Niestety, polska demokracja poniosła sromotną klęskę. Najpierw debata Trzaskowskiego, to nic innego jak rozbudowana konferencja prasowa. Dwudziestu warszawskich dziennikarzy zadają bardzo mądre pytania. Nawet jak owe pytania były sensowne i istotne, to Trzaskowski robił z nimi co tylko chciał: Odwracał sens, ironizował, nadymał się. Jednym słowem odsyłał dziennikarza z pytaniem do Berdyczowa na ul. Nowogrodzką. Gdyby Trzaskowski został Prezydentem polskim, właśnie w ten sposób wyglądałby konferencje prasowe. Pytania ustalone przez wydawców zadawałyby szczebioczące dziennikareczki, a przemądrzali dziennikarze z niesprzyjających mu mediów, oskarżono by o mowę nienawiści i rozmaite fobię.
Może i ukazana kropla. Lecz w tej kropli przegląda się cała Polska.
Niestety.
Podobno debata w Końskich nie mogła być inna. Ponieważ regulamin debaty prezydenckiej organizowanej przez Telewizje Publiczną zakazuje udział publiczności. I być może regulowany jest także obraz tła. Scenografii. Wręcz każdy detal. I Telewizja Publiczna musiała spełnić wymogi prawne i widowiskowe owego telewizyjnego formatu.
A szkoda, że tak się stało. Ponieważ Duda miał szanse pokazać anty-warszawkę. Owe przeciwieństwo 20 warszawskich dziennikarzy. Owych mądrych i sprawiedliwych, rozsiadłych na wygodnych białych fotelach, tak jak właśnie było na debacie u Trzaskowskiego. Miał szanse pokazać prawdziwą polską prowincje, o którą tak dopomina się PIS. Prowincje może i czasami brzydką – właśnie prowincjonalną – ale także, moim zdaniem, witalną, mająca swój piękny „ chłopski rozum” i zdrowy rozsądek. Prowincje tak wyszydzaną przez warszawskie salony, i nowo - bogacką elitę, która zapomniała skąd pochodzi.
Tak, jestem fanem owego prowincjonalnego realizmu i owego zdrowego rozsądku, wiec liczyłem na jeszcze więcej Grażynek i jeszcze więcej Januszów na widowni... I na ich pytania. Autentyczne pytania.
Niestety.
Niestety, albo raczej na szczęście stety.
Bo jaki program, ale nie ten formalny, rozpisany, ale ten podświadomy swojemu elektoratowi proponuje Trzaskowski? Chce być Prezydentem dlatego, że dość ma państwa PIS owskiego. Chce rząd PIS owski sprawdzać, kontrolować, blokować. Az wreszcie chce doprowadzić do wcześniejszych wyborów i całe to PIS łajdactwo ( używając jeżyka totalsów) wysadzić z siodła. Tego Trzaskowski wprost nie mówi, ale to i tak jego wyborcy wiedzą. Ba, marzą o tym we śnie, w nocy, rano się budzą i wciąż o tym marzą... Jak to Trzaskowski rozwala PIS niczym jakiegoś złego smoka w bajce. Jak głowę Kaczyńskiego nadziewa na płot. Może nawet to tego pragnienia przyłączają się Konfederaci i jak te głupki marzą, że na trupie PISu zbudują swoją nową, prawicowo - konserwatywną partię.
Niestety. .
Legendę. Niezłomnego. Legendę nowego Króla.
I wtedy owi pisowscy „ asystenci widowni ” porzuciliby owe plansze z napisem - BRAWA i uciekli gdzie pieprz rośnie a Król - Trzaskowski pokazałby, ze ma jaja.
Czasami 5 języków i 2 jaja to za mało.
Komentarze
Pokaż komentarze (61)