Siedzę pod swoją mazowiecką wierzbą i myślę o historii alternatywnej. Wracam do 12 września 1683, i tego dnia nasz Sobieski i jego ukochani towarzysze husarscy dostają łupnia pod Wiedniem. Na nic długie lance, szum sępich skrzydeł, na nic męstwo Polaków przyodzianych w skóry lamparcie. Na nic nasza krew rozlana obwicie. Turek triumfuje, Turek wygrywa i oto Victoria Wiedeńska zamienia się w sromotną klęskę. A Jan Sobieski podziela tragiczny los Warneńczyka.
A potem dziki Turek łupi Wiedeń. Pali i grabi. Gwałci. Może tam wytycza swoją granicę. I co wtedy byłoby z Habsburgami? Co byłoby z Europą? Z Kaukazem? Rosją? I jak dziś wyglądałaby mapa Europy?
Kto wie, kto zna się na alternatywnej geopolityce, niech podniesie rękę...
XXX
A teraz przenieśmy się do roku 2021. Minister Błaszczak w trakcie ostatniej wizyty prezydenta Dudy w Ankarze, składa zamówienia na 24 dronów, a raczej należałoby powiedzieć – bezzałogowców Bayraktr TB2 zdolnych do zwalczania broni pancernej. I bardzo dobrze. Ponieważ coraz więcej krajów zabiega o tą broń, tak świetnie sprawdzoną w Syrii i podczas konfliktu Armeńsko – Azerskiego,
Podniósł się larum, że z jednej strony Polska porzuca sojusznika, jakim jest USA, a z drugiej strony nawiązuje kontakty wojskowe, a przede wszystkim polityczne z Ankarą. Krajem na wpół dyktatorskim, który poddany jest ostatnio rozmaitym restrykcjom. Także amerykańskim, za zakup broni od Rosji. Tak, zgoda, Turcja kupuje broń w Rosji, ale równolegle sprzedaje owe bezzałogowce TB2 Ukrainie, wchodząc przez to w konflikt z Rosją. Pod pozorem covida, Rosja ogranicza ruch turystyczny do Turcji. Niemniej Turcja prowadzi swoją grę. Pięknie gra, co najmniej na dwóch fortepianach. Rosyjskim i Ukraińskim.
I taka musi być polityka. Gramy tu i tu.
A teraz my. My Polacy. Popatrzmy na miejsce naszego kraju w Europie. To miejsce jest kluczowe pod względem geopolityki. Powiada się, a taki pogląd już rozpowszechniają już politycy KO i PSL, że zmiana stanowiska USA wobec rurociągu NS2 wynika ze zmiany stosunku do Niemiec, jako największego gracza w UE. Taka polityka ma służyć także większemu celowi, jakim będzie sojusz antychiński. Być może to prawda, lecz nie cała. I ta prawda nie jest dla nas najważniejsza. Przecież prawdziwy i skuteczny sojusz antychiński będzie dopiero wtedy, go wstąpi do niego Rosja Putina. W co osobiście wątpię, ponieważ Rosja jest za przebiegła politycznie, aby zdecydowanie opowiedzieć się po jednej stronie konfliktu. A jeżeli już, jeżeli skłonna byłaby – chociażby stworzyć takie pozory – to pod warunkiem budowy wielkiego tworu politycznego nazywanego, jako Władywostok – Berlin. Czy też jako Władywostok – Lizbona.
Jednakże taki twór polityczny będzie możliwy tylko wtedy, gdy kraje środkowej Europy zgodzą się na taki projekt. Zgodzą się lub zostaną w ten czy inny sposób przymuszone.
To, że będą przymuszane, to już prawie pewnik. Już teraz zmusza się polski rząd do daleko idącej uległości. Ten stosunkowo duży budżet odbudowy przyznany Polsce ma być swoistą marchewką, ale obok marchewki pojawia się kij. I tym kijem już się wywija. Owa „ praworządność „ czy „ zielona energia” wyśrubowane normy ekologiczne będą tym narzędziem, który ma dyscyplinować rząd w Warszawie. Ten, a także następny.
Przykład... Proszę bardzo. To bulwersujący list jednego z komisarzy, w którym wręcz szantażuje naszego premiera, aby ten wycofał swój wniosek z Polskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zbadania zgodności polskiego prawa z europejskim. Jednocześnie, co znamienne, dano Polsce miesiąc na ustosunkowanie się do tego listu. Ton listu, czas, bezceremonialność, pokazuje, ze tempo przemian politycznych nabiera przyśpieszenia. A jeżeli będzie tak, że obecny rząd nie zgodzi się na ustępstwa, to wymieni się go na inny. Bardziej posłuszny i spolegliwy. Taki rząd czy obóz polityczny, który z pocałowaniem ręki uzna prymat „ Prawa Europejskiego” i bez zmrużenia oka zaakceptuje nowego ducha przemian. Takich rządów w Polsce może powstać wiele. Chętni już są.... Nawet już Tusk zastanawia się nad powrotem do Polski. Ponieważ dobrze wie, że szykują się w Europie wielkie zmiany.
Kiedyś przed laty, za czasów Jana Sobieskiego dwie wrogie armie najpierw wysyłały na siebie swoich zagończyków, dziś wystarczą ekolodzy plus ich myszy i nietoperze, aby wstrzymać, lub przynajmniej opóźnić do czasów wyborów parlamentarnych w 2023, tak strategiczny dla nas Baltic Paipe. A wiec już zaczęła się wielka gra. I próba przemeblowania w tej części Europy
Jakie jeszcze kraje – będą musiały zaakceptować ten wielki twór: Władywostok – Berlin? Przede wszystkim, to właśnie Polska, ale też Ukraina. Rumunia. A także Turcja. A wiec kraje od Bałtyku aż po Morze Czarne.
A jeżeli tak, taki jest plan nowego geopolitycznego rozdania mającego na celu wciągniecie Rosji w sojusz antychiński, to doskonale wiedzą o tym w Ankarze i Pekinie.
I dlatego nasz kraj, powinien podbić stawkę owej gry.
Musimy uświadomić jankesom i germańcom, że nie są już oni naszym jedynym sojusznikiem. Co w świetle ostatnich posunięć J. Bidena, jest już aż nadto oczywiste. W pewnym sensie, to nawet lepiej. Znamy już grunt, po którym stąpamy a co najważniejsze musimy stąpać coraz odważniej. Właśnie temu służyła wizyta prezydenta Dudę w Ankarze.
Ta gra na wielu fortepianach pt., „ Kto da więcej” powinna ulec dalszej intensyfikacji. Może powinniśmy odnowić kontakty z Chinami? Kilka lat temu powstał projekt budowy wielkiego suchego portu związanego z „ Jedwabnym Szlakiem” Oczywiście taki port powstaje. W Małaszewiczach. Koszt to prawie 700 mln euro. Finansowany przez Polskę i Unie. Ktoś powie kolejna gigantomania pisowskiego rządu... I bardzo dobrze, inwestycjami samorządowymi „ tuż za rogiem” w stylu Trzaskowskiego nie wejdziemy na rynki światowe. Nie nawiążemy gry z wielkimi tego świata. Droga kolejowa Chiny – Polska, to 2 tygodnie, droga morska to miesiące, a jak kanał Sueski się zatka, to jeszcze dłużej.
A Może potrzebny byłby finansowy udział Chin w CPK i w szybkiej kolei [z transferem technologii) Te inwestycje i tak, byłyby opłacalne dla Chin. Gospodarczo, a przede wszystkim politycznie. Zagwarantowane umowami dwustronnymi o zrównoważeniu wymiany handlowej: Takie były zresztą plany. Przypomnę wizytę prezydenta Dudy w Chinach w 2015, Spotkanie z Prezydentem Xi Jinping. Niestety z rozmaitych powodów – zapewne pod naciskiem USA - porzucono te plany.
Dziennik „China Daily” dziennik jak najbardziej rządowy, wydawany w jez. angielskim, zwrócił wtedy uwagę, że Polskę, pośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej łączą najsilniejsze relacje gospodarcze z Chinami. Trzeba więc być otwartym i grać ostro. Rozmawiać z każdym. Z diabłem, Turkiem, a nawet z... Chińczykiem.
Musimy więc dać do zrozumienia Jankesom, że nie są oni naszym jedynym sojusznikiem. Ostatni nasz zapowiadany wielki projekt wojskowy „ Miecznik” ( decyzje mają zapaść w czerwcu /lipcu) zakłada budowę trzech fregat, a wiec jednostek stosunkowo dużych jak na Bałtyk. Czy ów projekt, nie jest jakimś ukrytym amerykańskim planem wykorzystania tych jednostek na Morzu Południowochińskim? Dobrze, wybudujemy te okręty, ale za coś... Biznes to biznes. Oczywiście polskie wybrzeże to ponad 400 km, porty z coraz większym przeładunkiem, plus planowany rurociąg Baltic Pipe, musimy więc mieć siłę militarną która to zabezpiecza, ale czy akurat taki wielki tonaż? Szwecja swoje plany obronne na Bałtyku realizuje większą ilością mniejszych jednostek. ( Korwety a nie duże Fregaty) Czyli okręty doskonale pasujące na wody Bałtyku...
Dobrze, więc, że Duda pojechał do Ankary. A potem do Gruzji. Kaukaz leży bliżej Polski niż nam się wydaje. Może także powinien znowu pojechać do Chin? Wybadać grunt? Wrócić do wcześniejszych planów. Tak! Duda w Pekinie a Morawiecki w Brukseli. To się nazywa gra na kilku fortepianach
XXX
Widzę, że nieźle się zapędziłem w rejony wielkiej polityki. I już rozsyłam premiera, prezydenta, rozdaje delegacje... A ja cóż, prawie jak ten chłop z podkrakowskich Bronowic, co to gada o Chincykach, a teraz ja, mieszkaniec mazowieckiej wsi gadam o Turkach. I jeszcze jedna myśl historyczna. Prowokacyjna. Może wtedy, pod Wiedniem, gdyby Jan Sobieski stracił tam głowę, to może Polska by na tym skorzystała. Turcy na dłużej zagościliby w Europie. Kosztem Wiednia. Habsburgów. Kosztem wielkiej Rosji. I wtedy może nie byłoby ani 1, ani 2, ani 3 rozbioru. Może wtedy, zamiast Władywostok – Berlin, realizowany byłby projekt Ankara – Warszawa.
Może tak. Czasami dobrze przegrać bitwę z Turkiem, aby wygrać historię. Tylko, kto o tym wcześniej wie? Nikt. Może tylko Pani Historia, która już zaprasza nas do kolejnego tańca.
No nic. Wracam pod swoją mazowiecką wierzbę.
Inne tematy w dziale Polityka