W ostatnich dniach polską opinie publiczną obiegła informacja, że Aleksander Suworow rosyjski Feldmarszałek, odpowiedzialny za rzeź ludności warszawskiej Pragi z 1794 r. może zostać kanonizowany. Ciekawe, co...? Można sobie wyobrazić sytuacje hipotetyczną, że dziś, wojska rosyjskie przekraczają Dniepr, potem Bug i dochodzą aż do Wisły. I znowu gwałcą i mordują ludność cywilną. Czy i wtedy, powiedzmy za 100 lat, a może i wcześniej, nie zaległaby się w świętobliwych rosyjskich a może i także polskich zdradzieckich głowach, idea wyniesienie Putina na ołtarze?
Przerażająca hipoteza. Poszukajmy, więc innej. Optymistycznej.
Lecz zanim to się stanie wróćmy do 1794 roku. To czas agonii I Rzeczpospolitej Obojga Narodów. 10 października 1794 to przegrana Bitwa pod Maciejowicami. I praktycznie koniec Powstania Kościuszkowskiego. W tym Powstania Warszawskiego. ( Bo i takie wtedy było) Powstania, ponieważ , z punktu widzenia prawa, a dziś byśmy powiedzieli – praworządności, do owego Powstania negatywnie odniósł się sam Król Stanisław August. A także Rada Niestająca, wydając specjalny Uniwersał przeciwko Powstaniu
Tak więc, ówczesne legalne władze, a także dwory ościenne ( dziś byśmy powiedzieli – brukselskie) przeciwne były Powstaniu. Kościuszce, i podobnym mu personom i ich mrzonkom o niepodległości. Można także powiedzieć, że właśnie wtedy, powstał podział na dwa plemiona. Plemię pierwsze, to realiści, uznający tzw. realia i szukający porozumienia z Berlinem i Moskwą, i plemię drugie - to romantycy odrzucający owe „ szkiełko mędrca” Jeżeli ktoś dziś mówi, że jakaś partia dzieli, to jest to nieprawda. Ów podział, owa rysa w polskiej duszy i politycznym rozumie, zaczęła się przeszło 200 lat temu i wciąż trwa.
Tylko, że dziś wektory są przesunięte. Dziś nie tyle walczymy z dworem w Petersburgu, co z dworem w Brukseli czy Berlinie. Lecz w swojej istocie jest to ten sam dylemat, albo, jak kto woli, to samo oblicze zdrady.
Lecz powróćmy do historii. Do pewnego świtu 4 listopada 1794 roku, bo właśnie wtedy, to wszystko się zaczęło.
xxx
Jakub Jasiński. Generał – Poeta, tak się o nim powiada. Młodszy od Kościuszki o 15 lat, tak jak i On absolwent Szkoły Rycerskiej w Warszawie zginał 4 listopada na barykadach reduty nazywanej „ Zwierzyńcem” gdy miał 33 lata. Reduty umiejscowionej na dzisiejszej Pradze Północ. Gdzie dokładnie była ta reduta? Prawdopodobnie, tam gdzie dziś jest warszawskie ZOO. Ponieważ także wtedy, w Warszawie, istniało coś w rodzaju ZOO, zwanego zwierzyńcem. I były tam także zwierzęta, być może nawet dzikie „ cudzoziemskie”. Tak jak je opisywał niezapomniany Benedykt Chmielowski w „ Nowych Atenach” Ten od zwięzłego opisu konia, „ który jaki jest, każdy widzi” I opisu kozy jako „ śmierdzący rodzaj zwierzęcia” ale Benedykt także pisał o „ Chameleonie jako zwierzątku cudzoziemskim” i, o „ Lamparcie z krain murzyńskich” itd. Mnie zawsze Benedykt Chmielowski bawił. I ta jego cudowna barokowo – sarmacka wyobraźnia.
Jeszcze o jednym zwierzaku z tamtych czasów wspomnieć muszę. To pudel. Wielki pies pudel. Jan Potocki, autor niezapomnianego „ Rękopisu znalezionego w Saragossie” w okresie Sejmu 4 letniego i wzmożenia patriotycznego zorganizował przelot balonu nad Warszawą. Do gondoli zabrał kamerdynera murzyna, ale także ulubionego pudla. I być może było tak, załóżmy taką hipotezę, że ów pudel, podarowany przez Potockiego także znalazł się w tym zwierzyńcu. Pośród krzyków i karabinowych wystrzałów. I właśnie tam, w tym przyrodniczym anturażu, wokół tych cudzoziemskich zwierząt usytuowana była reduta „ Zwierzyniec” i tam też życie w obronie ojczyzny oddał Generał – Poeta, Jakub Jasiński, o którym Mickiewicz w Panu Tadeuszu pisał tak „ Dalej Jasiński, młodzian piękny i posępny, Obok Korsak, towarzysz jego nieodstępny, Stoją na szańcach Pragi, na stosach Moskali, Siekąc wrogów, a Praga już się wkoło pali”
„ Młodzieniec Piękny i posępny” bardzo mi się ten opis podoba. I ta jego śmierć także robi wrażenie. Ów heroizm. Odwaga. Miłość do ojczyzny. Generał Jasiński i jego kilku tysięczny korpus polsko – litewski. I ta reduta, ten szaniec ukopany na prędce. I ta ostatnia bitwa 1 Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Potem nie było już nic. Utrata niepodległości aż do roku 1918
Niemniej uświadommy sobie kilka szczegółów, kilka konkretów. Niech ten finał nabierze oblicza. Właśnie pięknego i posępnego. Historycy powiadają, ze atak Rosjan nastąpił o świcie. 4 listopada. W tym dniu słońce wschodzi o 6. 30. I być może było tak, ze jeszcze wcześniej – a wiec o brzasku – Rosjanie już szykowali się do ataku. Szykowali karabiny. Bagnety. Formowali szyki, ale także każdy z nich, dostał przydział gorzały. Bo okrzyk – Huuura! – lepiej wznosi się po kwaterce wódki. Lepiej się zabija, siecze, gwałci, morduje, gdy we łbie szumi. Po 3 godzinach ataku żołdacy Suworowa dotarli do drewnianego mostu vis a vis Zamku Królewskiego. Dalej nie poszli, bo uchodzący gen. Zajączek zniszczył za sobą most. Kiedy wojska powstańcze - te, które zostały na Pradze od strony północnej - były już pokonane i dobite, zaczęła się rzeź ludności cywilnej. Jak to się wtedy powiadało „ ludu warszawskiego” a raczej niższych warstw owego ludu. Mieszkali tam posługacze, drobni rzemieślnicy, stajenni, ale także spora grupa ludności pochodzenia żydowskiego. Ilu Polaków, cywili, wtedy wymordowano? Trudno ustalić. Szacuje się, od 6 – 7 tyś, aż po 20 tyś. ( korpus gen. Jasińskiego broniący warszawskiej Pragi od strony północnej liczył 4 tyś żołnierzy. I prawdopodobnie większość zginęła)
Dlaczego tyle pisze o konkretnej godzinie? O brzasku, o świcie, Ponieważ dobrze uświadomić sobie owe światło poranka. Ponury nastrój listopada. Strzały. Zgiełk. Krzyki, a potem jęki ludności cywilnej. Dziś, w tym miejscu jest całkiem inaczej. Jakby nie było, minęło 200 lat z okładem. Po jednej stronie owej zapomnianej już reduty „ Zwierzyniec” widać Rondo Żabka, a po drugiej stronie zaczyna się Wisła i Most Gdański Idąc dalej tym mostem, gdzieś tak 4- 5 km, możemy dojść do wielkiego centrum Handlowego o wiele nam obiecującej nazwie - ARKADIA
Tak mi się zdaje, że ową Arkadie otwierają już o 8 czy 9 rano... Zawsze możemy tam zamówić kawę, precelka, usiąść sobie wygodnie, i pozwolić sobie na luksus niepamięci, że kilka km dalej, po drugiej stronie Wisły, ponad 200 lat temu, umierał przebity bagnetem generał Jasiński.
Umierał nie sam. Umierał pośród Polaków i Litwinów, bo właśnie taki skład osobowy miał jego korpus. Plus te konie i kozy i chamelony i być może lamparty, tak cudownie opisane przez Benedykta Chmielewskiego... Właśnie tak umierał nasz barokowy sarmatyzm. Właśnie tak konała Rzeczpospolita Obojga Narodów. A raczej Rzeczpospolita wielu narodów, wielu religii i wielu wyobraźni.
Pogrzeb wielkich postaci jest spektaklem. Musi być spektaklem. Rodzajem teatrum. Ważna jest osoba nieboszczykowska, ale ważni są też widzowie owego pogrzebu. Żegnamy osobę, ale też zazwyczaj żegnamy sami siebie w pewnej epoce. Płaczemy nad zmarłym, ale też płaczemy nad czasem, który nam uchodzi.
Patrz pogrzeb Piłsudskiego, ale i też pogrzeb Kaczyńskiego
A co było z naszymi wielkimi poetami? Pogrzeb Wisławy Szymborskiej odbył się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Miał charakter świecki. Skromny. Taka była wola noblistki, która nie życzyła żadnych uroczystości religijnych nad swoja trumną. Z kolei, Na Skałce w Krakowie pochowano, Czesława Miłosza, z tym, ze jego pogrzeb, i to w tym miejscu, wywołał wiele kontrowersji
I teraz pytanie. Jak pochowano Generała – Poetę Jakuba Jasińskiego? Odpowiadam, wcale nie pochowano, ponieważ nigdy nie odnaleziono jego zwłok. Oczywiście nie był to aż tak wybitny Poeta jak Szymborska czy Miłosz. I zapewne nie dostałby literackiego nobla, ale z drugiej strony, ani Miłosz, ani Szymborska nie zginęli na barykadzie. Być może nawet słowo „ Barykada” by ich nużyło. Drażniło. Było poza ich wyobraźnią... A nawet, poetka Szymborska w procesie Kurii Krakowskiej na początku lat 50 – tych, namawiała władze komunistyczne do surowych i sprawiedliwych wyroków. Czyli do kary śmierci na sądzonych księżach i jednym studencie polonistyki. Trochę to dziwne, prawda, nawet przerażające, że poetka domaga się śmierci dla studenta polonistyki...
Ale zostawmy Szymborską ( i jej niewątpliwie wzruszającą poezje) a skupmy się na pogrzebie Generała – Poety Jasińskiego. Pogrzebie, którego nie było. Powiada się, że w trakcie Rzezi Praskiej mogło zginąć nawet 20 tyś ludzi, zachodzi więc pytanie, co zrobiono z ciałami zabitych i poległych? Prawdopodobnie było tak, że Rosjanie wykopali rowy czy doły, i powrzucali do nich zabitych. Tak jak robią to dziś na Ukrainie, w dziesiątkach miast i wsi. Ruchomych krematoriów Rosjanie wtedy jeszcze nie wymyślili. Więc owej „ pracy” z pochówkiem w dołach pewnie było mnóstwo.
Ale pewnie było i tak, że te ciała, te, które leżały blisko Wisły powrzucano do rzeki. Pewnie także, znając usytuowanie reduty „ Zwierzyniec” uczyniono tak z gen. Jasińskim i jego polsko – litewskimi towarzyszami broni. Przy okazji – a dlaczego by nie – do Wisły powrzucali truchła zabitych zwierząt. Tych polskich i tych „ cudzoziemskich”
I jeżeli było tak, jak podpowiada mi intuicja i wyobraźnia, to Wisłą w stronę Płocka, Torunia i Gdańska, spływały zwłoki naszych żołnierzy. Spływał „ piękny i posępny” gen. Jakub Jasiński. Ale także „ Chameleon zwierzątko cudzoziemskie” „ Chiurga albo semivulpes, znajdujący się w Indyi, Brazylii, w Murzyńskiej ziemi, przodem do liszki, a zadem do Cerkopiteka podobny” „ Lampard , a po łacinie Leopardus, Pardus, zwierz do charta podobny” Spływał także ów wielki pudel Potockiego, który latał balonem. No i koniecznie „ płynął” nasz polski Koń. I to koń, którego każdy widział.
Cóż za piękny barokowy pochowek 1 Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Xxx
Zastanawiam się skąd tyle pomocy i empatii Polaków wobec Ukraińców? Oczywiście ta pomoc – z czasem – skruszeje, znuży, wypali się, niemniej to było i to wciąż jest zdumiewające zjawisko. Tym bardziej, że z Ukraińcami także mamy na pieńku.
Myślę jednak, że ta pomoc i ta empatia wynika z WSPÓLNOTY LOSU. ŻYCIA I ŚMIERCI.
Tak, obydwa nasze narody wiele ucierpiały z rąk barbarii moskiewskiej. Imperializm rosyjski, aby osiągnąć swój cel wymordował mln. Polaków, Litwinów i Ukraińców. Nie wspominając już o narodach Bałtyckich. Wiemy, a raczej czujemy, że po Ukraińcach przyjdzie pora na nas. Kwestia tylko czasu i poczucia mocy Imperium Rosyjskiego. W tej kwestii nic się nie zmieniło w ostatnich 200 latach.
Tak samo jest dziś jak i było 4 listopada 1794 roku na warszawskiej Pradze. I wielu innych miejscach. Wiemy o tym, nawet wtedy, gdy pijemy sobie kawkę i zagryzamy precelkiem w Centrum Handlowym Arkadia. Wiemy o tym nawet wtedy, gdy o tym nie myślimy. Wiemy o tym podskórnie
Wie o tym mln Polaków. Wykluczając z tego grona, rusofilów i onuce opłacane rubelkami. Lecz wciąż musimy pamiętać o Jakubie Jasińskim, młodzieńcu „pięknym i ponurym” jak płynie w dół Wisły. Pośród rodzimych i „ cudzoziemskich” zwierząt.
Płynie. Tak. Wciąż płynie. W krainie barokowo – sarmackiego męstwa
Na koniec taki wierszyk/ fragmencik gen. Jasińskiego.
Chciało się Zosi jagódek
Kupić ich, za co nie miała.
Jaś ich miał pełen ogródek.
Ale go prosić nie śmiała,
xxx
Tak mi się zdaje, że generał kochał także życie.
W tekście wykorzystano
Obraz Jakub Jasiński – Autor nieznany
Obraz Rzeź Pragi – Aleksander Orłowski
Inne tematy w dziale Kultura