Spotkałem Joannę Szmidt, tuż obok pomnika Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego, posłanka chyba gdzieś się śpieszyła, bo prawie biegła rozglądając się nerwowo za siebie. Odważyłem się i poprosiłem o wywiad. Chciałem ją zaprosić do kawiarni, spokojnie porozmawiać, tym bardziej, że zaczęło już padać i stanie pod tym pomnikiem, wydało mi się trochę niezręczne. I uciążliwe. Ale posłanka przeprosiła i powiedziała, że nie ma czasu. Może tylko tu, na szybko, pod tym pomnikiem, odpowiedzieć na kilka pytań. Nic więcej. A więc dobrze…
KK - Czy to prawda, że przewiozła pani w bagażniku na teren Sejmu, dwie osoby?
JOANNA SZMIDT – Nie, nie, pytanie powinno raczej brzmieć, czy obywatele nie powinni mieć dostęp do obrad sejmu… Uczestniczyć w debacie?
KK- Jednak jeszcze raz ponowie pytanie. Czy w bagażniku samochodu przewiozła pani obywateli RP?
JOANNA SZMIDT - Powiem tak. W naszej tradycji walki o niepodległość istnieje tradycja przemycania ludzi w bagażniku. Przypomnę… Premier Mikołajczyk. Pułkownik Kukliński, a teraz pora na obywatela Kasprzyka. Kiedyś nasi bohaterowie malowali na ścianach znak „ Polski Walczącej” dziś pora pisać „ Wolne Sądy”
KK – Gdzie?
JOANNA SZMIDT. - Wszędzie. Także na ścianach sejmu.
KK – Ale wróćmy do samochodu. Słyszałem, że chce kupić pani większy samochód. Może nawet mikrobus, aby przemycać większą ilość obywateli?
JOANNA SZMIDT - Ta sprawa stanie na zarządzie naszej partii Liberalni i Społeczni. Mamy kilka propozycji, ale na razie nie chcemy zdradzać szczegółów.
KK - Tam dalej stoi duży transportowy wóz z napisem „ Przewóz mebli” czy to wasz?
JOANNA SZMIDT – Nie. To nie nasz samochód, ani tamta chłodnia, z napisem „ Świeże ryby”, ale zaręczam, ze nasza akcja będzie miała swój rozmach. Zasady konspiracji – nie pozwalają mi więcej powiedzieć.
KK - Wystawiłem rękę - Zaczyna padać, może jednak gdzieś schowamy. - Zapytałem. - Ale posłanka dała mi do zrozumienia, że się śpieszy, i że mam czas na kilka pytań. - Mam jeszcze pytanie. Czy jeżeli prezes Gersdorf nie zostanie wpuszczona do gmachu SN, gotowa jest pani jakoś przemycić prezes do jej gabinetu?
JOANNA SZMIDT - Muszę to rozważyć. Ale pewnie tak…
KK – Przekop?
JOANNA SZMIDT. – Przekop to niech oni sobie robią na Mierzei Wiślanej, my zaś zastanawiamy się nad wykorzystaniem gotowych kolektorów i kanałów.
KK - Na ulicy senatorskiej jest właz do kanałów.
JOANNA SZMIDT – Wiem, ale zaspawany. Jak tylko pani prezes ponownie wróci z urlopu, to znajdziemy inne wejścia.
KK – Już wróciła.
JOANNA SZMIDT - Ale może znowu wyjedzie. I kiedy nagle wróci. To my…
KK - Nie wiem jednak, czy zdaje sobie pani sprawę, jaki warunki panują w kanałach. Ten smród, te ekstrementy
JOANNA SZMIDT - Nie szkodzi, ale widzi pan w jakich czasach żyjemy. Gdy reżim pokazuje coraz straszniejsze oblicze, pan twierdzi, że boje się ubrudzić. Mój wygląd, czy zapach nie ma tu znaczenia. Liczą się tylko wolne sądy, i to, że gdy pani prezes Sądu Najwyższego, postanowi w każdej chwili przerwać swój urlop, to ja jej pomogę dostać się do gabinetu. A to czy mój biała bluzeczka będzie brzydki pachniała, i czy ta torebka od vitona będzie w ekskrementach, zapewniam, to sprawa drugorzędna.
KK - A co będzie jak panie zabłądzą w tych kanałach?. Widziała pani finał „ Kanału” Wajdy. Czy widzi pani tą scenę jak posłanka Kamila Gasiuk oszołamiano stęchłymi oparami brnie kanałem, grając na jakieś fujarce? A potem wy. Przy kratach… I znikąd pomocy.
JOANNA SZMIDT - Tak, to tragiczna wizja. Ale musimy podjąć to wyzwanie. To już ostatni dzwonek. Chciałabym zwrócić jeszcze na jeden aspekt sprawy. Kiedy my szukamy rozwiązania, kaczystowski reżim chce przykryć aktualne wydarzenia w sejmie, przekazem dramatycznych skutków nawałnic? Udrażnianie wałów. Niby jakimś tam monitorowaniem obozów harcerskich. Prognozowane są kolejne opady. Przez kogo, pewnie przez Instytut Meteorologii w Warszawie. Gdzie pod pozorem przyjęcia zegarków wymieniono detektora i wsadzona tam swojego Misiewicza? I teraz ING wydaje czerwone alerty. Straszy nas. By pewnie za kilka dni – gdy wody opadną, powiedzieć, że to zasługa PISu. Kaczyński niczym Noe. Czy to nie jest oburzające…
KK - Ależ pada.
JOANNA SZMIDT - Gdzie tam pada… Nie ma żadnych podtopień. To tylko żółte paski TVP, info. Wydumane zagrożenie, tylko po to, aby przykryć sprawę obsadzania swoimi Sadu Najwyższego.
KK - Ależ pada. Coraz więcej. Już leje…
JOANNA SZMIDT - Gdzie, słonce świecie.
Na chwilę przerwałem, bo zbliżyła się do nas kobieta, całą drżała z zimna. I była przemoczona, ale co udało mi się zauważyć, miała dwie przypinki. Jedna z napisem: „ Wściekła Polka”, a druga „ Ratujmy kobiety „ Dodatkowo kobieta ta trzymała czarną zwiniętą parasolkę - Przepraszam bardzo. Ale musimy już iść. – Powiedziała.
JOANNA SZMIDT – Teraz?
- Tak – odpowiedziała ta tajemnicza kobieta – Natychmiast. Nie ma czasu. Zaczyna się …
Chciałem podziękować posłance Joannie Szmit za wywiad. Ale już nie zdążyłem. Kobiety szepnęły coś do siebie i natychmiast odeszły, nawet nie rozkładając tego czarnego parasola. Deszcz spływał strumieniami z nieba, walił o trotuar, płynął rynsztokiem, a one nie zważając na nic szły środkiem jezdni. Aż Joanna Szmidt zniknęła w strugach deszczu. Liberalna – społeczna – przemoczona.
Inne tematy w dziale Rozmaitości