Ten wykrzyknik w tytule jest konieczny, ponieważ życiem seksualnym Polaków zainteresowały się już służby dyplomatyczne obcych państw. Ambasady ślą pisma, petycje, może już nawet nas analizują, tak jak kiedyś czynił to Bronisław Malinowski, nasz znakomity antropolog i badacz kultur prymitywnych Oceanii, autor „ Życie seksualne dzikich” a zarazem przyjaciel Witkacego. Czy więc Polacy żyją „ Dziko”? Czy też świat dąży do „ zbydlęcania”? Tak jak obawiał się Witkacy?
Oto jest pytanie. I kto na nie odpowie. A także, kto będzie miał odwagę poruszać się w takim grząskim gruncie?
Środowisko LGBT w swojej kampanii przywrócenie równości i równego traktowaniu wszelkich tożsamości seksualnych zapomniało o onanistach. Pominięcie owej grupy wydaje mi się poważnym niedopatrzeniem, tym bardziej, że badania seksuologiczne dobitnie udowadniają, że doświadczenia tego typu, odnotowane są wręcz na masową skale. Szczególnie dotyczy to określonych grup wiekowych. Lecz mój niepokój, niepokój dotyczący pominięcia onanizmu w ideologii LGBT ( tak, tak, ideologii) nie dotyczy jednakże onanizmu, jako doświadczenia incydentalnego, a raczej onanizmu, jako fundamentalnego wyboru swojej tożsamości seksualnej. Związanej najczęściej z osobowością narcystyczną.
Ową tożsamość można opisać tak; jest mi dobrze samemu z sobą i teraz proszę to uszanować. Także poprzez stworzenie nowego prawa i wyznaczenie nowego miejsca w społeczeństwie. Tym bardziej, ze onaniści polscy narażeni są na wiele krzywdzących przesądów, a także rozmaitych ostracyzmów. Gdy związki monogamiczne, chociażby z racji swojej definicji mogą być rozmaite, trwałe i nietrwałe, realizujące się w tysiącach odmian, także homoseksualnych, to jednak związek onanistyczny – sami to czujemy - nie jest związkiem. Lecz czy to jest dobre, i czy tak być musi? Czy jednak nie czeka nas kolejna rewolucja w tej materii? Rewolucja w świecie związków onanistycznych.
Tak, z pewnością to paradoks, węzeł gordyjski, jednak do pokonania jednym ruchem ręki.
Czy uciekanie od tego tematu, nie jest kolejną fobią? Onanofobią? Popatrzmy spokojnie z „ chłodną głową” Onanista jest przecież w związku partnerskim... z samym z sobą. A u zagorzałych onanistów, taki związek może trać nawet przez całe życie. Wydaje mi się wiec, że ruch LGBT w swojej, jakże potrzebnej walce o równość i równouprawnienie rozmaitych tożsamości seksualnych zapomniał o onanistach.
O polskich onanistach.
Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, ze onanizm nie równy onanizmowi. Na świecie istnieje tyle onanistów, ile liści na drzewach. Mnie, w tej mojej – skromnej rozprawce – nie interesuje onanizm pospolity, nie interesuje jakiś onanizm szybki, pospolity, onanizm zadyszanego kierowcy „ ściśniętego ”w tej swojej szoferce oblepionej zdjęciami pięknych pań. Lecz onanizm wyrafinowany, fundamentalny, a nawet – dozgonny. Co także, w jakiejś mierze, koreluje z osobowością narcystyczną. Odnotowaną bodajże w Biblii, a także w mitologii i w sztuce.
Czy jeżeli mężczyzna kocha samego siebie, czy wtedy, ktokolwiek by nie był, ma prawo zmusić go do kochania jakiejś kobiety? Lub też kobieta, tak „ zanurzona” w swoim ciele. W swoim brzuchu, tak oddana swoim prawom macicznym, ma jeszcze na dokładkę pokochać kogoś innego? Nawet jak to jest dziecko. I to jeszcze małe... Ma mu się cieleśnie oddać? Widzimy więc, że onanizm potraktowany w ten sposób ma szerokie pole do popisu. Także do interpretacji. I zwykły „ wibrator” jest tu tylko wulgaryzacją tematu.
Może właśnie człowiek przyszłości, to homo – onanista. To człowiek, z osobowością skupioną na samej sobie. Człowiek zakochany sam w sobie. We własnych wyobrażeniach, myślach, snach, człowiek penetrujący samego siebie. Sam z sobą. Sam dla siebie. Może to będzie postać tragiczna, może marginalna, ale tym bardziej ruch LGBT powinien do swoich szeregów przyjąć apostołów tej nowej – starej seksualności.
Jeszcze kilka słów o Narcyzie. Tym pra pra przodku dzisiejszego onanisty.
Powiada się, że wszystko już było. W mitach, ale i dziś żyje w naszych snach. Także w galeriach malarskich. Zapewne wszystkim znany jest obraz Caravaggio „ Narcyz” To obraz bardzo sugestywny, malarski, ale także zawierający delikatną przestrogę. Tak mi się zdaje, ale owe odbicie Narcyza jest na swój sposób skażone przemijaniem, śmiercią. Można powiedzieć Narcyz Caravaggia to narcyz – filozof. To już Narcyz Nicolasa Poussin jest bardziej nasz, bardziej współczesny. Jest taki europejski, francusko - brukselski, i taki właśnie poprawnie - z a l e c a n y.
Popatrzmy ... Ów młodzieniec leży tak, jakby był wyczerpany stosunkiem seksualnym z samym sobą. A obok amorek, w takiej samej mierze tłuściutki, co i bezradny. Bez napiętego łuku, może w jakiejś współczesnej XXI wiecznej wersji, powinien to być amorek z pastylką viagry na talerzyku. No i ta młoda i bezradna bogini Echo. W oddali. Nieco zdziwiona i samotna jak palec onanistki.
Czyżby to jakaś antycypacja współczesnych czasów. Czasów narcystycznych. Pięknych i modnych totalnych onanistów w tych swoich latających maszynach. I w tych swoich brukselskich gabinetach... Ale jakie by to nie były czasy, może należą się onanistom, a tym bardziej naszym polskim onanistom, nowe, równe prawa? Czyż nie dotyczy tego owa petycja 50 ambasad w Warszawie...
Czyż polski onanista nie jest pozostawiony samemu sobie. Prawo, Sejm, aż wreszcie pisowski rząd, zdaje się nie dostrzegać tego problemu. Jeżeli – każdy może, na nowo ustalić swoją tożsamość – a wiec w konsekwencji swoje imię ( Patrz „ Margot”) to dlaczego polscy onaniści nie maja prawa do nowych imion. Podwójnych imion. Np. Janek – Janek. Margot – Margot. Donald – Donald. Takie podwójne imię, imię zwielokrotnione, imię odbite w tafli wody, niczym oblicze Narcyza, oddawałoby naturę współczesnego onanisty.
Idźmy dalej. Bądźmy konsekwentni. Także związki partnerskie powinny być zagwarantowane dla takich fundamentalnych onanistów. Dlaczego ja, jako zagorzały onanista – nie mam prawa do zwarcia związku partnerskiego? Z kim? Z samy sobą – Odpowie każdy aktywista onanista. I ta jego odpowiedz, nie może umknąć uwadze naszych decydentów. Taki związek partnerki jak najszybciej powinien być zalegalizowany. I może nawet – na jakimś kolejnym etapie etapowania, powinien stać się wreszcie małżeństwem.
Małżeństwo z samym sobą. Czy to nie piękny a zarazem niespełniony sen Onanisty? Marzeniem Narcyza. Nie jesteśmy już wtedy jakimiś podejrzanymi singlami, lecz parterami, i - małżonkami samymi z sobą. Trochę to dziwny zwrot, można powiedzieć „ koślawy”, ale tylko dlatego, że język nasz, nie nadąża za śmiałością naszych wizji.
Być może taka nowa definicja związku partnerskiego, a z czasem małżeństwa może stać się pokusą dla wielu nadużyć, chociażby takich jak:
- Podwójnego rozliczania w Urzędzie Skarbowym i rozmaitych optymalizacji podatkowych i finansowych. Może być tak, że jakaś cześć mnie, ta seksualnie dominująca, i pełna werwy, może chcieć zwolnienia z PIT-u dla 20 latków, gdy inna część mnie, ta znużona seksem, zażąda obniżenia wartości recept dla grupy wiekowej 75 plus.
- Czy też zawieranie fałszywych małżeńskich intercyz. I wtedy, gdy zgłosi się ktoś z wierzytelnościami, można by powiedzieć – Ja nic nie mam. Jestem bidak. Proszę iść do niego. Cały mój majątek posiada on – i wskazać na swoje odbicie w lustrze wody.
Jednakże mam nadzieje, że ruch LFBT ( przy udziale, wyżej wspomnianych 50 ambasad) wyłoni jakąś komórkę, a nawet stosowny urząd, który jednoznacznie stwierdzi, kto jest prawdziwym onanistą, a który udawanym, pozorującym jakieś dziwne ruchy. Kto jest naprawdę zakochanym w sobie, a kto oszukuje państwo polskie? Plus cały postępowy świat.
To tyle, na początek. To tylko rodzaj intelektualnej „ gry wstępnej”, ale przecież wszyscy czujemy, ze nadchodzi czas wielkich przewartościowań. Nadchodzą czasy, że chcą ściąć nam drzewo „ Dobrego i Złego” tłumacząc, że jest już stare i zmurszałe. I na to miejsce trzeba posadzić nowe
Jakie?
Jak to, jakie? Na to pytanie odpowie nam narcyz onanista, o ile będzie miał ochotę sięgnąć po jabłko.
Kierownik – karuzeli.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo