Koszmar czy marzenie prezydencji Polski w Unii Europejskiej?
Wiemy jak drażliwą kwestią w Polsce jest tzw. Unia dwóch prędkości, czyli realizacja pewnych inicjatyw w gronie mniejszym niż 27 państw. Wszędzie piętnujemy takie zapędy, gdyż jak ognia boimy się wykluczenia i marginalizacji. Tymczasem już w najbliższy piątek na własne życzenie najprawdopodobniej wyłączymy się z bardzo ważnej inicjatywy związanej z ustanowieniem Unijnego Patentu. 10 grudnia br. ministrowie z państw członkowskich w Radzie Unii Europejskiej podejmą kluczowe decyzje w tej sprawie. Jak nieoficjalnie wiadomo, Polska nie zamierza uczestniczyć w tym projekcie, co wydaje się dziwne z wielu względów - szczególnie, że Unijny Patent będzie "finalizowany" zapewne w czasie polskiej prezydencji.
Poniżej kilka powodów, dla których wg mnie - posła zajmującego się 6 rok sprawami własności intelektualnej w Komisji Prawnej PE, EuroPatent jest konieczny także w Polsce.
Obecnie ochrona prawna innowacyjności w Europie jest przede wszystkim bardzo droga i wiąże się z wieloma formalnościami, co jest powodem, dla którego mogą sobie na nią pozwolić głównie duże, międzynarodowe przedsiębiorstwa. Procedura wygląda następująco:
Zainteresowani aplikują do Europejskiego Biura Patentowego (EPO),w ramach scentralizowanej procedury, po czym muszą jeszcze zarejestrować patenty w każdym państwie, w którym ubiegają się o ochronę prawną, i oczywiście uiścić odpowiednie opłaty. Oznacza to, że w sytuacji, gdy powstają spory o prawa do patentu, trzeba prowadzić jednocześnie sprawy przed sądami kilku czy kilkunastu państw, co generuje kolejne koszty. Dlatego też ochrona patentowa w Europie jest 5-o krotnie droższa niż np. w USA.
Pomysł stworzenia Europejskiego Patentu, który byłby jednocześnie uznawany we wszystkich państwach członkowskich, jest na agendzie UE już od ok. 30 lat i do tej pory nie doczekał się realizacji. Blokują go przede wszystkim Hiszpanie, wspomagani przed inne państwa, aktualnie Włochy. Dlaczego? Ze względów językowych. Blokujący domagają się tłumaczenia patentów UE na ich języki, a nie jak proponuje Komisja Europejska (chcąc ograniczyć koszty patentu) tylko na: francuski, angielski i niemiecki. Jest to czysta zagrywka polityczna, ponieważ zdecydowana większość wniosków patentowych i tak jest składana w języku angielskim.
Niestety, mimo wielu ukłonów w stronę blokujących państw, takich jak np. ostatnie porozumienie między Europejskim Biurem Patentowym a Google w sprawie nieodpłatnego udostępnienia oprogramowania do tłumaczeń na wszystkie języki oficjalne UE, narodowej dumy nie da się przezwyciężyć. Kilka tygodni temu przedstawiciele hiszpańskiego rządu ponownie stwierdzili, że nie zgadzają na ogólnoeuropejskie rozwiązania. Nie ma więc zatem innego wyjścia niż tzw. wzmocniona współpraca, czyli działanie w mniejszym eurogronie. Wielokrotnie takie rozwiązanie okazywało się trafione, np. przy stworzeniu strefy Schengen czy zony euro (w których uczestniczą tylko niektóre państwa UE).
Jak się wydaje, Polska nie chce przystąpić do Europatentu, ponieważ... rejestrujemy bardzo mało wynalazków, więc ta "zabawa" nam się nie opłaca. Prawdą jest, że najwięcej wniosków patentowych pochodzi z Niemiec, Francji, USA i Japonii (a przodującymi firmami są Philips, Siemens i BASF), pytanie tylko czy przeszkodą dla polskich wynalazców jest brak pomysłów czy pieniędzy na rejestrację patentów?
Ponadto w dzisiejszych zglobalizowanych czasach ochrona prawna tylko na rodzimym rynku absolutnie nie wystarcza, minimum wydaje się przynajmniej jej rozciągnięcie na rynek europejski, o co zabiegają właściciele zaawansowanych technologii. Trzeba też mieć świadomość, że sprawa wspólnego dla UE patentu jest ściśle powiązana z samym dostępem do technologii, na którym Polsce przecież tak bardzo zależy. Łatwo można sobie wyobrazić, że posiadacze technologii wybiorą na miejsce inwestycji chętniej państwo, które będzie gwarantować europejskie standardy ochrony patentowej, niż to, które będzie wyłączone z tego ekskluzywnego klubu.
Jeżeli na poważne traktujemy dyskusję o "innowacyjności" polskiej gospodarki, musimy myśleć długofalowo i nie możemy sami wyłączać się z możliwości, jaką daje wspólny dla całej Unii system patentowy.
Z pozdrowieniami z Brukseli,
Lidia Geringer de Oedenberg
PS. Procedura ustanowienia wzmocnionej współpracy wygląda następująco:
Zgodnie z odpowiednimi artykułami Traktatu z Lizbony (art.20 TUE i 329 TFEU) państwa, które chcą ustanowić wzmocnioną współpracę, kierują odpowiedni wniosek do Komisji Europejskiej, która oficjalnie przedkłada go Radzie (czyli również przedstawicielom państw). Ostateczna decyzja podejmowana jest kwalifikowaną większością głosów.
Inne tematy w dziale Polityka