jednostek. Średnia kwartalna w każdym roku pomiędzy 1996 a 2011 to zamówienia na 536 statków.
Najmniej jednostek zamówiono w pierwszym kwartale br. w sektorze kontenerowców. Było to tylko 7 statków...
Dalsza część tekstu Krzysztofa Gogola w Obserwatorze Morskim" >>
Inne tematy w dziale Gospodarka