Ot, zwyczajny putynizm. Zwyczajny martwy człowiek i jego zwyczajna walizka.
Co jest w walizce? Zapewne zwyczajne rzeczy. Takie walizki są do kupienia wszędzie. Nawet w naszych zwyczajnych sklepach.
Ciekawe, kiedy powstanie w Rosji film o zwyczajnym putynizmie? Zwyczajnym w tym sensie, ze opisującym stan świadomości zwykłego Rosjanina w czasach wojny na Ukrainie. To, że Rosja przeobraziła się w bestie obwinia się Putina i jego kremlowski dwór. Jednakże gdzieś niżej, w społeczeństwie rosyjskim narodził się duch nacjonalizmu, który przyzwolił na taką agresje. I nie można o to obwiniać tylko wszechpotężną propagandę. I „wariata” Putina. Ten pierwiastek zła, destrukcji, musi tkwić w nich głębiej, i sięgać jakiś podstawowych warstw ich narodowego ducha.
Musze się do czegoś przyznać. Bardzo cenie rosyjską a wcześniej, radziecką sztukę filmową. Artyści radzieccy czy potem rosyjscy zapewne wyprodukowali tysiące propagandowych gniotów, ale także powstały filmy naprawdę znakomite. Filmy doskonale skonstruowane i wzruszające. Być może jeszcze nie pora, aby dziś powstał w Rosji film o zwykłym putynizmie. Dziś jeszcze „ rządzi” taki reżyser jak Nikita Michałkow. Przyznaje, autor znakomity. Twórca takich filmów jak „ Spaleni słońcem” czy „ Niewolnica miłości”, ale zarazem jest to dziecko swojej epoki. Bo jak zrozumieć stan świadomości tego twórcy, który pochwala wojnę na Ukrainie. A także jest przekonany, że Ukraińcy, wysyłają na jego mateczkę Rosje ptaki zakażone bronią biologiczną.
To już nie tylko człowiek przesiąknięty imperialną ideologią, to człowiek żyjący w jakiejś krainie absurdu.
Jednakże Rosjan stać na genialne kino. Wystarczy wrócić do historii. Pozwolę sobie przypomnieć trzy przełomowe filmy, które dają promyk nadziei. Oczywiście, przyznaje, to mój osobisty wybór. Osobiste kryteria.
FILM PIERWSZY - Lecą żurawie. Film z 1957 roku, w reż. Kałatozowa z genialną rolą Tatiany Smołowej ( rola Weroniki) Nagrodzonej zresztą ( tak jak i cały film) w Cannes. To, co było rewolucyjnego, odważnego, to właśnie wybór gatunku, a więc melodramatu z wojną w tle. Melodramat wydaje się formą średnio - lekką, powiedziałbym kobiecą, i realizacja takiego gatunku w państwie totalitarnym, wymagającym form monumentalnych, sztywnych, już samo w sobie jest przekroczeniem granic. Bohaterem nie jest żołnierz, dowódca, czy „ dziecko wojny” ( znany film Tarkowskiego), ale zwykła kobieta. A także to, że o b o k kobiety, występuje detal. Rekwizyt. Jest to wiewióreczka z koszyczkiem, a w środku miłosny liścik. I ten rekwizyt ma siłę symbolu porównywalną z zburzeniem Bastylii.
Najprościej był to film o miłości zabijanej przez wojnę. Fabuła jest prosta. Prościutka. Jest on i jest ona. Są młodzi i piękni i kochają się. On nazywa ją czule – moją wiewióreczką. A ona biega po ulicy w wiosennej sukience i daje się całować. Są jak narzeczeni, może on zaraz uklęknie i poprosi ją o rękę. I być może tak by się stało, gdyby nie wojna, która spada na nich z czystego nieba, nieba, po którym akurat lecą żurawie. W tym filmie nie ma scen batalistycznych, a jedyną sceną masową, jest scena pożegnania żołnierzy na dworcu kolejowym. Tysiące matek, żon, dziewczyn żegna żołnierzy, lecz Weronika spóźnia się na pożegnanie. Ot, i przypadek, jaki przydarza się ludziom. Lecz gdzieś obok czai się wielka historia, która wcale już przypadkiem nie jest. Chłopak przekazuje przez kogoś, dla niej prezent, drobną maskotkę – wiewiórkę z liścikiem miłosnym, który dziewczyna odnajduje dopiero po czasie. Wielka wojna i kilka złośliwych przypadków. W końcu on ginie na wojnie, a ona, gdy jej rodzice giną w bombardowaniu, wychodzi za mąż za kogoś innego.
Ot, życie samotnej kobiety w trakcie wojny.
Jest taki kadr w filmie. Można powiedzieć – kadr zatrzymany. Oto na biurku posążek Lenina, a obok ta szmaciana wiewiórka. Ktoś powie, no tak... Lenin musi być. Lenin wiecznie żywy. Nawet tu... Jednakże nowatorstwo, a nawet odwaga tego filmu polega właśnie na czymś odwrotnym.
To do Lenina d o s t a w i o n o szmacianą wiewióreczkę. Niby nic, niby nic wielkiego, lecz od tego momentu, ta wielka wszechogarniająca ideologia wypełniająca Rosje uzyskała nową skale. Już nie walka z faszyzmem, już nie wojna ojczyźniana, już nie litry przelanej krwi, ale smutek kobiety z utraconej miłości. Jej tragiczne wybory, no i ta maskotka w kontrapunkcie do Lenina. Z koszyczkiem, z orzeszkami. Do przytulenia.
Rosjanie powiadają tak:
Искусство. Киноискусство ... to ciut, ciut
Czyli sztuka, czy sztuka filmowa, to tylko trochę, trochę. Im mniej tym lepiej. I taka rada dla artystów. Lepiej posługuj się czymś małym, niż czymś wielkim. I najlepiej opisać coś, co jest duże, czymś, co jest małe.
Ach, ta szmaciana wiewióreczka obok wiecznie żywego Lenina... Jeden kadr a tak naprawdę, to wielka rewolucja w kinie radzieckim.
FILM DRUGI - W 1965, w ZSRR powstał film pt. „ Zwyczajny faszyzm” w reż. Michaiła Romma. Był to film dokumentalny, pełnometrażowy, z błyskotliwym komentarzem czytanym zresztą przez samego reżysera „ Zwyczajny Faszyzm” dlatego był tak sugestywny, tak przejmujący, ponieważ źródeł faszyzmu poszukiwał w mentalności zwyczajnego społeczeństwa niemieckiego. Teza tego filmu była taka: Jeżeli faszyzm mógł powstać, to tylko dla tego, że Niemcy sami tego chcieli. Bez tej akceptacji, bez owego społecznego entuzjazmu, faszyzm w Niemczech byłby niemożliwy.
Faszyzm to nie Hitler. Faszyzm to bestia, która nagle zalęgła się w duszy narodu niemieckiego. A Hitlera, gdyby go nie było, to i tak na jego miejsce pojawiłby się ktoś inny, Hitlero - podobny.
Ale był jeszcze jeden wymiar tego filmu. Wymiar, który ani cenzura w ZSRR ani w PRL nie wyłapała. Ten film mówił o powstaniu faszyzmu w Niemczech, lecz po zmianie dekoracji i zaklęć ideologicznych, ten film można byłoby„ przyłożyć”, jako swoistą matryce wyjaśniającą komunizm w ZSRR.
Zwyczajny faszyzm? Tak, to też. Ale także zwyczajny komunizm. Ponieważ mechanizmy tych ustrojów są podobne, o ile nie identyczne. Czy taka była intencja Autora filmu? Tego nie wiem. Ale często jest tak, ze dzieło sztuki jest „ mądrzejsze” niż Autor. I wtedy Dzieło zaczyna żyć własnym życiem.
FILM TRZECI - „ Ładunek 200” Film wg scen i reż. Aleksieja Bałabanowa. Realizacja 2007. Akcja filmu dzieje się połowie lat 80 – tych. Środek wojny w Afganistanie. ZSRR chyli się ku upadkowi. Miejsce akcji, to Leninsk. Upiorne przemysłowe miasto. Kapitan milicji uprowadza dziewczynę. Przywozi ją do domu, gdzie mieszka z chorą psychicznie matką i tą dziewczynę przykuwa do łóżka. Brutalnie ją gwałci. Tytuł filmu, właśnie ( ładunek 200) odnosi się do określenia, które w radzieckiej armii oznaczało transport ciała zabitego żołnierza. Zazwyczaj w blaszanej cynkowej trumnie.
Potem, gdy zwłoki narzeczonego tej dziewczyny, poległego w Afganistanie, przywiezione zostają właśnie w takiej trumnie, to kapitan milicji transportuje tą trumnę do domu. Otwiera ją niczym konserwę, i owego trupa radzieckiego komandosa, rzuca do łóżka, obok jego dziewczyny. Film koszmar. Horror. Jak ten o teksańskiej pile mechanicznej, tylko, że ta piła tnie w ZSRR.
Ludzie w tym filmie to bestie. Jakieś chore psychiczne kreatury. To, co mi zostało w pamięci z tego filmy, to nie ruski mir a ruski syf. Tam wszędzie panował wszechobecny brud. Alkoholizm. Ludzie pili wódkę, a raczej bimber, nie z kieliszków, ale ze słoików po ogórkach. Jeżeli gdzieś była ściana, to pokryta liszajem, grzybem. Jeżeli były przewody, rury, to nie pod tynkiem, ale na wierzchu. Całe to przemysłowe miasto Leninsk, było jak żywy organizm z wyprutymi flakami.
I jeszcze jeden bohater z miasta Leninsk. Młody chłopak, trochę cinkciarz, trochę cwaniak, ubrany w czerwoną podkoszulkę z wielkim napisem CCCR. Czyż nie może być lepszy symbol upadku tamtej epoki
Ot, zwyczajna wiewióreczka obok wiecznie żywego Lenina. Zwyczajny faszyzm a może zwyczajny komunizm. Zwyczajny podkoszulek z napisem CCCR. Zwyczajny upadek komunizmu w mieście Leninsk z wyprutymi flakami. I ta wódka pita ze słoików po ogórkach.
xxx
A Jak może wyglądać zwyczajny putynizm ukazany w filmie? W filmie, którego jeszcze nie ma, ale zapewne niedługo powstanie... Jacy tam będą ludzie? Jakie słowa tam padną? Jakie kostiumy? Jakie rekwizyty?
Pozwolę sobie na drobną podpowiedz. Ostatnio, Rosyjska Duma uznała żołnierzy rosyjskich walczących na Ukrainie, jako kombatantów i przyznano im następujące przywileje: 1- Niższe podatki. 2 - Specjalną rentę. 3 –Darmowy pogrzeb. 4 – Darmowe i dożywotnie korzystanie z miejskich toalet.
Ten ostatni przywilej wydaje mi się najbardziej intrygujący.
Znając Rosje, ów przywilej musi być jakoś zbiurokratyzowany. Bo gdyby tak nie było, to każdy Rosjanin korzystałby z darmowej toalety powołując się na udział w „ specjalnej misji na Ukrainie” Wiec w takim rosyjskim świecie musi być toaletowa babuszka z uprawnieniami do legitymowania weteranów. Przecież może być nawet tak, że ktoś zechce za darmo skorzystać z takiego przybytku. Wtedy taka babuszka przyłoży mu mopem. Mopem, a raczej zwykłą ścierą. I będzie miała racje, bo nie ma nic gorszego jak udawany weteran. Z lipną drewnianą nogą. Za to prawdziwemu weteranowi taka toaletnaja babuszka pokłoni się w pas. Da mu mydełko, da więcej niż trzeba papieru toaletowego, a może nawet serdecznie go wyściska. I taki to luksus weteran będzie miał dożywotnio. Czyli żyć nie umierać.
Chociaż umrzeć w takim państwie też można, tym bardziej, gdy ma się zagwarantowany przez Dumę, darmowy pogrzeb.
Inne tematy w dziale Kultura