Ostatnio na Salonie pojawiło się kilka interesujących tekstów i komentarzy na temat języka. Temat o tyle ważny, że właśnie o język, w tym także o język obrazu, toczy się ostatnio zażarta walka. Sens słowa, a także modny ostatnio termin - narracja - wyznacza linie okopów w tej nowoczesnej 3 wojnie światowej o kształt przyszłej cywilizacji i kultury.
Kilka osób na Salonie zaprotestowały na słowa jednego z prominentnych polityków PISu, dotyczące programowej reformy szkolnictwa. Ta deklaracja była szczególnie oprotestowana w kontekście słabego wyniku Dudy, w kategorii wiekowej: Młodych wyborców ( 18 -29) Podniósł się lament, że zapewne PIS chce wychować sobie nowego wyborcę, a nawet NOWEGO POLAKA.
Krzyczały o tym osoby, nawet z tytułem profesorskim. które naprawdę dużo wiedzą, ale mało widzą. Ot paradoks. Polski, czy nawet europejski? Tego nie wiem. Protestuje się wiec, że PIS szykuje się do zmian programowych w szkolnictwie, lecz zapomina, lub wręcz nie chce się dostrzec, że dokonuje się gwałt na języku polskim. Tu i teraz, czyniony przez wpływowe środowiska lewicowo- feministyczne. Mam tu na myśli, owe szaleństwo przenicowania rodzaju męskiego na żeński, który ogarnął nawet niektórych polityków PISu, którzy do posłanki Nowickiej zwracają się „ Marszałkini” . Gwałceni jesteśmy więc tymi żeńskimi przeróbkami, gwałtownie, namiętnie, jednakże nie protestujemy, chociaż te nowe a raczej nowoczesne słowa... bolą.
xxx
Tak, tak, bolą. Z trudem przechodzą przez uszy i gardło. Uwierają. Zacznę od fonetyki. Może to mało istotne, w ogniu tej wielkiej bitwy, ale dobrze o tym wspomnieć. Pamiętam, że kiedyś, nawet niedawno, dziewczyna, która kończyła socjologie, psychologię, czy antropologie, była socjologiem, psychologiem, antropologiem dziś gada się o nich – socjolożka, psycholożka, antropolożka. I nikt już temu się nie dziwi, gada się w ten sposób. Gada i powtarza, utrwalając nawyki. I co gorsza, uważa się już te słowa jako naturalne. Przyznam, że ja je wypowiadam z trudem i zawsze boli mnie od tego język. Chociażby dlatego, że są one zbyt skomplikowane i gwałcą fonetykę. Aby je wypowiedzieć, a szczególnie te głoski, np. ŻK, przy słowie – socjolo – ŻK – a, trzeba język do podniebienia przytwierdzić, a potem samo „ K” z powietrzem przez wargi wydmuchać. Makabra... Oczywiście można się tego nauczyć, tylko po co... Moim zdanie – może się mylę – ale język dąży do prostoty. Dąży do samogłosek. Samogłoski są takie piękne i takie łatwe w „ obsłudze” Stąd w słowie - Mama i Tata - mamy takie piękne A. Samogłoski się śpiewa, są donośne, są moim zdaniem rusztowaniem dla języka. Nie wierzycie, to spytajcie aktorów, którzy chcą by słyszeć ich w ostatnim rzędzie teatru, lub osoby jąkające się. Samogłoski dla nich, to jak koła ratunkowe, to turbo głoski na dopalaczach.
Dlatego tyle o tym pisze, ponieważ owa rewolucja językowa przerabiająca na gwałt słowa męskie na żeńskie jest taką próbą zawracania kijem Wisły. Rodzajem onanizmu, gdy po świecie chodzi tyle miłych i pięknych kobiet
Tak. To tylko jeden z aspektów owej rewolucji językowej. Wpychania gdzie tylko można końcówek żeńskich. Lecz tak naprawdę – mimo perypetii fonetycznych - tym językowym bolszewikom, tak naprawdę chodzi o zmianę paradygmatu. Buntują się oni/one, przeciwko, tzw. patriarchizacji naszego języka. I to dzieje się na naszych oczach. I w uszach. Nasz język, męsko – żeński – nijaki, ma stać się dominująco żeński. Mówiąc językiem postmarksistowskim, nie ważna jest już baza a nadbudowa, w tym właśnie język. Ów proces „ podmianki” dokonuje się w języku potocznym, żywym, ale także z pewnością w przyszłości ma być państwowo skodyfikowany.
Zaraz... Jak w przyszłości? Już teraz w pewnych krajach „ język nienawiści” jest już penalizowany.
Tak, potrzebna jest reforma szkolnictwa, chociażby po to, aby uświadomić ów proces zmiany, który następuje coraz szybciej. Raczej potrzebne jest nie tyle wychowanie seksualne, co wychowanie medialne. Językowe. Komunikacyjne. Oczywiście „ ludzie listy piszą” coraz rzadziej. Ale i tak wciąż mają sobie tyle do powiedzenia.
xxx
Polski język, chociaż się zmienia, także ma swoje cudowne stawiki obrośnięte tatarakiem, leniwe kręte rzeczki, ma swoją tradycje wyznaczoną odwiecznymi skojarzeniami. I bardzo dobrze. Dla przykładu.
Wyobraźmy sobie, że Miłosz jest kobietą... lub jakaś wściekła feministka przerabia wiersz pt. „ Który skrzywdziłeś” i ową poetycką frazę „ Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta ” Na frazę” Nie bądź bezpieczny. Poetka pamięta”. Odbiór tej nowej frazy – jak na dziś – byłby farsowy. Ponieważ ów POETA - o którym pisze Miłosz. Jest Poetą w ogóle. Poetą – archiwistą krzywdy i bólu. Ma coś z bezpłciowego boga. I dlatego, w tym słowie zawarty jest taki ładunek patosu. Wszelkie majstrowanie przy owym „ Poecie” powinno być surowo zakazane. Przy tym słowie? A może przy tysiącach innych? Lecz czasy mamy takie, że na gwałt majstruje się przy języku. Na nowo przerabia. Nicuje. Ponieważ ów nowy język ma na nowo opisywać i na nowo porządkować. To samo dotyczy obrazu. Pomnik Chrystusa z flagą LGBT ( ostatnie wydarzenie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie) to nic innego jak odebranie pomnikowi Chrystusa powagi. Odebranie. Sacrum. Ale też pokaz siły środowiska LGBT. Który można określić tak – owiniemy Wasz pomnik naszą flagą i co nam teraz zrobicie?
To był pomnik, a teraz słowo.
Słowo - Pan Bóg. Już samo to - pan, pewnie wielu feministek irytuje. Lecz nie jest to przecież pan ( mężczyzna) lecz jest to PAN panujący nam na niebie. We wszechświecie. Pan Panów. Lecz im bardziej wyjaśniamy a zarazem tłumaczymy się z owej złożonej naturę Pana Boga - tym bardziej toniemy w bagnie feminizmu.
Powiadają owe feministki - Jeżeli Bóg nie jest ani panem ani panią, ani także sędziwym starcem, to przestańmy nazywać go Panem. A tak w ogóle, to lepiej, aby pana Boga nie było, bo to właśnie przez niego, wziął się ów
patriarchalny język. Patriarchalna kultura. Zło całego świata.
Szturm na Pałac Zimowy? Po co? Wystrzał z Aurory... Dajmy sobie spokój z Aurorą. Dziś pora na zrzucenie starych pomników z cokołów i nowe słowa.
xxx.
Tak się zastanawiam czy lewicowo - feministycznym środowiskom bardziej nie pasowałby BÓG Islamu? Ciekawe dlaczego ten Bóg Islamu tak ich nie drażni? Nie irytuje? Boją się islamistów? Może tak, ale to tylko cząstkowa odpowiedz. Może Bóg Islamu tak lewaków nie drażni, ponieważ jest nie do wyobrażenia i nie do opisania. Znane są tylko jego atrybuty ( dosłownie, 99) lecz nie obraz. Bóg Islamu nie jest ani panem, ani Panem Bogiem. Ba, obrazu JEGO nie można ani namalować ani narysować. Jest tylko zapis kaligraficzny słowa - Allach. I nic więcej. Ba! Nie może być więcej. Za to „ więcej” każe się tam śmiercią. Sztuka Orientu, Islamu, to najczęściej sztuka ornamentyki. Piękna kaligrafii. Gdy nasza wiara, chrześcijaństwo, aż pulsuje obrazami, przedstawieniami, formami językowymi. Ta sztuka jest rozgadana, familiarna, plebejska. Jezus jest cieślą, a składany do grobu na obrazie Caravaggio ma brudne stopy i paznokcie. ( Oj panie Jezu, pumeks by Ci się przydał... ) Jest też podstarzały Józef, na swój sposób, poczciwy i wstrzemięźliwy i św. Weronika, która nosi białą chustę na głowie. Chusta jest biała, ale zaraz będzie czerwona od krwi. Sztuka chrześcijańska, jest bogata, wieloznaczna, a to pewnie wkurwia panie feministki. Ponieważ feministki nie chodzą w chustach, w duxxx mają świętość, za to biegają po świecie z drucianymi wieszakami.
Mój Panie Boże... - Każesz mi nadstawić drugi policzek, dobrze nadstawię, ale powiadam, zaraz krzykną ci złoczyńcy, że - Jezus był kobietą!
O nie, nie, panie feministki. Tak łatwo Wam nie pójdzie.
Jezus, to także Jezus Pantokrator. Pan i władca wszechświata. Pan całą gębą. W ikonografii wczesnochrześcijańskiej ukazany w „ całej dumnej sylwetce” siedzący na tronie z ewangelią w ręku. Z księgą. A więc jako ktoś, kto daje „ słowo” To utrwalony wizerunek. Obraz. Dziś Jezus Pan- tokrator już jest przedstawiony inaczej. Patrz obraz Jana Henryka Grosena w Bazylice Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie ( zdjęcie pod tytuł notki) to Jezus siłacz, Jezus dźwigający cały świat. Popatrzmy na te uniesione ramiona, na zarysowane męskie mięśnie klatki piersiowej. Już nie tyle twarz uduchowiona, co twarz zdeterminowanego mężczyzny. Można odnieść wrażenie, że to siłacz, który chce nas z sobą unieść.
xxx
A na koniec mój religijno - przyziemny wierszyk
Aniele mój
Ostatnio natchnąłem się na Anioła Stróża.
Nieco pijany podpierał latarnie skrzydłami.
Chwiał się i brzydkie modlitwy
Mamrotał.
„Aniele Stróżu mój ty zawsze przy mnie stój”
Poprosiłem grzecznie
A potem podałem mu rękę
Pomocną
Już w domu zaparzyłem kawy.
Posmarowałem rogalika masłem.
Gdy zjadł, położyłem do łóżka.
Okazał się kobietą.
I teraz po moim domu.
Biegają małe cherubinki.
Grają pięknie na trąbie i lirze.
Dziękuje ci Panie Boże.
PS
Bardzo ciekawy obraz Jana Henryka Rosena „Polska - Matka świętych, tarcza chrześcijan” można oglądać w Bibliotece Królewskiej na Zamku Królewskim w Warszawie z okazji 100-lecia Cudu nad Wisłą na pokazie „Szablą i krzyżem”. To pierwsza publiczna ekspozycja monumentalnego dzieła w Polsce tego malarza.
Jan Henryk Rosen ( 1891- 1982 ) to spolszczony Żyd. Jan Henryk Rosen walczył po stronie francuskiej pod Sommą i Ypres w trakcie 1 wojny światowej. Potem służył w wojsku polskim. Od 1937 roku mieszkał w Ameryce, gdzie zajmował się malarstwem religijnym Cechuje go malarstwo proste, oszczędne, wysmakowane. Przypominające ( nieco_) ikony. Czy to nasz polski Rublow? Daj panie Boże.
Inne tematy w dziale Kultura