Pan Mariusz ostatnio kupił sobie samochód. Mały, ale naszpikowany elektroniką. Jego syn trochę się podśmiewał, że jest za głupi na ten samochód, i w pewnym sensie miał racje, ponieważ pan Mariusz cały dzień spędził z instrukcją w ręku, zanim wyruszył w pierwszą podróż. Ta jego podróż wyglądała w ten sposób, że jeździł samochodem przez dwie godziny wokół swojej miejscowości a potem wracał do domu. Ta podróż mogła wydawać się bezsensowna, ale wcale taką nie była, ponieważ w samochodzie był przycisk „ eco”. Pan Mariusz wciskał go i w ten sposób oszczędzał benzynę. Co miało kolosalne znaczenie, ponieważ ostatnio ceny energii, w tym ceny gazu i benzyny wystrzeliły w górę.
Oczywiście można by wcale tym samochodem nie jeździć, zaoszczędzając jeszcze więcej, ale pan Mariusz lubił ten swój samochodzik – tablet, tak go właśnie nazywał, lubił te swoje podróże donikąd. Czuł wtedy, że on i ten jego samochód stanowią jakąś jedność. Tym bardziej, że w samochodzie był system „ rozpoznawania zmęczonej twarzy” i dzięki temu pan Mariusz musiał w samochodzie lekko się uśmiechać, wykazywać oznaki zadowolenia, ponieważ w przeciwnym wypadku samochód zatrzymałby się gwałtownie i zaprosił go na „ Break Caffé ”
Zresztą często tak było. W trakcie jazdy z twarzy pana Mariusza znikał uśmiech, a nawet pojawiały się oznaki zmęczenia, wtedy samochód stawał i Pan Mariusz – chcąc nie chcąc - szedł na kawę. Kupował sobie także rogalika, siadał w kącie kawiarni i rozmyślał o świecie. Może w tych nowych czasach, które się zbliżają, nie tylko w samochodzie będzie przycisk „ eco” ale także w człowieku. Wtedy jakaś bardzo ważna komisja , gdy tylko stwierdzi, że taki człowiek jest mało wydajny, lub też emituje zbyt wiele gazów cieplarnianych, wciśnie mu taki przycisk i już. I wtedy taki człowiek żyć będzie wyłącznie w trybie” eco” Jeść będzie mniej a oddychać rzadziej, a gdy to nie wystarczy, to w człowieku można zainstalować dodatkowy przycisk „ standby” Wciska się go i człowiek natychmiast wchodzi w stan oczekiwania. Znieruchomienia. Trochę żyje, a trochę nie żyje. Coś jak leniwiec, te zwierzę, które żyje na wyspie Borneo. Takiego leniwca widział pan Mariusz ostatnio w telewizji i bardzo zainteresowało go to zwierzę, zwisające nieruchomo z drzewa. Może nawet napisze list w tej sprawie do Brukseli. Zainteresuje jakiegoś komisarza. Ponieważ zbyt wielu ludzi żyje na świecie. Czy w Europie. Niech 1 mld żyje i pracuje w trybie „ normal” a reszta niech wisi na drzewach. Na Borneo, albo gdzieś tu w Polsce.
Gdy tak w trakcie swojego „ Break caffé” rozmyślał nad światem podeszła do niego kobieta. Elegancka, szykowna, buty na szpileczkach, kostiumik, plus czarna służbowa teczka. Spytała czy może się przysiąść, a kiedy się przysiadła popatrzyła na pana Mariusz uważnie. Ta chwila, owego zakłopotania, nie trwała na szczęście zbyt długo, ponieważ elegancka kobieta pierwsza wyszeptała słowa – Instalacja fotowoltaiczna. Jednakże pan Mariusz podziękował za ofertę, a także opowiedział coś o sobie, co ma, a czego nie ma. A taką instalacje już ma, i to na 1/ 2 dachu. Samochód- tablet, też mam. Poza tym, szczerze przyznał się do tego, że nie lubi rozmawiać z kobietami o instalacji fotowoltaicznej. Wtedy ona uśmiechnęła się tak, jakby chciała powiedzieć, że także i ją nudzi cała ta foto wolta coś tam, coś tam ( tak to uroczo śmiejąc się nazwała)... i dlatego ma dla niego coś ekstra, i ze swojej urzędowej teczki wyjęła kolorową broszurę i ankietę do wypełnienia. Po czym oświadczyła, że jest także przedstawicielką niemiecko – szwajcarskiej firmy z branży funeralnej.
- Ciekawe. Myślałem ostatnio o tym... – Przyznał się pan Mariusz, a kobieta spojrzała na niego łakomym wzrokiem - Chciałem także pani powiedzieć, że ostatnio, gdy tak jeżdżę swoim samochodzikiem, to rozmyślam o wzroście cen energii. I jeżeli wszystko drożeje, to także zdrożeje cena usług krematoryjnych. I żadna foto – coś tam, coś tam, zainstalowana na moim dachu mi nie pomoże. Nawet gdybym pokrył dach w 100 proc.
W tym momencie podeszła kelnerka i postawiła zamówioną przez kobietę kawę, jednakże nie można powiedzieć, że ta chwila przerwy była zmarnowana. Kobieta z wielką uwagą obserwowała pana Mariusza, a nawet na jej twarzy zakwitł ciepły uśmiech a jej oczy zaiskrzyły jakimś tajemniczym blaskiem. Pan Mariusz pomyślał sobie, że gdyby w tym momencie jechali samochodem, to w żadnym wypadku, jego samochód nie rozpoznałby ich zmęczonych twarzy, tak, że mogliby jechać i jechać...
Tą chwilę zadumy przerwała kobieta w eleganckim kostiumie. Chwyciła pana Mariusza za rękę i wyszeptała – Doskonale to rozumiem. Dlatego tu jestem. Bardzo chciałabym panu pomóc. Ulżyć. Czy pan wie, że procesie kremacji zużywa się paliwa kopalne, a to wzmaga emisję dwutlenku węgla?
- Wiem. Wiem. Dlatego myślę o pogrzebie konwencjonalnym – Wyszeptał pan Mariusz.
- Nie. Nie. Stanowczo odradzam. Przy konwencjonalnym pochówku jest podobnie, bo cały ten proces również jest obarczony węglowym śladem, np. przez zużycie energii elektrycznej, transportem trumien, wykładzin jam grobowych, no i sam fakt utrzymania cmentarzy. Czy pan wie, ile kosztuje utrzymanie cmentarzy?
- Nie. Absolutnie nie mam pojęcie – Bąknął niczym uczniak, który nawet nie wie, kiedy była Bitwa pod Grunwaldem.
- Och, zwykle tak jest. Proszę o to nie mieć pretensji do siebie. Gdy ludzie żyją tego nie wiedzą. A potem już o tym nie myślą. Tak to już jest. Lecz jest alternatywa. To, rekompozycja ciał. Na którą zużywa się zaledwie jedną ósmą energii potrzebnej do kremacji.
- Re... Re... kompozycja ciał. Pierwsze słyszę.
Kobieta przewróciła kokieteryjnie oczyma - Nasza firma nosi nazwę „ Recompose” I jeżeli coś panu możemy zaproponować, to właśnie rekompozycje. To tani ekologiczny proces, pozbycia się własnego ciała. To proces dostępny wręcz dla każdego. Zostawię panu broszurkę i tabelę kosztów.
- Nie! Żadnych broszur i tabel. Nie chce... Chcecie mnie z kompostować! Pozbyć się mnie! Żadnego kompostowania! Nigdy!
Gwałtownie się podniósł. Pragnął zapłacić i wyjść z kawiarni. Kobieta w kostiumie przytrzymała go za rękę.
– Proszę się opanować. I oddychać, oddychać, spokojnie. Czy pan wie, ile teraz kosztuje spopielenie zwłok? I czy chce pan tym kosztem obarczyć rodzinę.?
- Nie, tylko nie kompostowanie! Wypraszam sobie.
- Spłacił pan już ten swój mały samochodzik?
- Jeszcze nie...
- Dlatego, proszę usiąść i posłuchać. To jest oferta wręcz skrojona na pana kieszeń. Okres promocji. Liczne bonusy. No, proszę tu usiąść obok mnie....
- A co będzie ze mną, po tym? Po tej re.. re...re?
- Po rekompozycji? Może pan być dodatkiem do eco - groszku, czy innego brykietu, ale możliwa jest także opcja premium. Wiem, że ma pan piękny trawnik przed domem, wtedy mógłby pan, że tak powiem... potem zająć się tym trawnikiem...
- W jaki sposób?
- Jako dodatek do podłoża. Musi pan wiedzieć, że w trakcie owej rekompozycji, potraktujemy pana z całym szacunkiem, a co najważniejsze w sposób profesjonalny. Nie dodamy żadnych plastykowych kapsli, czy plastikowych torebek. Zapewne pan wie, ile taki plastyk się rozkłada?
- Setki lat.
- Więcej, znacznie więcej drogi panie. Nie dodamy także żadnych bio –odpadów. Zero bio – odpadów. To filozofia naszej firmy.
- A woreczki po herbacie?
- Ilości śladowe.
Pan Mariusz nie wiedział, o co ma jeszcze zapytać, więc milczał. Jednakże kobieta w eleganckim kostiumie owe milczenie potraktowała, jako ważną informacje o jej przyszłym kliencie, bo zapisała coś w ankiecie.
– Chcemy także pana poinformować, że w swojej ofercie mamy także wersje, premium plus, wtedy nie dodajemy żadnych chwastów, a także innych roślin z nawiązkami nasion. Albowiem uważamy, że taki dodatek może być dla pana mało komfortowy. Ponieważ nasiona to zapowiedz nowego życia. Nowej energii, a pan, że tak powiem, obrał już kierunek przeciwny.
- Tak. Tak. Zgoda. Dopłacę do premium plus. – Wyszeptał. I wtedy poczuł gwałtowne szarpnięcie. Wręcz ukłucie w sercu. To ze snu budziła go jego żona.
- Wstawaj lepiej, gadasz coś przez sen. Jakieś dopłaty. Jakieś premium plus, nie zgadzam się na żadne premium plus.
- Nie chce leżeć w chwastach.... – Wyszeptał. Na granicy. Na granicy snu i jawy.
- Przestań gadać głupoty. Miałam cię obudzić wcześniej. I dokąd znowu dziś pojedziesz?
- Nie wie. Nie ważne - ... Tak, podroż małym samochodzikiem – tabletem, to jest to, co znacznie poprawi mu nastrój.
Musi tylko w trakcie podróży cały czas się uśmiechać.
Inne tematy w dziale Kultura